Odtwarzanie Kliknij, aby rozpocząć odtwarzanie Pauza Pauza
Wczytywanie
 
KuPamięci.pl

Daniel Litwiniuk


* 01.09.1974

 

+ 18.02.1981

Miejsce pochówku: Hajnowka

,

woj. podlaskie

 
Licznik odwiedzin strony
349578
Dodane ponad rok temu
iwona
Marzenko.Niestety nie znałam tej pierwszej strony Ku pamięci.I bardzo tego żałuję.O historii Danielka dowiedziałam się z lekkim opóżnieniem.Przechodząc obok kiosku pod koniec czerwca,natknęłam się na pierwszą stronę gazety Fakt ze zdjęciem Danielka i po szybkim przeczytaniu zagłówka powiedziałam sobie "dość".Nie będę znów czytać o kolejnym zamordowanym dziecku.Za dużo tych krzywd na tym świecie,a ja za bardzo to przeżywam.Już kiedyś,gdy głośno było o Michałku utopionym w Wiśle(nomen omen chodził do przedszkola na moim osiedlu)-skończyłam na lekach uspokajających,bo nie dawałam sobie rady... Ale ta śliczna buźka Danielka,jego pełne ufności spojrzenie nie dawało mi spokoju.Weszłam w internet i zaczęłam drążyć temat.I chyba to było najgorsze co mogłam zrobić.Nie mogłam spać,nie mogłam pracować,wiele łez wylałam.Teraz też nie jest lepiej.Żałowałam ,ze to wszystko przeczytałam.Jeśli chodzi o moje odczucia,to mną również targają sprzeczności.Ale staram się wypierać niewygodne myśli.Wiem ,że w niektórych kwestiach możesz mieć rację i tego się boję najbardziej.Więc jakby przez wspomniane sitko staram się odrzucać niewygodne dla mnie myśli i zostawiam sobie nadzieję.NADZIEJA UMIERA OSTATNIA.(*)
Zgłoś SPAM
marzena
Iwona, a Ty pisałaś na poprzedniej stronie Ku Pamieci ? Na tej pierwszej ? Ja tu w zasadzie nie podzieliłam się swoimi uczuciami, raczej podsumowałam po troszkę. Osoby, które pisały na poprzedniej stronie wiedzą, ze to tam wręcz żywcem obdarłam się ze skóry. Pamiętam doskonale kilka stale piszących osób, powtarzające się nicki. Te osoby stały mi się bardzo bliskie. Ta strona juz nie będzie taka jak tamta. Sama już nie chcę wracać do czerwca/lipca. To były bardzo ciężkie dni. Wylaliśmy wspólnie wiele łez. Iwonko ja tez bardzo chciałabym wierzyć. Te słowa, ze Danielek juz niestety nic nie czuje, nie widzi, nie słyszy, nie myśli ponieważ nie żyje wydają mi się znajome, gdyz najprawdopodobniej ja to napisałam... Mnie tez to przeraża. Tak bardzo, że wywraca mi flaki. Szukam teraz dowodów na istnienie Stwórcy, Siły Wyzszej, Boga... Również uważam, ze lepiej żyłoby mi sie z myślą, ze coś na nas jeszcze pozniej czeka... Narazie jest mi jeszcze bardzo ciężko gdyż zbyt często dochodzą do mnie własnie te pesymistyczne mysli. Chciałabym wierzyc, że Daniel jest teraz szcześliwy. Ale czy jest szczesliwy dlatego, ze Jego dusza fruwa sobie teraz beztrosko czy jest szczesliwy bo nic już nie czuje i Go poprostu nie ma, tego nie wie chyba nikt... Naprawdę trudno uwierzyć, ze teraz biega i się bawi zdając sobie doskonale sprawę z tego, ze Jego ciałko juz przecież nie istnieje. Jedno jest pewne, jeśli nawet istnieje zycie po smierci to raczej jest to jakiś "stan", moze stan ukojenia, wiecznego szczescia. Kawki juz się chyba wtedy nie napijemy prawda? (to tak pół żartem, dla rozluźnienia). Ja mam wiele pytan w sobie. Gdzie pomieścić mozna tyle dusz ? Co z duszyczkami niemowlaczków, czy Ich mamy będą mogły z Nimi przebywac ? Czy napewno odnajdziemy swoich bliskich ? I czy Danielka bedzie mozna jakos przytulic? Czy On wkoncu usłyszy, ze jest wartosciowym, wspaniałym chłopczykiem i że sie Go bardzo kocha. Czy może zasnął na zawsze z przeświadczeniem, że był tak zły, ze musiał dostawac lanie. Że nikt Go nie chciał i nie kochał. Bardzo mnie boli fakt, że umarł nie wiedząc, ze był wart miłości... Tak bardzo chciałabym zeby się o tym dowiedział, zeby to poczuł. Szukam więc dowodów na istnienie Kogoś, kto byc moze załamuje ręce nad ludzkoscią. Kto byc moze płacze, że źle interpretujemy słowa Pisma. Że byc może samo Pismo zostało źle napisane. Nie wiem. Czy w ogóle są ludzie, którzy przekonani są o swej wierze na 100 % ??? To jest chyba jakaś wyższa szkoła jazdy. Można spędzić całe zycie debatując nad tym czy jest Bóg czy tez Go nie ma. Mi tez Iwonko cięzko jest uzmysłowic sobie, ze Bóg patrzy na te cierpienia dzieci. Ale jeśli wie, ze nasze zycie to tylko takie SITKO aby przesiać ludzi by ostatecznie umiescic Ich na wieki w odpowiednich miejscach to wie, że dziecku, które konczy swoje zycie na tym swiecie nie dzieje się krzywda ponieważ idzie do lepszego swiata... Zostawia na powierzchni ziemi winnych przestępstwa aby odpokutowali swoje winy lub by dręczyły ich tutaj wyrzuty sumienia. ech, trudne to wszystko. Wiele we mnie sprzeczności. Z jednej strony obawiam się robic z siebie tzw. wariatkę wierząc (czasem mam wrazenie, ze ksieza smieja sie z ludzi, którzy wierzą. Śmieją z ich naiwności. Kosciól trzyma ludzi w ryzach mówiąc, ze tylko jesli bedą dobrzy osiągną zycie wieczne. Pomaga to w utrzymaniu jakiegos porządku, ładu. Bo co by sie stało gdyby kazdy był przekonany o tym, ze śmierc to koniec. Nikt z nikim by sie nie liczył. Sodoma i gomora. A tak to człowiek ma jeszcze jakies skrupuły bo myśli: hm, a moze jednak to prawda). Piszę juz troszkę nieskładnie, zmeczona jestem. Byc moze to ostatni mój wpis. Za duzo nerwów mnie to kosztuje. Bądź co bądź dobrym zawsze warto być. Zawsze warto pomagać innym, zwłaszcza dzieciom. Być może to dziecinstwo własnie jest tą najpiękniejszą częścią zycia. Szkoda tylko, ze nie dla wszystkich dzieci. Koncząc moje pisadło powiem jeszcze, że strasznym jest fakt, że życie tak wielu dzieci pozostaje w rękach dorosłych. Dopóki niektórzy będą mysleli, ze dziecko to ich własność i mogą z Nim robic co chcą nie będzie dobrze. Szcesliwe te dzieci, które rodzą sie w kochających, dobrych i mądrych rodzinach. Pozdrawiam Was serdecznie. Danielku NIGDY Cię nie zapomnę Kochanie...
Zgłoś SPAM
iwona
Dziękuję ze podzieliłaś się z nami swoimi odczuciami.Z częścią się zgadzam,z częścią nie.Np.chcę wierzyć,ze nasze życie nie kończy się z chwilą śmierci.Może oszukuje samą siebie,żeby mi było łatwiej.Gdzieś w necie wyczytałam ,że Danielka nic już nie boli,nic nie czuje bo po prostu UMARŁ,NIE ZYJE,JUŻ GO NIE MA.Serce mi zawaliło jak młot.W moim sercu zrodził się bunt"to nie może tak być,to nie możliwe"Te słowa były dla mnie zbyt przerażające,zbyt okropne do zaakceptowania.Dlatego mój sposób na ukojenie tego bólu,to wiara.Wiara w to,ze istnieje coś jeszcze,oprócz naszego ziemskiego świata.Nadmienię,ze nigdy nie byłam osobą szczególnie religijną i wierzącą.Wciąż jednak zadaję sobie pytanie na które nie znajduję odpowiedzi.Dlaczego Bóg,który kocha dzieci na to pozwolił?Gdzie był? Swoją drogą zastanawiam się czy by nam się nie przydał jakiś psychoterapeuta lub ksiądz. Jakaś terapia grupowa.Ciężko nam samym poradzić sobie z tym wszystkim.
Zgłoś SPAM
marzena
Witam. Naprawdę nie chciałam już pisać. Swoją żałobę zostawiłam na "starej" stronie Ku Pamięci. Zabierało mi to mnóstwo czasu. O niczym innym nie marzyłam jak tylko znaleźc sie szybko wsród ludzi, którzy czują to co ja. Pamiętam jak pisałam co sie ze mną dzieje i czy jest ktos kto tak samo to odczuwa, a tu odezwało się kilka osob, które wiedziały o czym mówie. To przyniosło mi ulge. Moja kolezanka - również o duzym stopniu wrażliwosci - powiedziała mi, ze to dar. Że własnie o to chodziło. Że szukamy Boga a to własnie ten "wstrząs" to Jego ręka. Z całej Polski jest nas tak naprawde pewnie garstka osób, które przezyły to tak wewnętrznie. Czytałam na bieżaco komentarze przy zapalonych zniczach i dzieki temu wiem, ze np. Pani Grazyna i mama nadal tkwią w tej bezsilnosci. Czuję to po zadawanych przez Nie pytaniach, po Ich słowach. Znam je, ponieważ zadaję takie same. Niestety każdy ma swoją "codziennosc", swoją rodzinę, obowiązki. Boję się powiem szczerze drapać to wszystko od nowa. Za duzo jeszcze we mnie pytań bez odpowiedzi... Boję sie, ze znowu "odpłynę" w wirtualny swiat i stanę sie nieobecna... Piszecie, że wiele osób nie rozumie co przezywamy, np. mężowie. Ja tez cięzko miałabym wytłumaczyc, ze pragnę jechac do Hajnówki. Dziwilismy sie pani woźnej. Tyle pytań, tyle żalu, że przeciez mogła pomóc, zabrać, przecież tak prosił... A jak Ona miała to zrobic? Wystaczyło, ze mąż sie sprzeciwił tak jak wielu teraz powiedziałoby nam, że zwariowałysmy gdybysmy chciały przygarnać dziecko, zwłaszcza nielegalnie. To wszystko nie było takie proste dla zwykłych ludzi. Ale mogło byc proste dla osób naprawde mogących coś zrobic (Pani kurator, nie wspominając juz o tym, że pierwszym do obrony miał byc przecież rodzic). Moje zycie uległo mega przewartosciowaniu co przyniosło za sobą wiele plusów. Niestety inaczej tez spojrzałam na sprawę śmierci, co jest dla mnie przerazające. Nagle dotarło do mnie, ze wszystkich nas to czeka... Pragnę nie mieć racji. Pragnę by rację mieli Ci, którzy wierzą. Zdania o Aniołkach w niebie, o tym, że te biedne dzieci bawią się teraz beztrosko i są szczesliwe są naprawde piekne i poruszające. I choc doskonale wiemy, że Ich ciałek juz nie ma, nadal mówimy, ze się bawią, biegają po łące... Jak w takim razie to robią? Czy naprawdę istnieje dusza? Jesli tak to skoro mamy sie kiedys jeszcze wszyscy spotkac w innym swiecie to jak wytłumaczyc spotkania np. dusz niemowlaków, które tak szybko odeszły ? Nie umiejące mówić, chodzic. Będa sie spotykac dusze niemowlaków i osób np. 90 letnich ? Szukam odpowiedzi na moje pytania, zaczęłam wiecej czytac, czekam na cud... Dla mnie sam fakt, ze po smierci juz nigdy nie wypiję kawy z ukochaną osobą i nigdy nikogo juz nie przytulę jest wystarczający by czuc z tego powodu przerazenie i bezradnosc. Danielka tez juz nigdy nikt nie przytuli mimo, iz chcemy wierzyc, ze tak sie stanie. Jak mozna przytulic kogos kogo nie ma. Tym bardziej boli wiec fakt, ze jesli to zycie jest jedynym to dlaczego są osoby, które decydują o długosci zycia drugiego człowieka. Zwłaszcza dziecka. Ja w historii Danielka odczytuje cos innego. Jakis symbol, przesłanie dla kolejnego pokolenia. Zawsze ruszało mnie na wieść o krzywdzie dzieci ale to co przezyłam przy tym chłopczyku jest czyms magicznym, czymś bardzo dla mnie dziwnym. Do dzis słuchając kilku utworów, których słuchałam w tamtym okresie powoduje, ze płaczę. Mam wrażenie, ze przez te wszystkie dni mojego płaczu wszedł we mnie i pokazał mi dokładnie co czuł. Bo jak nazwać uczucie jak gdyby coś od srodka rozszarpywało wnętrznosci... Czy takie cos sie czuję gdy widzi się zamykające sie drzwi za kims, kto miał podać pomocną dłon, wyrwać z koszmaru ? A co sie czuje gdy do główki 6-latka dociera informacja, że to koniec, że jednak nie ma odwrotu. Że jedyna szansa na ratunek znika za drzwiami ? /Próbuję nie płakać.../ Rozpisałam sie jednak. Wiedziałam, ze tak to sie skonczy. Pytacie o datę urodzin Danielka. Ja równiez pomyslałam o przedszkolu. Z tym, ze nie wiem czy udziela takiej informacji. Strasznie jest zyc we wrzesniu, nie wiedząc czy własnie nie mija "ten dzien"... Czy juz był? Czy dopiero będzie ? Tyle chciałabym sie o Nim dowiedziec. Tak bardzo żal mi Jego straconego zycia. Taka cudna buzia sie do nas usmiecha. Robiąc to zdjecie do głowy by Mu nie przyszło, ze kiedys tyle osób bedzie na nie patrzec. Na ten uśmiech, na te oczy. ech, żal przeogromny......... Aniu, słowa z Pisma Św. są przerazające. Juz dawno temu wiele zapisków budziło we mnie kontrowersje. O tym, ze kobieta mająca krwawienie jest nieczysta. Że kazdy kto ja wtedy dotknie równiez jest nieczysty. Albo, że powinno sie oddac Bogu swoje dziecko w ofierze i ludzie byli skłonni to zrobic. Któż z kochających rodziców chciałby to zrobic. Byc moze rzeczywiscie winowajczyni kierowała sie tymi słowami. Byla mowa o tym, ze czytała Pismo Św. Czuje sie wiec wytłumaczona, postepowała zgodnie z wolą Bożą. Wydaje mi się, że jesli jest Ktos nad nami, Stwórca, Siła Wyzsza to ubolewa nad tym co robimy tu na ziemi. Moze zle interpretujemy Biblie. Moze ktos to jednak zle napisał, nie wiem. A jesli dobrze to w takim razie co za absurdy są tam powypisywane. Mam mętlik w głowie i przyznam szczerze o wiele łatwiej mi sie zyło sprzed koncem czerwca. Teraz to juz jest jakas taka zbyt mocna swiadomosc tego co nas czeka. A było tak beztrosko i radosnie w oczekiwaniu na wakacje. A tu niespodzianka. Połowa wakacji wyciętych z zyciorysu. Ale moze i dobrze. Daniel cierpiał, dlaczego i my teraz mamy nie pocierpiec. Nie mógł płakac, wypłakaliśmy morze skrywanych przez Niego łez. Byz moze tak własnie miało sie stac, żeby ruszyło serca choc garstki osób w tym kraju. Moze jest w tym jakis ukryty cel. Pozdrawiam Was serdecznie. Ciesze sie, że jestescie.
Zgłoś SPAM
mama
Danielku kolejna sprawa - dziewczynka 3 latka niepełnosprawna zagłodzona na śmieć i zostawiona w zamkniętym pokoju na 3 dni ze szczurami, pluskwami, pchłami .......
Zgłoś SPAM
Grażyna z Torunia
(bliska sercem)
Czy ktoś z Warszawy nie mógłby zapytać w przedszkolu Danielka o prawdziwą datę Jego urodzin? Tajemnica danych osobowych raczej nie dotyczy osób zmarłych, zwłaszcza przed wprowadzeniem ustawy o ochronie danych osobowych w sierpniu 1997 r. Kochany Danielku...
Zgłoś SPAM
Ania
Szczególnie to:"– Karcenia chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz – nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę (Prz 23,13-14)." Myślę, że dlatego oprawczyni nie żałuje. Wsłuchiwała się tylko w te słowa, była nadgorliwa. Niestety nie sprawdziło się - dziecko umarło. Umarło w męczarniach.
Zgłoś SPAM
Ania
Marzena, ten gość, który na spółkę z żoną napisał tę chorą książkę, zalecając karanie rózgą już kilkumiesięcznych dzieci, również jest "głęboko wierzący" Na stronie http://www.pan-zet.pl/2011/09/jak-wytresowac-dziecko.html, jest przytoczone czym się kierował:" „Porozmawiajmy więc o karceniu cielesnym. Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go – w porę go karci (Prz 13,24). To, czego uczy Bóg, stoi w wyraźnej sprzeczności z uczuciami i przekonaniami wielu rodziców Przytoczony werset jasno stwierdza, że niestosowanie rózgi wynika z braku prawdziwej miłości rodziców do dziecka. „Ależ nie!" – krzyczy matka – „zbyt mocno kocham swoje dziecko, żeby je bić". Rodzic, który odpowiada w ten sposób nie rozumie: 1) autorytetu Słowa Bożego, 2) natury miłości, 3) swych własnych uczuć, 4) charakteru Boga, ani 5) potrzeb dziecka. 1. Zrozumienie autorytetu Słowa Bożego Ten sam Bóg, który powiedział: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im... (Mk 10,14), powiedział też: – Karz syna swego, dopóki [jeszcze] jest nadzieja, i nie zważaj na jego narzekanie (Prz 19,18). – Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go - w porę go karci (Prz 13,24). – W sercu chłopięcym głupota się mieści, rózga karności wypędzi ją stamtąd (Prz 22,15). – Karcenia chłopcu nie żałuj, gdy rózgą uderzysz – nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a od Szeolu zachowasz mu duszę (Prz 23,13-14). – Rózga i karcenie udziela mądrości; chłopiec pozostawiony sobie jest wstydem dla matki (Prz 29,15). – Karć syna: kłopotów ci to zaoszczędzi i pociechą twej duszy się stanie (Prz 29, 17).” 5. „Ci, którzy wymawiają się od korzystania z rózgi, twierdząc, że w ten sposób postępują sprawiedliwie, potępiają tym samym Boga. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi (Hbr 12,6-8).”
Zgłoś SPAM
Ania
Jeszcze w 2010 roku wydano książkę pt.:"Jak trenować dziecko?" Michaela i Debi Pearlów. (W 2012 po protestach i listach do wydawcy wycofana z obiegu) Cytat ze strony: http://stopklapsom.pl/artykuly/instrukcje-bicia-dzieci/klaps-biblijna-rozga "Nie dowiemy się z opisu książki, że jej prawdziwa treść nie ma nic wspólnego z pełnym miłości rodzicielstwem, lecz jest odrażającą instrukcją bicia dzieci „już od pierwszych miesięcy życia”. Nie dowiemy się, że autorzy zalecają bicie dzieci niemal od urodzenia, rózgą – i to nie tylko „za karę”, ale też w ramach „treningu” (tresury!). Cytat: Kiedy moje dzieci wchodziły w wiek, gdy potrafiły już raczkować (w jednym przypadku toczyć się) po pokoju, rozpoczynałem sesje treningowe. Spróbujcie sami. Umieśćcie jakiś atrakcyjny przedmiot w zasięgu dziecka, na przykład w rogu pokoju, do którego dziecku nie będzie wolno wchodzić, albo na stole, gdzie stoi sok jabłkowy. Kiedy dziecko go zauważy i ruszy w jego kierunku, powiedzcie miłym i spokojnym głosem: „Nie, nie dotykaj tego”. Ponieważ w tym wieku dziecko zna już słowo „nie”, zatrzyma się na chwilę, spojrzy na was ze zdziwieniem, a potem odwróci się i chwyci przedmiot. Wtedy spokojnie wymierzcie mu jeden korygujący raz rózgą w rękę, mówiąc jednocześnie: „Nie”. Pamiętajcie, że w tym momencie nie karzecie dziecka, ale je ćwiczycie. Jeden raz małą rózgą wystarczy. (s. 21) Mowa o niemowlętach! Ledwie raczkujących (czy wręcz tylko „toczących się”) dzieciach! Uderzenie dziecka rózgą autorzy (czy raczej: tłumacz) określają mianem „KLAPSA rózgą” (!). Według nich dziecko podczas otrzymywania lania nie powinno płakać. Jeśli płacze, powinno się bić je mocniej i dłużej. Aż przestanie. Czy to ma być ta samokontrola trenowana od dzieciństwa? Nie chcę wiedzieć."
Zgłoś SPAM
Joanna
Nie wiem czy jest wlasciwa.Wiem natomiast na pewno ,ze Daniel urodzil sie we wrzesniu 1974 roku ,dlatego date pierwszego wrzesnia przyjelam za optymalna. Tutaj aby zalozyc strone pamieci trzeba podac pelna date urodzenia.
Zgłoś SPAM
Strony:   « poprzednia    1   2   ...   109   110   111   112   113    następna » 
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
-
Joanna Kruszynska
20.08.2013
 
-
Ceremonię prowadził
To my,ludzie dobrej woli chowamy to dziecko z wielkimi honorami,kazdego dnia...