Odtwarzanie Kliknij, aby rozpocząć odtwarzanie Pauza Pauza
Wczytywanie
 
KuPamięci.pl

Paulina Sosnowska


* 14.01.1990

 

+ 12.05.2010

Miejsce pochówku: Cmentarz Parafialny Lębork ul. Kaszubska

,

woj. pomorskie

 
Licznik odwiedzin strony
251278
34 Lata Temu
34 Lata Temu, blisko 14 lat temu. Te liczby robią wrażenie, ale pomimo ich ogromnej wagi nie niwelują naszego połączenia, nie są w stanie odebrać mi tego co czuję, tego co pamiętam, a niestety odebrały mi wszystko to co mogłoby być tu i teraz, co czternaście lat temu zostało bezpowrotnie przekreślone. Moglibyśmy dziś świętować ten dzień o 180 stopni inaczej, ta niedziela mogłaby być okazją do wspólnego spędzenia czasu, powspominania dawnych lat w tym dzieciństwa, może byśmy też rozmawiali o przyszłości, nie wiem, ale chciałbym z całego serca mieć taką możliwość, tej możliwości nie mam, to już czternaście razy kiedy czternastego stycznia nie ma Cię tu gdzie powinnaś być, tu gdzie było twoje miejsce. Lubiłaś wyzwania, lubiłaś zrobić coś po swojemu. Lubiłaś wyjść na przeciw, na swój wyjątkowy sposób wyciskałaś z każdego dnia tyle ile trzeba było z niego wycisnąć, często stawiałaś sobie wysoko poprzeczkę, ale wiem, że po prostu tak musiałaś, chciałaś być wszędzie.... no i jesteś. Pomimo, że twój sen trwa już czternaście lat, to jesteś wszędzie, w każdym etapie mojego życia i w tych nowych etapach, które są jeszcze przede mną, będziesz już na zawsze. Mam takie wewnętrzne wrażenie, że jeśli los pozwoli i dożyję sędziwego wieku to wciąż będziesz, będziesz moją siostrą starszą o dwa lata. To trochę wpada w konflikt, taki logiczny konflikt, bo jestem już dwanaście lat starszy, ale wciąż tylko w tych liczbach, w mojej głowie nigdy nie przekroczyłem tej bariery, nie potrafię dopuścić do myśli tego, że przekroczyłem tę granice wieku tak mocno i wyraźnie. Pamiętam nasz wyjazd w góry, było wspaniale, wchodziliśmy wspólnie w śniegu na kasprowy wierch, z kanapkami, termosem i z tabliczką czekolady. Pamiętam też jak po 8 latach już sam stanąłem w miejscu w którym staneliśmy wspólnie, było to mi potrzebne, zaczerpnąć głębokiego oddechu i przepięknych widoków, utrwaliło mi to moje wspomnienie. Jako nastolatkowie uwielbialiśmy robić niespodziankę w naszym domu, co roku ubieraliśmy wspólnie choinkę najwcześniej jak się dało, już na początku grudnia wyciągaliśmy choinkę i ją stroiliśmy w wielkim pośpiechu, żeby zdążyć przed powrotem rodziców z pracy. Robiliśmy wiele takich akcji i z uśmiechem na twarzy wspominam jak czasami wpadaliśmy na pomysł typu przemeblowanie w domu, nie do końca mama była z naszych pomysłów zadowolona, ale się z tego śmieję, to było piękne. Zamykam oczy i widzę te czasy, są bezcenne, nie sposób tych wspomnień wycenić tym bardziej o nich zapomnieć. Czternaście lat temu zasnęłaś i wciąż śnisz.... a może od czternastu lat obudziłaś się w swoim niebie, w którym masz nas wszystkich przy sobie, może jesteś szczęśliwa i uśmiechnięta jak zawsze, może obchodzisz tam dziś swoje urodziny, może w twoim niebie siadamy dziś przy urodzinowym stole, może masz nas tam wszystkich i nie czujesz tej pustki którą czujemy my po twoim odejściu. Jesteś, byłaś i będziesz w moim życiu, czas tego nie zmienił i nic tego nie zmieni. Dwunasty Maja nie zwyciężył.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2023
To moje 13 wspomnienie związane z Pierwszym dniem listopada w tym wirtualnym miejscu. W miejscu które wspólnie stworzyliśmy, żeby przetrwać tę wielką wojnę pomiędzy tęsknotą, a bezlitosnym upływem czasu. Każdego dnia, małej lub większej chwili na własnej skórze doświadczam tej kłótni myśli, żalu, często gniewu i niezrozumienia. Doświadczam walki pomiędzy czasem a tęsknotą.... Nie zgodziłem się, nie zgadzam się i się nie zgodzę, na to, że ktoś kto był obok przez osiemnaście lat mojego życia, ma przeminąć, ma być zapomniany, ma zostać odsunięty z mojego życia, to nie my, to na pewno nie dotyczy nas.... nie dotyczy nas od ponad trzynastu lat. Żyję już ponad trzynaście lat dłużej, mam już rodzinę, mam córkę, mimo tego szczęścia mam duży kawał serca zarezerwowany tylko dla ciebie. Czas płynie, jest bezlitosny, pokazuje też mi nową rzeczywistość, że za ponad cztery lata dojdę do momentu, do jakiegoś zupełnie nowego dla mnie uniwersum tej tragicznej historii, za ponad cztery lata będę już na tej dziwnej połowie.... to będzie osiemnaście lat odkąd Cię straciliśmy, a Ja żyłem u twojego boku przez osiemnaście lat swojego życia, wydaje się to nierealne, ale minie dokładnie tyle lat. Osiemnaście świąt Bożego Narodzenia, osiemnaście świąt wielkanocnych, osiemnaście urodzin mamy, taty, babci, dziadka, cioci, naszej kuzynki, przyjaciół i znajomych. Osiemnaście urodzin moich i osiemnaście urodzin nie pisanych tobie. To dopiero będzie kolejna granica, która mogłoby się wydawać, że coś zmieni, jednak jeśli ta granica jest przestawiana dalej z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok.... to i za te cztery lata najprawdopodobniej będę w tym miejscu, w naszym "pokoju" wspomnień. Jesteś tu, w tej przestrzeni wspomnień gdzie mogę wspomnieć coś o tobie, o tym, że byłaś, że żyłaś, że miałaś marzenia, plany, że było przed tobą całe życie. Do dziś jestem świadkiem tego jak ktoś wypowiada się na temat swojego rodzeństwa z takim podejściem jakby słowa negatywne na temat siostry czy brata nie miały znaczenia, jakby nie było w tym nic złego.... a dla mnie mają i to nie tak, że mam tak nagle po 2010 roku.... nie, to nie to. Po prostu nie stać mnie było w wieku piętnastu, szesnastu, siedemnastu i w końcu osiemnastu lat, aby powiedzieć złe słowo na temat siostry, nie w oczy, a za plecami. Nie znajdzie się taka osoba, która powie mi, że nie mówię prawdy, nigdy nie powiedziałem komuś złego słowa na temat mojej siostry. Kiedyś nawet usłyszałem "Ty serio Ją tak kochałeś?" usłyszałem to od osoby która ma młodszą siostrę i jak tak sobie teraz o tym pomyślę to nie wiem czy to tak naprawdę powinno wyglądać, bo nie wiem czy po takich słowach miałem się poczuć jak ktoś gorszy, a może miało mi to otworzyć oczy, że jednak u nas było wszystko inaczej. Dla kogoś może to niewiele, a dla mnie to bardzo dużo kiedy słyszę jak ktoś opisuje swoje rodzeństwo wtedy z podwyższoną uwagą słucham to co ma do powiedzenia i czuję dumę, że co prawda już straciłem siostrę, ale wiem i mam tego świadomość, że przed jej odejściem nigdy nie wypowiedziałbym się na jej temat nieprzychylnie, nigdy. Chciałbym móc opisać w słowach, ale nie potrafię, mogę jedynie postarać się pokazać swojej córce to w jaki sposób można zbudować bezwarunkową więź, ale też nie sposób przekazać, pokazać, narysować i wytłumaczyć z jakimi konsekwencjami dźwiga się tę więź kiedy jedna ze stron odchodzi nagle z dnia na dzień bez możliwości pożegnania się. Ktoś kiedyś użył mądrych słów, że każdy z nas dźwiga swój krzyż tu na ziemi, myślę, że swój dostałem miesiąc po swoich osiemnastych urodzinach i dźwigam go, ale nie w pracy, nie na piwie ze znajomymi, nie mam go wyrytego na głowie, mam go w naszym "pokoju" w tej wirtualnej przestrzeni i w swoim sercu, schowany głęboko, żeby nikt nie mógł go odkryć. Tęsknię, to światło trwa i będzie trwać nadal, nieprzerwalnie od ponad trzynastu lat.... 12 Maja nie zwyciężył.
Zgłoś SPAM
13 Rocznica Odejścia
13 rocznica odejścia Dziś około godziny 17:50 wybija pełne 13 lat. Czas upłynął szybko (tak by się mogło wydawać) jednak za tą 13-nastką kryje się aż 4748 dni, 156 miesięcy i to już robi wrażenie. Jednak czas nie jest dla nas przeszkodą, a długim przecinkiem, który od 13 lat robi się coraz dłuższy, nie potrafi on jednak zamazać nas, abyśmy od tak mogli o sobie zapomnieć.... stoi za tym morze naszych wspólnych wspomnień, ale też morze żalu i niekończąca się tęsknota. I choć ten czas nadal biegnie, co za tym idzie życie ulega zmianie i przemianom, ale na samą myśl o tym co się stało 12 Maja 2010 roku, ten zaciśnięty sznur ściska o wiele mocniej w tym dniu, dzisiaj. Chciałbym się tyle dowiedzieć, ale chyba jeszcze więcej przekazać, jeszcze więcej pokazać, pochwalić się i najzwyczajniej w świecie się pożalić. Nie mogę tego zrobić, nie było nam dane usiąść przy stoliku z kawą i porozmawiać. Choć w wyobrażeniach potrafię to sobie wyobrazić, ale nie wiem jak byś dziś wyglądała, wiem jak wyglądam Ja, ale nie potrafię sobie wyobrazić Ciebie starszej. Jak by to miało dziś wyglądać? Jestem 13 lat starszy odkąd ostatni raz wymieniliśmy się naszym ostatnim spojrzeniem, widzę twoje piękne lazurowe oczy, widzę Ciebie taką jaką byłaś wtedy, piękną 20 letnią młodą kobietą, dziś miałabyś 33 lata, a Ja nie potrafię zwizualizować tego jakbyś wyglądała. Wiem, że twoje ciepło i twoje dobre serce nie uległoby zmianie, miałabyś zapewne inny pogląd na świat, niż ten który znam Ja, dokładnie tak jak na przestrzeni tych 13 lat zmienił się on i u mnie. Myśląc i wspominajac Ciebie za każdym razem czuję gorąc od środka, nie dzieje się tak bez przyczyny, bo od zawsze byłaś dla mnie jedną z najbardziej wyjątkowych osób w moim życiu, kimś kogo nie można odrzucić, odmówić rozmowy czy wspólnego spędzenia czasu, ale to od zawsze była twoja zasługa, tego w jakich barwach pokazałaś mi świat. Chciałbym przedstawić ci moją córkę, mój mały cały świat, ale to niemożliwe, a Ja nie mam takiej mocy, nikt jej nie ma. Najszczerzej w świecie wierzę w to, że pokochałabyś Ją tak jak Ja ją pokochałem i wiele bym dał abyś owinęła Ją swoim płaszczem opiekuńczości i tej bezcennej miłości, jednak moja Lilka nigdy nie pozna swojej ukochanej cioci. Jedyne czego mogę ci obiecać to, że kiedy dorośnie będę Cię przy niej wspominał, żeby wiedziała, że tata miał siostrę, siostrę która bardzo kochała i która była osobą niezwykle prawdziwą i wrażliwą. 12 Maja odebrał nam to o czym wspomniałem wyżej, zaburzył tę możliwość, że moglibyśmy być dalej razem. Już na pewno nie w swoich pokojach, bo zapewne mieszkalibyśmy oddzielnie, ale jednak bylibyśmy tu gdzie powinniśmy, zawsze pod telefonem, na niedzielnym obiedzie, u babci i dziadka na urodzinach, u rodziców na kolacji.... mógłbym pojechać do siostry na kawę, to tak niewiele, jednak z mojego trzynastoletniego punktu widzenia to niesamowicie dużo. Tymczasem Ja wciąż Tęsknię i w moim sercu wciąż jest i będzie kawał miejsca dla Ciebie, nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Byłaś, jesteś i będziesz częścią mojego życia, a ta trzynasta rocznica jest dowodem, ale tego, że Dwunasty Maja nie zwyciężył.
Zgłoś SPAM
33 Urodziny Paulinki
Dziś moja siostra ukończyłaby 33 lata, dziś świętowalibyśmy jej dzień u niej w domu, w gronie najbliższych, tym wyjątkowym dniu bylibyśmy razem, przyszedłbym do niej z moją córeczką, do swojej cioci na urodziny, brzmi nierealnie, ale gdyby Paulinka żyła to zapewne tak by było. Zwykłe wypicie kawy, złożenie życzeń w dniu urodzin, przekazanie jakiegoś prezentu, to tak niewiele dla kogoś kto ma to pod nosem, kto ma przy sobie osobę z którą się wychowywał, dla mnie to ogromnie wiele, dla mnie to coś o czym pomyślę i nie potrafię tego ubrać w odpowiednie słowa, aby wybrzmiały dokładnie tak jak to czuje. Czy zazdroszczę? zazdroszczę! Nawet u osób, które nie potrafią wycisnąć ze swoich relacji tego owocu to i tak zazdroszczę, że nadal mają taką możliwość, a Ja choć bardzo chcę, nie potrafię zrobić nic więcej jak zamknąć oczy i przypomnieć sobie ostatnie wspólne spędzone urodziny Paulinki dokładnie 13 lat temu, mogę dziś stanąć przed jej ogrodem, a w domu wieczorem wspomnieć ten wyjątkowy czas, który kiedyś miałem na wycięgnięcie ręki, a dziś jest tak odległy. Zmieniło się tak wiele, skupiając się na tym, że minęło blisko 13 lat odkąd Paulinka odeszła, mam wciąż mieszane uczucia, z jednej strony jest to ogromny kawał czasu, a w głowie nadal mam te wspomnienia, które pokazują, że te 13 lat nie jest tak bardzo odległe jakby mogło się wydawać. Byłaś i dla mnie jesteś zawsze dwa lata starsza, tak było i tak czuję, ale wiem, że wizualnie zmieniłem się nie do poznania, po naszych rodzicach również widać upływ czasu. Mam wrażenie, że gdybyś dziś stanęła u progu naszych drzwi ciężko byłoby ci uwierzyć w to, że tak się wszystko zmieniło. Dla mnie masz 33 lata, nie 20, ale nie potrafię i nie mam siły wyobrazić sobie tego jak dziś byś wyglądała, mogę przypuszczać, domniemać, nic więcej. Nie potrafię wskazać tego jakby dziś wyglądało twoje życie, a niejednokrotnie staram się to zwizualizować, ale w jakiś sposób nie mogę tego zrobić. Chciałbym, żebyś dziś chwyciła w swoje ręce moją córeczkę i otuliła Ją płaszczem tej silnej miłości którą przez tyle lat przekazywałaś i mnie, ten widok by mnie znów zahipnotyzował, chciałbym doznać tego uczucia, tego szczęścia, tej dawnej wspaniałej harmonii, dziś żyję w swojej harmonii, ale wiem, że nie jest ona taka jak kiedyś, że brakuje wielkiego puzla, który już nigdy nie zostanie odnaleziony. Znaczysz dla mnie tak wiele.... nadal pomimo tylu lat rozłąki. Zawsze znajdę czas dla ciebie, zawsze znajdę miejsce dla ciebie, nigdy cię nie zapomnę. Dwunasty Maja nie zwyciężył.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2022
Znów spotykamy się w moim wirtualnym kącie, w moim azylu pośród najpiękniejszych wspomnień, spostrzeżeń i mimo, że czas nie pozwala mi być tak aktywnym jak wcześniej, to wracam tu do tej przestrzeni tak często jak mogę, chociaż na chwilę, aby znów zanurzyć się w tej lawinie wspomnień. Dziś jest Pierwszy dzień Listopada i tak jak każdego roku ten dzień przypomina nam, żeby się na chwilę zatrzymać i zaczerpnąć wspomnienia o kimś, kto był dla nas ważną częścią życia, myślę, że każdy z nas ma taką osobę, o której chciałby pomyśleć bardziej, inaczej. Jak co roku, chociaż myślę, że w dalszym ciągu nie potrzebuje czekać na teń dzień, aby zatrzymać swój czas dla wspomnienia o mojej siostrze, w ciągu roku można przeżyć kilkadziesiąt Pierwszych Listopada i każdy przechodzi przez to indywidualnie co jest jak najbardziej prawidłowe. Dla mnie mimo upływu tak wielu lat, można już rzec, że jest to kilkanaście lat, to wciąz uczucie jakim darzę siostrę nie pozwala mi na przebaczenie losowi tego co nam zrobił. W moim życiu jednak zmieniło się tak wiele, mam w domu piękną zdrową córeczkę, tak bardzo chciałbym, żeby Paulinka była w tym czasie obecna, świadoma tak wielkiego wydarzenia w moim życiu, takiego szczęścia i uczucia którego nie potrafię ubrać w słowa. Wiem, że byłaby wspaniałą ciocią, wyjątkową, zapewne byłaby mamą chrzestną, największą przyjaciółką mojej córki. Chciałbym móc zobaczyć z boku jej radość z mojego szczęścia, choć wiem, że zapewne zdążyłbym dużo przed tym zostać wujkiem dla jej własnych dzieci, los nie pozwolił na rozwój tej historii, zatrzymała się ona ponad 12 lat temu, 12 Maja, nie dał szansy tej pięknej młodej kobiecie na dalsze życie, na poznanie świata, na założenie własnej rodziny, na posiadanie własnych pociech, podobno dla kobiet jest to najpiękniejsze wydarzenie w życiu, nosić pod sercem jeszcze mniejsze serce. Moja siostra nauczyła mnie tak wiele, nauczyła mnie światła, które jest zapalone nawet po odejściu, jest świętym przykładem na to, że więź, a co za tym idzie miłość w relacji siostra-brat jest jedną z tych najsilniejszych, bo przecież trwam w tym poczuciu już tyle lat, Paulinki nie ma, ale pamięć o niej jest nieprzerwana od ponad dwunastu lat i to dowodzi tego kim była i jak wiele znaczyła nie tylko w moim życiu, ale także obowiązkowo w życiu rodziców, mamy i taty. Swym wielkim sercem przywiązała nas do siebie bardzo grubym sznurem, który nie chce puścić i Ja nigdy nie zwątpiłem nawet przez chwilę w tę miłość, przez tyle lat. Zaraz nadejdzie moment o którym bardzo dużo rozmyślałem w ostatnim czasie, moment w którym przyprowadzę swoją córkę przed ogród mojej siostry, boje się tego uczucia, będzie to dla mnie bardzo przykre, bardzo niesprawiedliwe i bolesne, bo nie w taki sposób powinny się poznać dwie najważniejsze mi osoby, to nie powinno wyglądać w ten sposób i ja mimo upływu tylu lat nadal się nie zgadzam z tym co się wydarzyło, od tylu lat się powtarzam, ale to nie tak miało wyglądać, wszystko miało być inaczej, po naszemu w tej nostalgicznej harmonii sprzed lat. Nie potrafię odpowiedzieć sam sobie na pytanie czy kiedyś się pogodzę z własnymi refleksjami, że tak miało być, że musiało się tak stać, dla mnie to niemożliwe mimo, że 2010 rok to tak przytłaczająco dawno temu, może po prostu muszę żyć z tą świadomością, że będę miał już tak zawsze. Bardzo tęsknie, dziwnie to zabrzmi, ale tęsknie też za tym co niestety nigdy nie nastąpi. Tęsknie za tym co było, ale dziś cieszę się też z tego co nadejdzie, to dla mnie bardzo duża zmiana. Nigdy nie zwątpiłem, nigdy nie odłożyłem nagłego wspomnienia na później. Te światło trwa i tak już będzie zawsze. 12 Maja nie zwyciężył, nigdy mu się nie udało.
Zgłoś SPAM
12 Lat Temu
Dzisiaj mija dwunasty rok odkąd życie moje i mojej rodziny zmieniło się bezpowrotnie, to była największa i najbardziej bolesna zmiana w naszych życiach. Ten dzień oddzielił nas od siebie, ale tylko fizycznie, bo mimo upływu tak wielu lat.... Ja wciąż myślą i sercem jestem przy mojej siostrze. 12 Maja nas zmienił, zmienił całą moją rodzinę.... ze "zwykłego" trybu życia przeszliśmy wtedy w zupełnie inny tryb, w przepełniony niewiedzą, żalem, zaskoczeniem i mnóstwem pytań pozostających bez odpowiedzi. Z biegiem czasu uświadomiłem sobie, że nie otrzymam odpowiedzi na wszystkie pytania w mojej głowie, na to dlaczego tak się stało? Szukałem wielu odpowiedzi na wiele różnych pytań, lecz z wcześniej wspomnianym biegiem czasu przestałem ich szukać, bo w swojej świadomości wiedziałem, że Paulinka na swój niewdzięczny los nie zasłużyła w żadnym stopniu i chyba żadna odpowiedź w tej kwestii by mnie nie usatysfakcjonowała, bo jak mógłbym tak po prostu poddać się temu, że coś lub ktoś napisał jej taki, a nie inny scenariusz. Przez te dwanaście lat zmieniło się tak wiele, na świecie, w moim mieście, w naszym domu, wszędzie, nastąpiło tyle zmian które chciałbym Jej pokazać, w których chciałbym poznać to co ma do powiedzenia. Mam już 30 lat, Paula dziś miałaby 32 lata, a to wszystko zaczęło się dwanaście lat temu, byłem zwykłym osiemnastolatkiem, a ona dwudziestoletnią młodą kobietą, której zostały odebrane dziesiątki lat życia. W tej "bajce" miała być nadal wspaniałą córką, siostrą, wnuczką, przyjaciółką, znajomą, dobrą osobą, a i też mamą, ciocią, babcią, miała być i żyć. Mieliśmy się zestarzeć, a po drodze przeżyć multum wspaniałych chwil w naszych domach, mieszkaniach, w podróży, przy kawie, przy piwie, przy ognisku, na spacerze, w złości i radości, w chwilach słabości i ekscytujących momentach, mieliśmy żyć i być dla siebie na wyciągnięcie dłoni, a nigdy nie w takiej formie, nie we wspomnieniach. Chciałbym wiele jej przekazać, przede wszystkim te wszystkie zmiany w życiu, tego jak niewątpliwie Za kilka miesięcy odmieni się moje życie i czuję ogromne szczęście w tym, że urodzi mi się córeczka - tak ważne wydarzenie ominie moją siostrę, niepodważalnie jest to pewna nowa historia. Będzie dane mi być rodzicem, chociaż może z trochę innej strony niż miałoby to miejsce w jej przypadku, los jej nie pozwolił doświadczyć tego uczucia, podobno dla każdej kobiety najpiękniejszego w życiu, a Ja ten zawsze dwa lata młodszy od niej doświadczę bycia tatą. To bardzo bolesne, bolesne z tej perspektywy, że tu w tym świecie Paulinka nigdy nie pozna mojej córki, a córka nigdy nie pozna wspaniałej cioci, ale zrobię co w mojej mocy, aby obdarować córkę tym ciepłem i wartościami które dziś w jakiś sposób skrywam w sobie, a których nauczyła mnie moja siostra, aby któregoś dnia dowiedziała się tego, że w naszym świecie była kiedyś piękna młoda kobieta, dzięki której tak wiele się nauczyłem, której nagłe odejście odmieniło nas na zawsze. Chcę żeby wiedziała, że mogła mieć ciocię, zapewne swoją matkę chrzestną, która by otuliła swoją chrześniaczkę wielkim sercem, która bez żadnego pytania śpieszyłaby z pomocą, do której drzwi byłby zawsze otwarte. W obliczu tak wielkich zmian, zawsze staram sobie zwizualizować przyszłość, a w przypadku Paulinki już niestety muszę wizualizować przeszłość i teraźniejszość i tak często mam, że zastanawiam się nad wieloma możliwościami tego jak mógłby wyglądać przebieg jej życia po dwunastym maja i wydaje mi się, że zmodyfikowałaby kilka spraw i ruszyła dalej, na pewno już dawno miałaby swoją pociechę, możliwe, że swoje własne małe odbicie lustrzane, perłę którą pielęgnowałaby na swój sposób, wyjątkowy sposób. W tym wszystkim niestety, ale nie jestem w stanie zwizualizować sobie jej pięknej twarzy, nie potrafię, ciężko mi w tym dostrzec piękne niebieskie oczy, ciężko dostrzec mi twarz 32 latki, mimo że minęło 12 lat to może zmiany nie byłyby jakieś nadwyraz wielkie to i tak nie potrafię tego przeskoczyć i to bardzo dziwne wrażenie, że nie mogę zobaczyć jej jako nieco starszej osoby. Pragnę jej ponownie podziękować za to, że pomimo upływu dwunastu lat, uczucie jakim Ją darzę nie wygasło, nie wyparowało po tej długiej drodze rozłąki, to jej największa zasługa, tego, że fizycznie jej tu nie ma, a jednak pozostawiła po sobie tak wielki znak. Dwunasty Maja nie zwyciężył, nigdy nie udało mu się przebić tej ściany wspomnień.
Zgłoś SPAM
32 Urodziny Paulinki
Dziś Paulinka ukończyłaby 32 lata Już rocznikowo od 12 lat nie ma jej wśród nas. 32 lata, kwiat wieku, można by powiedzieć, że to taki "późny" początek tego co zaczyna przynosić życie. Pełna dorosłość, odpowiedzialność i jak najbardziej odpowiedni wiek na założenie własnej rodziny, na wyzwania jakie się z tym wiążą, jednak wielu młodym osobom nie było to pisane, w tym nie było pisane Paulince, która uważam w mojej ocenie zasługiwała na to aby sprostać tym wyzwaniom, aby może już dawno w tym wieku zostać mamą, w tej roli sprawdziłaby się idealnie, przekazałaby swojemu dziecku, albo swoim dzieciom wszystko to co miała do zaoferowania, byłaby najlepszą mamą. Otuliłaby dzieci swoim pięknym płaszczem wartości, ciepła i poczucia takiego wewnętrznego spokoju, tak jak zrobiła to ze mną, choć dzieliły nas dwa lata różnicy, to faktycznie niewiele, ale zbudowała w nas taką relację, że po prostu oczywistym było i nadal jest, że była jest i będzie dla mnie największym autorytetem. Wielkimi krokami zbliża się dwunasty rok jej nieobecności, ale tylko fizycznej, bo te dwanaście lat nadejdzie, a w sercu i w pamięci wciąż ta pamięć trwa we mnie, w mojej rodzinie. Myślę, że to największy dowód podkreślający to, że pamięć o niej i nazywając już to po imieniu, że nasza miłość jest silniejsza i przetrwała pięć, dziesięć i już blisko dwanaście lat. Czas wygrywa codziennie, wygrywa w tym, że dziś zastanawiam się kim była by Paulinka, że nie mogę tego doświadczyć, ale nie jest w stanie wymazać mi moich wspomnień, nie jest w stanie mi tego odebrać i za to jestem wdzięczny najbardziej mojej siostrze, że potrafiła zbudować tak silną relację pomiędzy sobą i mną, że odczuwam dziś dumę i poniekąd zaszczyt, że to mi było pisane dorastać i mieszkać w jednym domu z kimś tak wyjątkowym, że miałem tę możliwość jako szesnasto czy siedemnastolatek wejść do jej pokoju bez zapytania i obejrzeć wspólnie jakiś film, porozmawiać czy podsumować swój dzień, nigdy tego nie zapomnę, nigdy jako dziecko czy nastolatek nie czułem się samotny, ona na to nie pozwoliła. To zawsze działało w dwie strony, do mojego pokoju drzwi dla Paulinki były zawsze otwarte, nawet w jakiejś kłótni czy nieporozumieniu, były otwarte i ona o tym wiedziała. A dziś..... jej nie ma, nie od wczoraj, nie od tygodnia czy miesiąca, nie ma jej z nami blisko dwanaście lat, odebrano nam dwunastokrotne świętowanie jej dnia, jej urodzin. Oddałbym jej wszystko, żadna materialna rzecz nie ma znaczenia, a dziś w rzeczywistości mogę jej oferować jedynie te wspomnienie, swoją pamięć i zapalenie świecy w jej ogrodzie. Nigdy nie zapomnę tego kim była i jak wiele znaczy w moim życiu..... mój największy drogowskaz, moja największa przyjaciółka, moja siostra. 12 Maja nie zwyciężył - udowadniamy to od tak wielu lat.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2021 Ostatnimi czasy dosięgła mnie ponownie refleksja tego, jak od ponad jedenastu lat świat się zmienił, minęło ponad jedenaście lat, a mnie napada myśl, że jakbym miał skądś wrócić po jedenastu latach, to nie poznałbym własnej ulicy, własnego małego miasteczka, wielu ludzi bym nie poznał i do tego dochodzi ta myśl jak dziś z pełnym zdumieniem spojrzała by na to wszystko moja siostra. Dziś spoglądam na świat zupełnie inaczej i myślę, że na przestrzeni tych jedenastu lat ktoś z was z osób, które czytają moje wspomnienia niestety zdążył także zrozumieć te nieprawidłowe uczucie, utraty kogoś na kim nam tak bardzo zależy. Tym bardziej dzisiaj kiedy jest to dzień w którym zatrzymujemy się na chwile, po nasze wspomnienia o najbliższych którzy są już po drugiej stronie. Pierwszy Listopada ma to do siebie, że nie idziemy na groby bliskich tylko po to, żeby coś odhaczyć, jesteśmy tam bo każdy z nas czuje taką potrzebę i wcale nie musi być to Pierwszy dzień Listopada, może być to każdy dzień w roku. Ja pomimo upływu tylu lat wciąż nie zmieniłem zdania i uważam, że dla wielu młodych ludzi nie musiał ten dzień stać się ich świętem, w tym mojej Paulinki. Gdyby dwanaście lat temu była świadoma, gdybym też ja był świadom tego, że już w kolejnym 2010 roku, nie u boku siostry, a przed jej ogrodem przyjdzie mi zapalić dla niej światło, pomyślałbym wtedy, że to niemożliwe, niewyobrażalne i niedostępne, a jednak tak jak kiedyś pisałem w swoich wspomnieniach i filmach, że kiedyś potrafiłem wyobrażać i wizualizować na swój sposób przyszłość, rodziców, swoją (po prostu zamykałem oczy i myślałem sobie jak to kiedyś będzie) ale nigdy nie potrafiłem zwizualizować przyszłości siostry, jakby w tym "przeglądzie" ktoś wyrwał tę najpiękniejszą kartkę, obraz w mojej głowie był zamazany. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie siostry chociażby w wieku w którym jestem obecnie, to bardzo dziwne, ale też przykre. Dzisiejszy dzień będzie już tym jednym z wielu, w którym zatrzymam się znów na jakiś czas od codzienności, zatrzymam na chwile swój czas na garść tego co oferują moje wspomnienia, zawsze są silne i intensywne, przypominają mi o tym, że kilkanaście lat temu żyłem w bajce, która już co prawda zakończyła jeden ze swoich pięknych rozdziałów, ale to zakończenie wpłynęło tak mocno w moją świadomość i życie, że nigdy nie będę potrafił tej historii odpuścić, tym bardziej zignorować. Minęło ponad jedenaście lat, a Ja uważam, że wciąż się uczę, choć może nie widać tego po mnie tak wyraźnie jak sprzed dziesięciu lat, bo wiele też się zdążyłem nauczyć.... jednak czasami wystarczy jedno słowo, jedno nawiązanie do tego, że miałem (mam) siostrę, a w środku, we mnie rozpala się ognisko, które muszę sam ugasić. Dwunasty Maja odebrał mi moje jedyne rodzeństwo, osobę która dziś byłaby w dalszym ciągu moim największym drogowskazem, mimo tego, że mi Ją odebrał to nigdy nie zwyciężył, zweryfikowało to ostatnie jedenaście lat.
Zgłoś SPAM
XI rocznica odejścia
XI rocznica odejścia Od jedenastu lat w okresie majowym Paulinki ogród rozkwita, żeby po ciepłym słonecznym lecie przykrył się złotymi liśćmi jesieni. Nasza mama przez te jedenaście lat wkłada wiele serca i pielęgnuje ten" nasz ogród wspomnień " i w jakiś sposób wpływa to na nas wszystkich pozytywnie względem tej ogromnej straty, uważam, że jest to ukojeniem, poczuciem tego, że taka forma ogrodu jest wyrazem miłości i wdzięczności, wbrew standardowym grobom, które wydają się być czymś ostatecznym, nieodwracalnym i ciężkim, tak miejsce Paulinki nazywane ogrodem jest co roku zielone, pachnące, po prostu lekkie. Jedenaście lat, jeszcze niedawno była dekada, a dziś już idziemy jeszcze dalej, patrzę na to w dwie strony, często porównuje sobie ten czas, co działo się nie jedenaście lat temu, a co działo się jedenaście lat wstecz od roku 2010..... szukam wspomnień czy pamiętam jedenaście lat przed 2010 rokiem i pamiętam tamte lata, rok 1999, siedmioletni Ja i dziewięcioletnia Paulinka, pamiętam te czasy, beztroskość, normalność, wiek w którym nie było zmartwień tylko zaczynała się szkoła, nauka i zabawa, wyjazdy z dziadkami do Częstochowy, do rodziny w Polsce, urodziny prababci, babci, dziadka, mamy, taty, moje i Paulinki, to wszystko zamykając oczy mam na wyciągnięcie ręki.... wiadomo, że nie potrafię przypomnieć sobie wszystkiego, ale wystarczy, że chwycę kasetę VHS, a na niej mnóstwo nagrań wideo, które dziadek czy ktoś z dorosłych rejestrował. To taki przyśpieszacz do wspomnień, moj wyjątkowy wehikuł wspomnień za który jestem ogromnie wdzięczny. Zapewne dziś przed godziną 18:00 zatrzymam się przed ogrodem siostry, minęło jedenaście lat, jedenaście lat temu odeszła zamykając osiemnastoletni rozdział w moim życiu, ten piękniejszy rozdział, a Ja jedynie mogę dziś stanąć i być przy niej w tym dniu i w tej godzinie, w godzinie w której wszystko się zmieniło. Korzystając z okazji chciałbym poruszyć temat mojej aktywności tutaj i tego jak wiele znaczy dla mnie te wirtualne pomieszczenie, które utworzyłem wspominając Paulinkę. To miejsce, ta wirtualna przestrzeń którą wykorzystałem do wspomnień o siostrze jest moim indywidualnym azylem, mimo, że na przestrzeni tych ponad 10 lat dzielę się (właściwie z obcymi ludźmi) naszą historią, historią która dotknęła mojej rodziny, nie rodziny sąsiada czy kogoś znajomego, a dosięgła mojej siostry, jedynej, najpiękniejszej.... to miejsce pozwala mi na wydobycie się w jakiś sposób mojego wewnętrznego krzyku, wtedy włączam photobloga i jestem tu, niegdyś częściej, ostatnio nieco rzadziej, ale wciąż tu jestem, czasami nawet nic nie napiszę, nic nie zrobię, po prostu siedzę i czytam kilka wpisów przed i czerpię energię z waszych spostrzeżeń, z tego jak wiele wskazówek otrzymałem, ale też czuję ogromną wewnętrzną radość jeśli mogłem komuś pomóc, a były i takie komentarze, których nigdy już nie zapomnę, o odchodzącej dziewczynie dla której film "Paulinka - Kiedy zamykam oczy" na swój sposób ułatwił jej wizję nieba, jeżeli historia Paulinki mogła komuś pomóc przejść przez ten dla każdego z nas jednak najcięższy okres w życiu, to czuję ogromne spełnienie i gorąc na sercu, że ktoś rozumie to tak jak rozumiem to Ja i, że wspomnienia o Paulince pomogły niektórym ludziom wyrzucić z siebie swoją tęsknotę. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu ludzi taka forma wspomnień wydaje się być nie do przyjęcia, wiele osób uważa, że w taki sposób zakłócam spokój siostry, albo że robię to na pokaz, albo, że to przesada, że żałobę nosi się w sercu i nie powinno się tak robić. Cóż, Ja osobiście nie uważam, że to coś złego jak dla kogoś forma takich wspomnień jest nieodpowiednia, uważam ,że okej, że każdy ma prawo do własnego przeżywania swojej straty, ale muszę podkreślić, że tak jak pisałem wyżej.... moja wirtualna przestrzeń, moje wspomnienia w sieci są jakby oddzielone od mojego prywatnego życia, przecież to nie jest tak, że ja od 10 lat chodzę po ulicy i rozmawiam z ludźmi o tragedii jakiej doświadczyliśmy, Ja doskonale sobie zdaję sprawę, że ktoś codziennie i co sekundę czy minutę doświadcza swojej własnej tragedii, Ja wiem, że to nie tylko moja rodzina jest pokrzywdzona, wiem, że są o wiele tragiczniejsze przypadki, ale tu nie chodzi o licytacje, kto, co i jak.... Nie uważam też, że dzieje się jakaś krzywda przy wspominaniu zmarłej osoby, nawet w sposób w jaki robię to Ja, absolutnie się z tym nie zgadzam, bo przecież istnieje tyle osób, które już nie żyją, a są codziennie wspominane, nie ma sensu taka argumentacja. Żaden z moich filmów czy wspomnień nigdy nie był na pokaz, zresztą nie wiem jak mógłbym się do tego odnieść, może tak, że publikując na samym początku wspomnienia nie myślałem zbytnio o konsekwencjach, a że przerodziło się to tak jak wspomniałem wcześniej w mój wirtualny pokój wspomnień, miejsce gdzie mogę podzielić się swoimi przemyśleniami i bólem po stracie ukochanej osoby, tak przetrwało to do dzisiaj, a ja z biegiem czasu uznałem to samozwańczo moim obowiązkiem wobec Paulinki, bo to jedyny gest na który mnie stać w obecnej sytuacji, myślę też, że czas to zweryfikował, że minęło już tyle lat, a wciąż w tym trwam. Dziś jest pierwszy dwunasty maja , który wypada w środę dokładnie jak jedenaście lat temu, potrzeba było aż jedenastu lat, aby dwunasty maja wypadł w ten sam dzień, dzisiaj to jest szczególny dzień, zapamiętam tę srodę na długo, identyczny jak sprzed jedenastu lat.
Zgłoś SPAM
31 Urodziny Paulinki
Dziś są urodziny, 14 stycznia, 31 lat temu urodziła się Paulinka, Mimo świadomości, tej przykrej świadomości, bo od ponad 10 lat dotarło do mnie, a czasami wciąż dociera, że Paulinka odeszła i ten fakt przejawia się w mojej głowie na przemian z moimi dzisiejszymi wyobrażeniami tego jak by wyglądało życie siostry. Może byłaby już szczęśliwą mamą, kto jak kto, ale ona z pewnością przelałaby tę piękną energię na swoją pociechę, przelałaby wszystko to co było w niej samej najpiękniejsze. Jedyne na co mogę sobie w tej chwili pozwolić to zwizualizować te wyobrażenia, widzę to, ale co mi po tym, skoro to nigdy się nie wydarzyło, a Paulinki nie ma już blisko od 11 lat. Minęło tyle czasu a ja pamiętam wciąż te ostatnie 20 urodziny, jakby to było może z maksymalnie 5 lat temu. W poprzednim roku przekroczyliśmy granicę 10 lat, ten czas wydaje się już być tak oczywisty, te 10 lat już jakby się z tym człowiek utożsamił, ale ranga tych cyfr i te tysiące dni które się za tym kryją jest niewyobrażalna, bo przecież przez te 10 lat może się tak wiele w życiu wydarzyć, zawsze sobie to porównuje do różnych sytuacji, przez 10 lat można zdążyć założyć rodzinę, mieć dzieci, już je wychować, wydaje mi się, że to byłoby marzenie Paulinki, jedno z wielu niespełnionych marzeń na które zabrakło jej niestety czasu. Gdyby zmienić bieg tej historii, to jestem przekonany i wierzę, że dziś 14 stycznia odnaleźlibyśmy się w naszym domu w najbliższym gronie, aby wypić kawę i po prostu spędzić ze sobą jak najwięcej czasu, z uśmiechem na twarzy i tak po prostu najnormalniej na świecie. Wiele bym dał za taką chwilę, oddałbym wszystkie materialne rzeczy byleby tylko móc przeżyć takie doświadczenie, a nie tylko sobie to wyobrażać. Takie moje marzenie, które jest marzeniem nie do zrealizowania. Nie możemy się spotkać, nie możemy zrobić tego w tradycyjny sposób, pozostaje tylko stanąć przed ogrodem i zamilknąć, jak co roku przez ostatnią dekadę. Tylko tyle dziś mogę dać od siebie, tylko tyle.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2020
Wyjątkowo w tym roku, Pierwszy Listopada wygląda inaczej, ale to bez znaczenia, obecnym trzeba być we wspomnieniach. Nie tylko w tym okresie i w tym dniu, bo przecież to nie jest tak, że tylko raz w roku przypominamy sobie o tym, że mieliśmy obok siebie kogoś ważnego, na kogo można było liczyć o każdej porze dnia i nocy, ale tradycją jest, że tego dnia odwiedzamy z rodzinami groby naszych bliskich. Pierwszy raz, jeszcze w 2010 roku, wydawało mi się, że świat się pomylił, że to jest niemożliwe, że jeszcze w 2009 roku stałem nad grobem bliskich u boku z siostrą, wewnętrznie protestowałem, że tu nagle przychodzi mi z rodzicami, dziadkami i rodzinom stanąć już przed ogrodem Paulinki, wtedy nie w ciszy, lecz w płaczu i w głośnym niedowierzaniu, że ten dzień stał się już Jej dniem. Czy dziś jest inaczej? Jest inaczej, nie tyle pogodziłem się z tą sytuacją co się do niej przyzwyczaiłem, ale jak wspominałem wcześniej to nie jest żaden wyznacznik, ten dzień, bo o tym, że Paulinki brakuje zdaje sobie z tego sprawę praktycznie na codzień od ponad 10 lat. Tradycyjnie jak co roku użyję ponownie ty słów, że to nie musiało być twoje święto i te zdanie dziś przewija się w mojej głowie na przemian z tym, że nie tak miało być, ale co Ja mogę? czasu nie jestem w stanie cofnąć, mogę jedynie cofnąć czas w mojej głowie i zanurzyć się wgłąb wspomnień, w głąb tego co było kiedyś, jak było. Jak przeżywaliśmy współnie odejścia bliskich osób, mimo, że odchodziła Prababcia która już przeszła przez całe swoje życie od A do Z. Czy wtedy któreś z nas chociażby przez moment pomyślało jakby to było gdyby któreś z nas musiało odejść? oczywiście, że nie, nikt w młodym wieku nie zastanawia się nad tym, że jutra może nie być, a jednak niczego w życiu nie można być pewnym. Noszę do dziś w sobie niepokój czy budząc się rano, obudzą się też bliscy których kocham, albo czy Ja się obudzę i będę miał szanse być dalej przy osobach które kochają mnie. Tego niestety nie można być pewnym, i to jest właśnie pewne. Minęło tyle czasu, a ja wyprzedziłem siostę i jej wiek już o osiem lat, ale cyfry nie mają znaczenia, bo wciąż w środku mam ogromny kawał miejsca dla niej, pozostał tu po niej ślad. Wspominam Paulinkę od dziesięciu lat, a dzisiejszy Pierwszy dzień listopada jest wyjątkowo inny, dlatego też stanie się on dla mnie podsumowaniem wszystkich tych dni na przestrzeni dziesięciu lat.
Zgłoś SPAM
X ROCZNICA ODEJŚCIA
X ROCZNICA ODEJŚCIA Prawdę mówiąc to do ostatniej chwili zwlekałem z tym co napisać, jak zacząć? co mogę jeszcze zrobić? Ogrom czasu, dziś jest dziesięć, a lada moment zacznie się kilkanaście, nie wiem co powiedzieć. To szok, że dziś przekracza się ta granica, bo przecież przez 10 lat można zrobić tak wiele, można założyć rodzinę, wybudować dom, spłacić kredyt, można żyć. Niestety Paulinka nie może zrobić tych wszystkich rzeczy, nie było jej to dane (jak to niektórzy mówią) albo, że Pan Bóg Ją potrzebował i z tym drugim przykładem trochę się sprzeczam, bo w takim razie nie rozumiem tego testu i nie rozumiem w tym zmarnowania tak dobrze wykorzystywanego życia, a z drugiej strony może jeśli czegoś nie rozumiem, to może już nigdy nie będę w stanie tego zrozumieć. Ja raczej nigdy nie miałem pretensji do żadnej osoby ani żadnej postaci, raczej brałem pod uwagę żal wobec czegoś na co nie mamy wpływu, może wobec jakiejś siły wyższej, jakiegoś przeznaczenia albo drobnych sytuacji które mogłyby odmienić bieg zdarzeń 12 maja, dziesięć lat temu. Dziś zapewne nie będzie inaczej, tak jak w chwilach słabości tak tym bardziej w dzisiejszym dniu chylę głowę nad ogrodem mojej siostry, chyle głowę i przewracam rękoma w moich najpiękniejszych wspomnieniach, towarzyszy mi żal, uśmiech, w dalszym ciągu ten ciężki ucisk w żołądku który w gruncie rzeczy od 10 lat kształtuje i moje życie. Paula odeszła, a ja dziś pierwszy raz od 10 lat pozwalam sobie na zdrobnienie jej imienia jak robiłem to kilkanaście lat temu na co dzień. Mam nadzieję, właściwie to jestem przekonany, że nie byłaby zdziwiona, gdyby teraz miała szanse tu do nas zajrzeć na chwilkę, to wiem, że nie byłaby zdziwiona tym z jak wielkim impetem zapadł się nam sufit na głowy 10 lat temu, jak wielkim wydarzeniem i piętnem w naszym życiu stała się ta nagła, nieprzewidziana w żaden sposób informacja, która wygasiła wtedy nie mały kawałek w serduchu. Wspaniała osobowość, przebojowa Paula, z dobrym poczuciem humoru i często też towarzyszyła jej silna wrażliwość na cudzą krzywdę, Ja pamiętam doskonale, najbardziej tą sytuacje miesiąc przed tym tragicznym dniem, mam przed oczami obraz spływających łez po poliku Paulinki, była bardzo wrażliwa, nigdy nie obojętna, uczuciowa i spontaniczna. Liczę w głowie (w pamięci) jak wielu bliskich z rodziny czy przyjaciół albo znajomych zdążyliśmy już pożegnać przez ostatnie 10 lat. Ta lista jest długa i oczywistym też jest, każde odejście jest bolesne, nawet te kiedy odchodzą starsi ludzie, ale nic nie równa się z tym odejściem sprzed 10 lat, tak mocne zderzenie się z rzeczywistością na jakie nikt z nas nie był w ogóle przygotowany, bo przecież nikt nie może się przygotować na pożegnanie ze swoim dzieckiem, nikt nie pogodzi się w wieku 18 lat ze śmiercią swojej o dwa lata starszej siostry, nie tak powinno być i doskonale o tym wszyscy wiemy, ale nie można temu w żaden sposób niestety zapobiec. Niektórym wydaje się, że łatwo można chować zdjęcie bliskiej osoby do kartonu, ale tak naprawdę dopiero gdy coś takiego dosięgnie człowieka którego ktoś kocha, myślę, że wtedy nagle zapala się w sercu płomień. Wielu z was niestety nie zdążyło jej poznać, poznaliście Paulinkę po jej odejściu, a ja tak jak już kiedyś pisałem, czuje się w tym jedynie narzędziem. Coś musi w tym być, że nie jestem w stanie zliczyć na palcach rąk, jak wielu ludzi trwa ze mną i z nią (z Paulinką) już 10 lat, niespotykane. Ode mnie możecie usłyszeć najserdeczniejsze słowa uznania i podziękowania za tę wytrwałość i za ogromną pamięć wobec mojej siostry, ja nigdy przed 10 laty nie pomyślałbym, że będę robić coś takiego, że będę wspominać siostrę, że uda mi się stworzyć mój wirtualny kąt, który doceni i zrozumie tak wielu wspaniałych ludzi. Jestem niewyobrażalnie wdzięczny, to czego doświadczyłem od was przez te 10 lat jest czymś bezcennym, czego nie potrafię nazwać. Te setki prywatnych wiadomości, komentarzy czy nawet spotkań. Czuje obowiązek wobec Paulinki, wobec jej osoby, tym co robię, tak naprawdę tylko tyle mogę jej ofiarować, a jeśli mogę przy tym pomóc komuś, kto czuje się tak samo, to jeszcze bardziej wyczuwam wewnętrzne spełnienie. Kiedyś siedząc i myśląc przychodziły mi różne refleksje do głowy, czasami myślałem, że chciałbym wam wszystkim napisać, że to był najdłuższy i największy projekt społeczny w historii, że tak naprawdę Paula żyje i ma się wspaniale, a jej odejście zostało sfingowane. Jak bardzo chciałbym żeby ta fikcja była prawdziwa i myślę teraz egoistycznie wiem, ale oddałbym tak wiele, żeby ta fantazja okazała się prawdą, chociaż nie ma to najmniejszego sensu. Wybiła dekada. Minęło 10 lat, to niewyobrażalne, ale minęło okrągłe 10 lat odkąd Paulinki tu nie ma, to przecież połowa jej życia. Ja pamiętam 10 letnią Paulinkę, aktywną, z dobrymi ocenami w szkole, pamiętam Paulinkę przepełnioną życiem, jej naprawdę nigdzie nie brakowało, brała udział w spektaklach w szkole, w dodatkowych zajęciach, brała udział w koncertach, była wszędzie. Uśmiechnięta, nie bojąca się wyzwań, odważna. Jako młoda kobieta była również pomocna i tu już nie mówię konkretnie o pomocy kierowanej do mnie, bo to oczywiste, ale po prostu ona lubiła czuć się potrzebna, była rodzinna, pamiętam, że niedługo przed dwunastym maja chodził jej po głowie pomysł zorganizowania spotkania dla naprawdę dużej liczby osób w rodzinie, ale to wszystko się odwróciło do góry nogami i na tym największym rodzinnym spotkaniu nie była obecna fizycznie, wszyscy nie przyszli na jej wymarzone spotkanie, wszyscy przyszli ostatni raz do niej. Nie za wiele pamiętam z 15 maja, z ceremonii pożegnalnej, wiem jedynie, że wyglądała zupełnie inaczej niż te na których byłem wcześniej, prowadził ją nasz wujek z Częstochowy, który może w przeciągu tych 10 lat które właśnie upływają, poprowadziłby jej wymarzony dzień, kto wie? Ja nie mam pojęcia, a tak bardzo chciałbym wiedzieć jak wyglądałoby życie Paulinki, pięknej 30 letniej kobiety, mojej siostry. Mimo, że ta dziesiątka robi wrażenie, Ja nie przestałem Paulinki kochać. Mimo, że nie widzieliśmy się od dziesięciu lat, Ja nie przestałem nigdy tęsknić. W moim sercu i w mojej głowie zawsze miałem, mam i będę mieć siostre, do ostatniej chwili.
Zgłoś SPAM
30 lat temu Rok dwudziesty kilka dni temu wyznaczył nieznaną mi dotąd granicę. Czternastego stycznia Paulinka obchodziłaby swoje 30 urodziny. 30 lat temu przyszła na świat, po raz pierwszy otworzyła swoje oczy, 20 lat później zamknęły się one na zawsze, a lada moment 2020 rok przyniesie okrągłą dziesiątą rocznicę kiedy mojej siostry nie ma już w tym świecie. Wielokrotnie w swoim życiu jako 16-17-18 latek potrafiłem zwizualizować sobie jak będzie wyglądała przyszłość, jak może wyglądać. Przegapiłem tylko w którymś momencie to, że nie potrafiłem wyobrazić sobie przyszłości Paulinki, przyszłości z nią, był to zamazany obraz, który w tamtym okresie czasu, kiedy wszyscy i wszystko było na miejscu nie przyprawiał mnie o największe dreszcze mojego życia, nie mogłem wiedzieć i nie byłem w stanie odczytać tych wszystkich znaków w taki sposób w jaki zrobiłbym to dzisiaj. Nigdy nie zapomnę sytuacji która dziś wydaje się być wręcz niemożliwa. Sytuacji z ostatnich urodzin Paulinki z 14 stycznia 2010 roku kiedy dałem w prezencie Paulince jej zdjęcie, w pięknej czarnej ramce, która pasowala do wystroju i jej białych ścian w pokoju. Oprócz zdjęcia Paulinka dostała masę kwiatów, a zdjęcie które jej dałem nieświadomie położyła pomiędzy te kwiaty, wtedy nabrało to wrażenia czegoś dziwnego, nieosiągalnego, niemożliwego w tamtym czasie. Mama zauważyła, zwróciła uwagę z lekkim niepokojem, żeby Paulinka odłożyła swoje zdjęcie w inne miejsce, że bardzo źle to wygląda. Wtedy dla mnie nie było to niczym wielkim, zwykły przypadek i po prostu źle położone zdjęcie, a czym jest to dzisiaj? czym było to dla mnie jak pierwszy raz sobie o tym przypomniałem? Chcąc czy nie chcąc to był jakiś znak, na urodzinach Paulinki była najbliższa rodzina, mama, tata, Ja , babcia, dziadek, ciocia i kuzynka, w momencie w którym mama zwróciła uwagę na tą niezręczną sytuacje wzrok wszystkich automatycznie został skierowany na zdjęcie i kwiaty, wzrok wszystkich, Paulinki także, która z uśmiechem na twarzy przełożyła zdjęcie w inne miejsce. Nikt z nas nie był wtedy świadomy tego, że po 12 maja, właściwie 4 miesiące później będzie ogród, ogród w którym znajduje się duża część nas, naszych wspomnień, naszego życia i, że właśnie w tym ogrodzie aż po dziś dzień będzie zdjęcie Paulinki, a wokół tego zdjęcia masa kwiatów całodobowo przez 365 dni w roku, od prawie 10 lat! Bez odpowiedzi pozostaną moje pytania.... Jakby dzisiaj wyglądało jej życie? Jakby dzisiaj wyglądała? czy byłaby już mamą? czy byłaby osobą szczęśliwą? Istnieją też pytanie na które potrafię odpowiedzieć.... Czy znalazłaby dla mnie chwile? Czy zaprosiłaby mnie na kawę? Czy wypiłaby ze mną piwo przy ognisku? Czy pomogłaby mi z jakimś problemem? Czy mógłbym na nią liczyć? Czy tak jak kiedyś zrozumielibyśmy siebie bez słów? Tak! Na całą serię tych pytań zdecydowanie odpowiem Tak! Na pewno nadal miałbym siostrę, życiową przyjaciółkę i osobę bez której nie wyobrażałbym sobie życia, ale prawie już od 10 lat jej tu nie ma, fizycznie odeszła, nieświadomie, nie chcąc umierać, nie chcąc odejść na zawsze. Odebrano jej ten dar, bo życie jest darem, a razem z jej odejściem odeszła część mnie, moja mama jest dzisiaj kimś innym niż 10 lat temu, od tamtej pory wszystko wygląda inaczej i choć trzeba było stopniowo ustępować temu, że czas płynie, że należy funkcjonować i żyć to i tak wiem, że gdyby Paulinka żyła to byłoby o stokroć inaczej, potrafię wyobrazić sobie ten stan, czułem to 10 lat temu, ale pamiętam te dni przepełnione po prostu normalnością i spontanicznym podejściem do następnego dnia. Wciąż czuje żal, pamiętam jak ciężko nam było przeskoczyć z roku 2010 na rok 2011, pamiętam 31 grudnia 2010 roku to co działo się u mnie w domu przed godziną 24:00 kiedy wszyscy na zewnątrz wiwatowali i witali z radością nowy rok, dla nas, dla mnie, dla taty i zwłaszcza dla mamy był to kolejny dramat, bo wtedy weszliśmy w nowy etap już nie 4-osobową a 3-osobową rodziną, była cisza na przemian z płaczem i rozdzierającym się sercem mojej mamy, która jest osobą niezwykle spontaniczną i dla której to było koszmarne przeżycie, jedna prosta cyferka więcej, a przyrządziła bardzo wiele łez, ale mój żal nie opiera się tylko na cyfrach, na tym, że czas płynie. W tej naszej tragedii nie dość, że żal mi Paulinki, że musiała odejść to jeszcze jest żal mi naszej mamy, dla której ta tragedia i fakt tego, że musiała pochować swoją jedyną córkę, pierworodną, najpiękniejszy swój kwiat, przez 20 lat pielęgnowany. To nie do przyjęcia, dla mnie nie do przyjęcia, że żegnałem siostrę, dwa lata starszą kompankę ze swojego dzieciństwa, że jako młody człowiek wchodzący w świat dorosłych zostałem tak spoliczkowany tego przeklętego dwunastego maja. Mimo, że dziś żyjemy, funkcjonujemy, chcemy czegoś od życia, bo tak trzeba..... to i tak już na zawsze i do ostatniego tchnienia jest to uczucie, że tam w ogrodzie są nasze najpiękniejsze wspomnienia. Z tego miejsca powiedziałbym i wymienił najpiękniejsze życzenia, ale nie jestem w stanie tego zrobić, nie potrafię złożyć życzeń siostrze, zrobię to inaczej. Napiszę 4 słowa o których piszę już od lat, te słowa wyrażają więcej niż może się wydawać. Dla mnie są one odpowiedzią na tragedię która stale tkwi w moim sercu. 12 MAJ NIE ZWYCIĘŻYŁ.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2019
Pierwszego Listopada Za każdym razem, za każdym kolejnym przebytym dniem czas wygrywa, ale wygrywa tylko w liczbach w tych tysiącach mijających dni, w ponad setce miesięcy i blisko zbliża się do dziesięciu lat. Wygrywa tylko w liczbach, bo głęboko w środku nie jest w stanie wymazać tego, że kiedyś byłaś tu, że żyłaś, że wstawłaś rano, a wieczorem zasypiałaś. Czas nie jest w stanie odebrać mi Ciebie na zawsze, nie jest w stanie odebrać mi wspaniałych wspomnień bez których nie byłbym w stanie wytrzymać tego, że dwunastego maja zabrakło ci tchu, równy miesiąc po moich osiemnastych urodzinach, nie przetrwałbym tego bez wspomnień, bez tego że mogę i mam prawo cię wspominać. Wspólnie przechodziliśmy i przechodzimy przez tą drogę, wspólnie poznaliśmy i przekonaliśmy się o tym jak wielu wspaniałych ludzi (obcych ludzi) potrafiło wyciągnąć w twoją stronę dłoń, zatrzymać się na chwile. I to nie było coś na chwilę, tylko ci ludzie wciąż są, a mija tyle lat. Pomimo tego, że nie ma cię tu z nami fizycznie to potrafiłaś tak samo jak mnie tak i wszystkim tym ludziom pokazać kawałek swojego serca, czuje się w tym zabiegu tylko pośrednikiem, narzędziem, dzięki któremu mogłem i mogę ze światem podzielić się tym co miałem, najpiękniejszą i najwierniejszą przyjaciółkę w swoim życiu. Dziś Pierwszy Listopada, nie pierwszy wbrew nazwie, a już dziesiąty raz z rzędu kiedy jest to dzień twój jak i każdego z nas kto ma kogoś za kim tęskni. Przez tyle lat się powtarzałem, tym razem nie będzie inaczej i powtórzę te słowa, że to wcale nie musiałobyć twoje święto, twój dzień, ale jednak jest. Zatrzymajmy się wszyscy dzisiaj, na kilka chwil, żeby odbudować w tym pośpiesznym trybie życia skyrwane głęboko w środku wspomnienia, warto o tym pamiętać nie tylko pierwszego listopada, nie tylko w tym okresie, ale przez cały rok. Mimo upływu tak wielu lat, byłem, wciąż jestem i nadal będę, najbliżej ciebie jak tylko się da. Czas codziennie wygrywa, ale Dwunasty Maj nie zwyciężył, jesteś tego największym dowodem.
Zgłoś SPAM
9 rocznica odejścia
3285 dni temu 108 miesięcy temu 9 Lat temu Zgłasło światło w moim domu, w pokoju mojej siostry, choć w rzeczywistości 9 lat temu w tym pokoju paliło się światło przez prawie całą noc. Jest dziwnie spojrzeć w oczy tej dziewiątce, zaraz za nią jest dziesiątka, to już za rok minie dziesięć lat, a mi nadal po dziewięciu latach ciężko z tą świadomością, że ja idę już te 3285 dni dalej. Dziś się zatrzymam, około godziny 17:50 jak co roku, tym razem nie będzie inaczej. Dziś chcąc czy nie chcąc wracam do dwunastego maja 2010 roku i do tego tragicznego wydarzenia, które odebrało i odmieniło nasze życia. To już trwa 9 lat i mimo upływu tak długiego czasu, Ja wciąż żałuję tego, że tak się stało, to wydarzenie nigdy nie stanie się dla mnie czymś obojętnym, czy nawet neutralnym, to niemożliwe. Przez ten długi czas zastanawiałem się dlaczego my? Dlaczego przydażyło się to akurat nam, do dziś nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, przestałem już na nie szukać odpowiedzi. Na samym początku tej drogi bez siostry, zastanawiałem się czy zrobiłem coś źle w swoim życiu, czy to jest jakiś rodzaj kary, ale to nie może być karą, nie zrobiłem nic na skalę tego co się stało. Jestem przekonany, że tym bardziej nie zrobiła nic takiego Paulinka, żeby zasługiwała na taki finał, na tak szybki finał. Wydaje mi się, że jest to tylko albo i aż, przeklęte przeznaczenie od którego nie można uciec. I teraz kolejne pytanie które nurtuje mnie od wielu lat, czy coś podobnego może się jeszcze powtórzyć? Czy jak wstanę rano to czy obudzą się osoby które wciąż kocham? Czy jadąc jutro do pracy, dojadę cały i zdrowy? Czy będę mógł wrócić do domu? Czy mama, tata albo ktokolwiek bliski, przyjaciel, znajomy doczeka się kolejnego dnia? Chciałbym mięć tę wiedzę, ale to niestety niemożliwe i jedyny morał jaki przychodzi mi do głowy, to aby czerpać z każdego dnia dobre chwile, aby mając obok siebie siostrę czy brata nie zepsuć tego i wyciągnąć z tej relacji jak najwięcej się da. Prawdą jest, że niestety każdy z nas jedni prędzej drudzy później musi zmierzyć się ze swoim piekłem tu na ziemi, nie jest to uwarunkowane w żaden sposób, ale pewne bardziej niż cokolwiek innego. Pewnie byłoby mi łatwiej, gdybym miał w swoim życiu brata, albo drugą siostrę.... osobę do której mogę przyjść każdego dnia bez zapowiedzi, która zrozumiałaby mnie bez słowa, cholernie zazdroszczę ludziom, którzy mają taką możliwość, którą mi odebrano 9 lat temu. Wielokrotnie o tym pisałem i tym razem nie będzie inaczej. Gdybym miał szansę jak być może osoba która to w tej chwili czyta, mając swoją siostrę, swojego brata czy najlepszego życiowego przyjaciela przy sobie, wykorzystałbym natychmiast każdą jedną chwilę i oddałbym wszystko, żebym mógł spędzić ze swoją siostrą nasz ostatni dzień, po mojemu, po naszemu, tak po prostu bez ucisku w żołądku, ale to niemożliwe, a ja mimo tego, że uciekło tyle czasu wciąż potrafię pobudzić swoją wyobraźnię do takiego stopnia, że zamykam oczy i widzę moją siostrę w w drzwiach wejściowych z walizką, jedyne czego nie widzę, to może tego upływu czasu na jej twarzy. No, ale tak.... to tylko moja fantazja, przecież Ja 9 lat temu straciłem ten drogowskaz, najcenniejszą bombę wartości, ciepłego spojrzenia i osobę która niczego nie udaje. To, że tak czułem, czuję i będę czuć nie miał na to wpływu dwunasty maj, to nie tak, że odkąd ją straciłem to zacząłem ją doceniać, u nas w domu tak było od zawsze, w relacji siostra-brat utworzyliśmy, a właściwie utworzyła ona ten stalowy sznur, który niezmiennie czy w danym momencie powstało pomiędzy nami spięcie czy też było wszystko w porządku to ten sznur wciąż trzymał nas przy sobie. W chwiliach słabości, krótkiej kłótni czy jakiegoś nieporozumienia, podczas wypowiedzenia między sobą słów w złości i złośliwości wiedziałem, że ten sznur nie puści, że on nie pęknie, bo oboje byliśmy świadomi tego, że złość zaraz minie i żadne z nas nie zdążyło się wtedy nawet przeprosić, a już wróciliśmy do normy, do tej harmoni o której wielokrotnie wspominałem. W tej tragicznej historii jest również Kornelia, której zawdzięczam setki wspólnie spędzonych godzin, tysiące przegadanych tematów, mój świat wyglądałby dzisiaj inaczej gdyby tu była. Minęło tak wiele lat, a te bezlitosne wydarzenie wciąż żyje, jednak ani czas, ani Maj nie zwycieżył. My zwyciężyliśmy. Bardzo tęsknię.
Zgłoś SPAM
29 Urodziny Paulinki - Sen
Pisząc ten wpis chciałbym wspomnieć i opowiedzieć o swoim dawnym śnie, który starannie zapisałem, bo był tak silny i intensywny, że nie mogłem tego po prostu zostawić. Kilka lat temu śniło mi się, że obudziłem się w lesie, był to las w którym kiedyś razem z naszym dziadkiem wybieraliśmy się porą letnią na spacery. W tym śnie obudziłem się w tym lesie, ubrany byłem w garnitur, ten sen był niesamowicie realny i wydawał się taki rzeczywisty, spojrzałem na zegarek, na zegarku widniała godzina 8:43 jest to ta sama godzina która widnieje na wielkim zegarze w moim pokoju, zegarze który dostałem od siostry na święta, tuż przed jej urodzinami. Wracając do mojego snu, obudziłem się w tym lesie zdezorientowany, ale chwile przedtem widziałem siebie w swoim łóżku jak śpię i nagle pojawiło się białe światło, które mnie oślepiło i co zmusiło mnie do zakrycia swoich oczu, już jestem w tym lesie, wstaje z ziemi. I podchodzi do mnie młoda dziewczynka (około 5-6 lat) i chwyta za rękę, od pierwszej chwili nie wiedziałem, że to jest ona, że to jest moja siostra, dziewczynka się nie odezwała tylko chciała mnie gdzieś zaprowadzić, a ja nie chciałem nic mówić, czułem się tak wspaniale, że nie chciałem temu w żaden sposób przeszkadzać. Chwyciła mnie za rękę i zabrała do dużego domu w tym malowniczym lesie. W tym śnie czułem się zaciekawiony i spokojny tego co mnie czeka, to było całkiem dziwne uczucie, które nigdy wcześniej mi się nie zdażyło. Weszliśmy do tego domu, na długim korytarzu, a okazał się być to korytarz naszego prawdziwego domu znajdowało się dużo drzwi, ona spojrzała na mnie i wskazała palcem na pierwsze drzwi z brzegu, podszedłem do nich w dalszym ciągu ze spokojem, otwierając drzwi znów uderzyło mnie te jaskrawe światło, ale chwile później znalazłem się w pokoju, w pokoju u nas w domu w naszym dawnym starym wspólnym pokoju ujrzałem siebie i siostrę, moją mamę i tatę, ujrzałem dwójkę młodych ludzi zajmujących się swoimi małymi dziećmi, wtedy dotrało do mnie, że ja jestem w tym pokoju, że fizycznie się w nim znajduję, ale tylko mogę się przyglądać, przez moment dotarło do mnie, że może umarłem, że to chyba nie jest sen, był tak rzeczywisty, że nie potrafiłem już sprecyzować czy to fikcja czy rzeczywistość. Idąc dalej dziewczynka (Paulinka) delikatnie złapała mnie za rękę i wyszliśmy z powrotem na korytarz pełen drzwi, wiedziałem, że mam otworzyć każde z tych drzwi, więc idąc za ciosem otworzyłem następne i znalazłem się w domu naszej babci, na wigilii która w tych latach kiedy obchodziliśmy huczliwie święta zawsze odbywała się u naszych dziadków. Po raz kolejny zobaczyłem kolejny etap swojego (naszego) życia, tym razem byliśmy odrobinę starsi, już w wieku szkolnym. Widziałem wszystkie te wspomnienia które mam w głowie, które są zarejestrowane na kasetach vhs, ale z zupełnie innej perspektywy i jakby z zupełnie innego pola widzenia, stanąłem razem z nią przy stole i przyglądaliśmy się nam samym jak w gronie rodziny obchodziliśmy święta, to było piękne, a ja nie wytrzymałem napięcia i sam wyszedłem z tego pokoju, jak najszybciej, to było zbyt silne. Wiedziałem, że czekają na mnie kolejne drzwi i kolejne i już nie czułem spokoju, czułem żal, że wyszedłem z tego pokoju, ale to była jakby moja decyzja, ja do dziś dzień pamiętam ten sen i wiem, że musiałem wyjśc z tego pokoju i jakby to nie było narzucone jak często dzieje się w snach. Czekał na mnie kolejny pokój, a ja wciąż myślałem i żalowałem odejścia z poprzedniego, ale nie chciałem tam wracać, nie chciałem widzieć tej niegdyś normalności zwłaszcza w dniu Bożego Narodzenia. Bałem się, zaczynałem się obawiać kolejnych drzwi, wtedy ona bez słowa mnie przytuliła, otworzyłem nastepne drzwi.... Zobaczyłem prawie osiemnastoletniego samego siebie, palącego w skryciu papierosa w swoim pokoju w oknie, zobaczyłem też już bez problemu Paulinkę taką jaką ją pamiętam i tu (tak jak zapisane mam to na swoim komputerze) do mojego pokoju weszła rozpłakana siostra i ta sytuacja miała miejsce w rzeczywistym świecie, to naprawdę się wydarzyło, bo pamiętam ten moment jakby to było kilka lat temu, a nie dekadę. Wiem i pamiętam, że była wtedy zawiedziona, że miała problem i szukaliśmy rozwiązania. Wzbudziło to we mnie ogromne emocje, a ja sam przeżyłem tę chwile na nowo, przyglądając się samemu sobie, jej i naszej rozmowie z całkiem nowej perspektywy (byłem tam obecny, ale mogłem tylko na to patrzeć). Mała Paulinka po raz kolejny chwyciła mnie za rękę i zabrała na korytarz. Przysięgam spodziewałem się jakie otworze drzwi za moment, wiedziałem, że będzie to najbardziej bolesny moment mojego zycia, nie chciałem tam wchodzić chciałem wrócić z powrotem do tych drzwi kiedy byliśmy wszyscy razem, byłem świadomy, że jak otworzę te drzwi które oderwały w realnym świecie nas wszystkich z rutyny życia, z codzienniej normalności, wiedziałem, że te drzwi są przekleństwem mojej rodziny, że to te drzwi będą prowadzić do najtragiczniejszego wydarzenia w moim życiu, mimo to wiedziałem też, że muszę przejść dalej bo czekają na mnie nastepne drzwi.... więc otworzyłem i otrzymałem to czego się spodziewałem. Otworzyłem drzwi do naszego salonu, zobaczyłem już pełnoletniego siebie i swoją mamę w stanie jakim nie chciałbym pamiętać, widzę mamę klęcząca w naszym salonie tuż przed obrazem matki boskiej, proszącej o szansę dla swojej córki, widzę siebie zdezorientowanego z telefonem rozgrzanym do czerwoności, widzę to wszystko co opisywałem na samym początku w swoim wielkim dzienniku. Wtedy Poczułem to wszystko, cąłą kulminację dwunastego maja, wybiegłem razem z nią na korytarz. Wiedziałem, że ten pokój należy jak najszybciej opuścić. Czekały na mnie ostatnie drzwi, a ja już nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Wiedziałem, że gorzej już być nie może, że pokazano mi cały slajd życia. I w tych ostatnich drzwiach zobaczyłem Paulinkę zupełnie w podobnych sceneriach jak w filmie "Kiedy zamykam oczy", zobaczyłem ją w tej scenerii pędzącą w tej pięknej krainie, która też przecież była moim pięknym snem. Wtedy zapytałem się dziewczynki, dlaczego jest młoda, dlaczego nie ma swojego ciała takiego jakim ją pamiętam, a mała Paulinka ze łzami w oczach odpowiedziała coś w stylu "nie dałbyś mi wszystkiego pokazać" Po tych słowach cofnąłem się niczym jak w filmie w przyśpieszonym tempie po każdym pokoju który zwiedziłem, było to niczym rewers, wtedy otworzyłem oczy i znalazłem znów się tutaj w tym świecie. - to był tylko sen, ale taki którego nigdy nie zapomnę, nigdy coś podobnego i tak realnego nie przytrafiło się mi w swoim życiu, tym bardziej musiałem to wszystko zapisać po przebudzeniu, aby nigdy ten najpotężniejszy sen mojego życia nie przepadł w zapomnienie.
Zgłoś SPAM
Dwadzieścia dziewięć lat
Dwadzieścia dziewięć lat. 29 lat temu 14 Stycznia 1990 roku urodziła się Paulinka, dziewczyna, kobieta, która przez osiemnaście lat mojego życia kształtowała je i nie bała się wymierzać nam wspólnie cel. Jako nastolatek tego celu nie widziałem, nie byłem w stanie go zobaczyć tak jak widziała go ona. Jakby w jakiś sposób moje wyobrażenie o przyszłości razem z nią zostało wymazane, wycięte. W chwilach słabości i problemów zawsze była obok, dobrym i ciepłym słowem biegła z pomocą "Będzie dobrze, nie przejmuj się" Prawie 9 lat temu straciłem ten drogowskaz, najcenniejszy diament, którym właśnie była moja siostra. To, że tak czułem, czuję i będę czuć nie ma na to wpływu dwunasty maj, to nie tak, że odkąd ją straciłem to zacząłem ją doceniać, u nas w domu tak było od zawsze, w relacji siostra-brat utworzyliśmy, a właściwie utworzyła ona ten stalowy sznur, który niezmiennie czy w danym momencie powstało pomiędzy nami spięcie czy też było wszystko w porządku to ten sznur wciąż trzymał nas przy sobie. W chwiliach słabości, krótkiej kłótni czy jakiegoś nieporozumienia, podczas wypowiedzenia między sobą słów w złości i złośliwości wiedziałem, że ten sznur nie puści, że on nie pęknie, bo oboje byliśmy świadomi tego, że złość zaraz minie i żadne z nas nie zdążyło się wtedy nawet przeprosić, a już wróciliśmy do normy, do tej harmoni o której wielokrotnie wspominałem. Paulinka nie była święta, nie była bez skazy i bez wad, nikt nie jest, była prostą, a co za tym idzie skromną dwudziestolatką, która chciała cieszyć się ze słońca, z kolejnego poranka, była osobą twórczą, wiecznie ciekawską świata. Już tyle ją ominęło, nie zdążyła poznać i doświadczyć chociażby tylu wspaniałych miejsc, których doświadczyłem Ja, ale wierzę, że jest ta siła wyższa, która pozowala jej pokonywać nowe bariery, poznawać choć trochę świat u mego boku. W tym momencie zatrzymuje się w swoich refleksjach i zwracam się ponownie do dwunastego maja, który odebrał jej na dzień dzisiejszy dziewięć lat życia, który odebrał jej być może podobno jedno z najpiękniejszych doświadczeń jakim jest własne dziecko, własna pociecha, nie było jej dane doświadczyć tak wielu aspektów życia, a wiem, że w tej roli sprawdziłaby się idealnie. Czas się dla niej bezpowrotnie zatrzymał, nie dozna niczego więcej na tej ziemi, jednak dwunasty maj nie zwyciężył, dwunasty maj tylko ją zatrzymał, i choć zrobił to na zawsze, to nie przypuszczał, że nikt nigdy o niej nie zapomni i, że jest coś silniejszego od śmierci. DWUNASTY MAJ NIE ZWYCIĘŻYŁ.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2018
Każdy z nas ma swoją definicję rodzeństwa, w moich wspomnieniach moje dzieciństwo u jej boku było czymś czego nikt mi nigdy odbierze. Z żalem i jednocześnie z uśmiechem na twarzy wspominam wszystkie te piękne chwile, których doświadczyłem dzięki jej poświęceniu i zaangażowaniu. Przez dwadzieścia lat swojego życia zbudowała ogromny fundament tych dobrych wartości, których nie bała się przekazać dalej. Była dzieckiem, nastolatką a przez krótki okres młodą kobietą, która żyła tak jak żyje każdy z nas, ale nie każdy potrafił tak podejść do drugiego człowieka, zrozumieć go bez słowa czy po prostu bezinteresownie pomóc, wielu z was by ją polubiło, a ona sama dałaby się polubić. Gdyby mogła teraz być tu ze mną i z cała rodziną i mogłaby przyglądnąć się temu wszystkiemu z boku, jestem pewien, że byłaby poruszona faktem, że tak wielu obcych ludzi jest w stanie dostrzec to co przez ten cały czas dostrzegaliśmy my. Byłoby jej przykro, że wyrwano jej z garści dekady dalszego życia. Czułem, że coś jest nie tak, zwłaszcza po 12 maja zacząłem rozumieć dlaczego kiedyś nie potrafiłem sobie wyobrazić przyszłości, to jak zły sen, ale to prawda. Jako 16/17 latek często myślałem jak to będzie kiedyś i do pewnego momentu potrafiłem sobie wiele sytuacji wyobrazić, ale tej jednej ściany przejść się nie dało. Nie widziałem w swoich wyobrażeniach starszej Paulinki, tak jak ktoś by mi coś zabrał zanim rzeczywiście harmonia czteroosobowej rodziny została zaburzona. Chciałbym jej tyle przekazać, o wielu rzeczach była pewna, bo wiem, że skoczylibyśmy za sobą w ogień bez zastanowienia, ale to jest i było tak oczywiste. Chciałbym jej powiedzieć jak wiele zmieniło jej odejście, jak wiele zmieniło to w samych nas, w mojej mamie, tacie i we mnie. Chciałbym, żeby wiedziała, że wszystkie te lata bez niej są stracone, żeby wiedziała o tym, że to nas bardzo zatrzymało. Przez całe swoje życie, nigdy nie wyobrażałem sobie stanu z jakim przyszło nam się zmierzyć, chociaż w chwili kiedy to ktoś zupełnie obcy stracił tchnienie zaczęły pojawiać się pewne pytania co do których nie potrafiłem się w żaden sposób odnieść. Dziś już wiem, wiedziałem to już osiem lat temu jak realnie nieprzewidywalne potrafi być życie, jak precyzyjnie potrafi uderzyć prosto w ten schowany głęboko w świadomości, ukryty punkt, którego wszyscy się obawiamy. To ogromna lekcja, największa życiowa lekcja z którą podróżuję do tej pory, największym morałem tej lekcji jest fakt, że nigdy w życiu nikt ani nic nie może być pewne, bezpieczne ani zrozumiałe. Dlatego gdybym tylko miał możliwość, to zanurkowałbym ponownie wstecz, wiele, wiele lat, żeby móc z tą "nową" świadomością przejśc przez swoje życie ponownie, żeby za moim pokojem tak jak sprzed laty tętniło życie, żeby Paulinka której wszędzie było pełno mogła nadal cieszyć się ze słońca, z obejrzanego dobrego filmu, żeby miała szansę poznać i zwiedzić ułamek świata. To mnie boli najbardziej i najwięcej żalu i gniewu dusi ta świadomość, że to wszystko ją ominęło ostatecznie, bez żadnego ostrzeżenia, ani bez ziarnka szansy na dalsze spełnianie marzeń, na dalszy rozwój, na dalsze życie. _______________________________________________________________ Pierwszy Listopad jest jak co roku dla wielu ludzi ich indywidualną kulminacją wspomnień, są też ludzie dla których jest to codzienna chwila przed zaśnięciem. Najbardziej jednak żal mi ludzi, którzy mają siebie na co dzień, pod ręką, a nie potrafią wycisnąć ze swoich relacji tego co najpiękniejsze. Wykorzystanymi słowami w utworze jest tekst jednej z ulubionych piosenek Paulinki, który jak by się mogło teraz wydawać nabrał po jej odejściu zupełnie nowe znaczenie.
Zgłoś SPAM
Dwunastego Maja
Czy po ośmiu latach można powiedzieć, że jest lepiej? łatwiej? Nie potrafię na to odpowiedzieć, ale wiem, że są momenty w pracy albo kiedy jest się czymś zajętym, są też momenty które zatrważają. Na przykładzie rutynowych zakupów, w których trzeba zmierzyć się z faktem, że potrzeba o jeden produkt mniej, że w samolocie, hotelu czy na wycieczce trzeba kupić o jeden bilet mniej.... praktycznie w każdej takiej sytuacji człowiek podsumowuje, że faktycznie minęło 8 lat, ale pewne nawyki pozostają, pewnych rzeczy nie można z głowy wybić. To wydaje się być błahostką, ale jednak uderza z takim impetem wprost do świadomości i w ułamku sekundy przypomina o tym, że kiedyś było.... piękniej. Czy w którymś momencie życia będzie inaczej? Gdziekolwiek jestem cokolwiek nowego zwiedzę, zobaczę czy doświadczę.... wtedy przychodzi ta chwila od której nie sposób sie uwolnić. Czerpię radość tak jak każdy, ale wieczorem przychodzi ten moment i ta chwila w której czuć bezradność i żal do tego świata, że odebrano mi na resztę życia duży kawał pięknych wspólnych chwil, że na resztę życia odebrano mi siostrę, która była najlepszym drogowskazem jaki miałem, że kiedyś będę swoim dzieciom mógł jedynie o niej opowiadać, przekazać wartości które udało jej się przekazać mnie. Gdyby moja siostra żyła dalej, wszystko wyglądałoby inaczej. 8 lat temu Co oznacza ten zegar? Co los miał na myśli? Mówię tu o zegarze który można ujrzeć w filmie, zegar został zakupiony przez Paulinkę jak prezent dla naszej mamy. Zatrzymał się o godzinie w której ostatni raz zabiło serce Paulinki, dwa tygodnie przed dwunastym maja. To nie może być przypadek, to nieprawdopodobne. Ja także dostałem duży zegar od Paulinki na święta, tuż przed jej dwudziestymi urodzinami. W nim czas zatrzymał się kilka dni po tym jak go dostałem, ale jest na nim zupełnie inna godzina, może to godzina, której nikt nie jest jeszcze świadom. Wierzę, że to nie przypadek i, że nie ma aż tak wielkich zbiegów okoliczności. To jest symbol, to był znak, którego nie byliśmy wtedy świadomi. Dziś jest ta rocznica, dwunasty maj.... przykry dzień. W tej historii jest także Kornelia, wspaniała dziewczyna, której wiele zawdzięczam. Obie odeszły bez pożegnania, bez pożegnania ze mną, zostawiły mnie samego, ale to nie ich wina, bo każda z nich chciała żyć, być i wyciskać z życia najlepszy owoc. Czy życie jest sprawiedliwe? Jeden powie tak, drugi powie nie, ale ja powiem, że ten który mówi tak, ten nie doświadczył swojego "dwunastego maja" na własnej skórze. Oprócz wyrazów żalu i smutku, chciałem też przekazać coś jeszcze. Chciałbym z tego miejsca serdecznie podziękować każdemu z was, dosłownie każdemu, dla którego historia dziewczyn znaczy coś więcej. Chcę podziękować ludziom, którzy poświęcili swój cenny czas i przebyli setki kilometrów specjalnie po to, żeby stanąć przed ogrodem dziewczyn. Wiem o ludziach z Krakowa, Warszawy, Poznania i wielu innych miejsc, ale z pewnością nie zdaję sobie sprawy o większej grupie anonimowych osób. Ten gest znaczy tak wiele.... bardzo wam za to dziękuję w swoim imieniu, ale równie dobrze mogę podziekować w imieniu Paulinki, tak więc raz jeszcze dziękuję. Również dziękuję ludziom, którzy cały czas są, którzy pamiętają. Nigdy was nie zapomnę. Na sam koniec chciałbym powiedzieć, że tęsknię, że w dalszym ciągu jestem.
Zgłoś SPAM
To nie był przypadek
To nie był przypadek Dawno temu pisałem o tym, że któregoś dnia opowiem o pewnych zdarzeniach na które nie znam odpowiedzi. Właśnie nadeszła na to chwila, w której chciałbym poruszyć ten temat. Zacznę od największej zagadki jakiej doświadczyliśmy około miesiąc po odejściu Paulinki. Może powinienem zacząć od tego, że Ja, moja mama i tata po tym co się stało przez długi okres czasu spaliśmy w jednym pomieszczeniu, to było wtedy normalne, mimo tego, że mamy duży dom, dużo pomieszczeń, nikt się niczego nie obawiał, ale myślę, że mama potrzebowała mieć przynajmniej mnie blisko siebie. Którejś nocy kiedy już spaliśmy, a mnie z impetem obudził głośno grany utwór, zerknąłem na zegarek było pięć po trzeciej nad ranem, wołam mamę i pytam się czy słyszy to co Ja, odpowiedziała, że też to słyszy, że to nie możliwe. W pewnej chwili pomyślałem sobie, że jakiś samochód musiał podjechać pod nasze okna i grać głośno muzykę, ale to było właśnie to nagranie.... piosenka, która wyjaśnia wszystko i zwłaszcza moment.... ten moment As my life flashes before my eyes Im wondering will I, ever see another sunrise So many wont get the chance to say goodbye But its too late to pick up the value of my life And you can see my heart beating You can see it through my chest Said Im terrified but Im not leaving I know that I must pass this test Jest to jedna z ulubionych piosenek Paulinki  Rihanna  Russian Roulette. To nie był przypadek, i to nie był samochód ze spuszczonymi szybami i grającą muzyką. To była ta piosenka która została odtworzona na ostatnim pożegnaniu. Wstałem i wtedy byłem przestraszony, bo w moim domu nigdy tak głośno nie grała muzyka, nie w tamtym czasie, a już na pewno nie o takiej porze. Słyszę ten refren odbijający się od ścian korytarza, jak wspominałem, faktycznie byłem zaniepokojony, powiedziałem, że idę zobaczyć co się dzieje, po czym za mną podążała zdezorientowana mama, idąc dalej długim korytarzem dołączył do nas tata, piosenka nabierała w siłę, wydobywała się z mojego pokoju, było słychać to tak głośno, mimo zamkniętych drzwi. Nie wiedziałem jak się zachować, złapałem za klamkę, ale przed otwarciem spojrzałem się przerażony na rodziców. Wchodzę do pokoju, dźwięk wydobywał się z głośników komputera, grało z całej siły, najgłośniej jak tylko było można. Komputer był wyłączony, nie wiedziałem co się dzieje, tata zakręcił suwak głośności do zera, piosenka ustała. Tata jako jedyny szukał racjonalnego wytłumaczenia, zresztą jak zawsze. Też przez moment pomyślałem o tym, że czasem przebijają się przez głośniki fale radiowe, ale to przecież nie możliwe, nie w takim momencie, nie z takim nagraniem i nie o takiej porze. Co myśleć? Co myślałem wtedy i co myślę dzisiaj? Faktycznie nieprzespałem tamtej nocy, po prostu po czymś takim nie sposób było zasnąć. Zastanawiałem się i szukałem też racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego tak się stało.... odpowiedzi znaleźć nie mogłem, dźwięk od tak nie ma prawa w takiej skali, z taką perfekcyjną dokładnością i równomierną głośnością przebijać się za pomocą fali radiowych, nie zważając już na okoliczności takie jak rodzaj piosenki i moment który został odtworzony. Komputer wyłączony, dosłownie wyłączony i koniec. Ktoś kto zna język angielski z łatwością sobie przetłumaczy fragment, który przytoczyłem wyżej, ci którzy nie znają mogą to przetłumaczyć z poziomu przeglądarki. Dziś uważam, że to nie był jakiś tam przypadek czy zbieg okoliczności, bo nie ma na to wytłumaczenia, do dzisiaj nie znalazłem odpowiedzi na to co stało się tamtego dnia o 3:05, po prostu są pewne rzeczy które ciężko wyjaśnić i właśnie tamto wydarzenie od lat przedstawia się u mnie na pierwszym miejscu. Czy to co stało się wtedy było czymś więcej? nie wiem, nie mam zielonego pojęcia, ale z głowy tego wymazać nie potrafię, bo to jednak za dużo. Wszystko to co napisałem ma swój podkład. Dosyć konsekwentnie zapisywałem i notowałem wszystkie ważne i te niespotykane sytuacje w moim życiu po 12 maja, ten wpis jest jedynie edytowany i napisany z dzisiejszego punktu widzenia. Są jeszcze inne sytuacje, które mógłbym tu i teraz przytoczyć, jedna z nich dotyczy bezpośrednio Paulinki jeszcze za czasu jak była tu z nami i o tym opowiem w oddzielnym wpisie, bo to co się wydarzyło wtedy zasługuje na zupełnie odrębne wspomnienie.
Zgłoś SPAM
28 Urodziny Paulinki
28 lat temu. Mógłbym jak co roku napisać, kim była, co lubiła, jak wyglądał ten ostatni raz kiedy ten dzień był jeszcze dniem pięknym, ale to wszystko już było. Tak naprawdę nie wiem co mógłbym jeszcze dzisiaj powiedzieć.... że jest mi przykro, że ciężko, że bardzo mi żal, że minęło już tyle lat. Nie tak to wszystko miało być, nikt się tego nie spodziewał, że urodzin Paulinki już nigdy nie będzie, że ich nie ma od osmiu lat. W tej jednej kwesti będę się powtarzać już zawsze, w kwestii w której muszę jej podziękować jak co roku, za to wszystko co zbudowała, za to kim była i jak wiele jej zawdzięczam. Dumny jestem z tego, że miałem kogoś takiego na codzień, tak piękną, mądrą i wartościową młodą kobietę, która chciała dla każdego jak najlepiej. Ogromny żal, za to, że świat ją oszukał, że życie odwróciło się do niej plecami, mimo tego, że zasługiwała na nie najbardziej ze wszystkich osób które znam. Dzisiaj po raz kolejny wrócę do 12 maja. Fragment wspomnienia 12 maja 2010 roku: "...Pierwszą rzeczą którą zrobiła mama po przyjściu do domu była modlitwa, mama uklękła w naszym salonie przed obrazem Matki Boskiej, nie byłem pewien co się dzieje, to było coś czego nigdy w życiu nie zapomnę, samo opisywanie tego jest ciężkie. Mama z desperacją w oczach wpatrzona była w obraz, mówiła o tym, że kocha swoje dzieci, że błaga o litość, o szansę, o to żeby Paulinka wróciła do nas, do domu. Sam miałem w głowie takie przebłyski, że to musi się skończyć na potłuczeniach, na złamaniach, nawet na szpitalu, a nie dopuszczałem do wiadomości tego najstraszniejszego scenariusza. Mama dalej prosiła, miała nadzieję, wtedy Ja sam zacząłem podtrzymywać mamę na duchu, ale wiedziałem, że sam sobie z tym nie poradzę, odszedłem na chwilę od mamy, poszedłem do pokoju obok i jak najszybciej wybiłem numer do babci, której powiedziałem o tym co się stało, wiedziałem, że w tej chwili babcia jest mamie najbardziej potrzebna. Babcia z przerażeniem zrozumiała to co jej przekazałem, krzyknęła do dziadka, a do mnie odpowiedziała, że już jadą, że będą najszybciej jak to możliwe. Czekałem.... czekaliśmy z mamą na telefon taty, czekaliśmy też na babcie i dziadka. Oboje staliśmy przy oknie w pokoju Paulinki, który ma widok na całą ulicę, na której kilka godzin wcześniej odprowadzałem wzrokiem odjeżdżającą Paulinkę..."
Zgłoś SPAM
Dwunasty dzień maja
Fragment wspomnienia z dnia 12 maja 2010 roku "Jak mógłbym powiedzieć swojej mamie, która kocha najbardziej na świecie i mnie i Paulinkę, że prawdopodobnie właśnie odeszła jej córka, że to już koniec. Sam nie mogłem w to uwierzyć i byłem przekonany, że to nieprawda, że ktoś musiał się pomylić. Byłem przekonany, że przecież Paulinka nie może od nas odejść, tak nas nagle zostawić, przecież widziałem się z nią dwie godziny wcześniej, widziałem jak odjeżdża, to nie mogła być prawda, miałem osiemnaście lat, a czułem się wtedy jak bym miał lat kilka. Czekaliśmy na babcię zrozpaczeni, zaniepokojeni w oknie Paulinki, w jej pokoju. Ręce co chwila na głowie, trzęsące się nogi, niespokojny oddech i wielka niepewność. To właśnie wtedy, to była ta chwila, zadzwonił mój telefon, nogi trzęsły mi się bardziej niż kiedykolwiek, zobaczyłem na wyświetlaczu, że dzwoni mój tata, wiedziałem jak wiele w naszym życiu może zmienić to co tata powie. Mama z przerażeniem patrzyła w moje oczy, płakała i trzęsła się już w chwili kiedy usłyszała dzwonek telefonu. Odebrałem, zapytałem się, a raczej tonem twierdzącym powiedziałem, że wszystko jest w porządku, Paulince nic nie jest, na co mój tata odpowiedział w sposób niepewny, łamiącym się głosem i niepodobnym w ogóle do jego stylu rozmowy- Damian, jestem tu z nią. Powiedział to w taki sposób, że wiedziałem, że jest przy niej, ale jednocześnie wiedziałem, że Paulinki już z nami nie ma. Tata potwierdził ten najgorszy scenariusz w który nie mogłem uwierzyć, który nie mógł być dla mnie realny. Wyrzuciłem telefon, osunąłem się po ścianie, to co poczułem wtedy było czymś silniejszym ode mnie, spojrzałem na moją mamę jakby za chwilę miał nadejść koniec świata. Po chwili bezruchu, jakbym oderwał się całkiem od rzeczywistości zaczynam płakać jak dziecko, któremu ktoś zabrał z ręki ulubioną zabawkę. Mama wpadła w stan, w którym jeszcze nigdy wcześniej jej nie widziałem, nie wiedziałem co robić, to był szok, to był koniec, krzyk, który pewnie było słychać u wszystkich sąsiadów. Podszedłem do mamy, ona jakby nie kontaktowała, nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Tak bardzo sie bałem, miałem osiemnaście lat, a ta chwila nas dusiła, już wtedy wiedziałem, że nadeszła burza, burza przed którą nie będziemy mogli się ukryć. Widzę swoją mamę idącą korytarzem, nie wiedziała co ze sobą zrobić, serce mi pęką kiedy przypomne sobie jak wielki cios, jak doświadczyła tego wielkiego uderzenia, a przecież to wszystko było poza zasięgiem mojej rodziny, ta tragedia nie miała prawa się stać..." - To zaledwie fragment wspomnienia tego nieszczęsnego dnia. Tak nas zniszczył dwunasty dzień maja.
Zgłoś SPAM
27 urodziny Paulinki
Dwadzieścia siedem lat temuChciałbym zrobić coś innego w tym dniu, chciałbym żeby ten dzień wyglądał inaczej, po siedmiu latach, nie chciałem i nie chce się powtarzać, ale i tym razem czuje to samo.Zamykam oczy i mam przed sobą obraz w którym Paulinka przygotowuje się do swoich dwudziestych urodzin. Minęło siedem lat odkąd ten dzień wygląda już zupełnie inaczej niż w 2010 roku. Minęły te lata, a ja wciąż pamiętam Paulinkę, czuję zapach ciasta, które starannie piekła i doglądała. Nikt mi tego nie odbierze, takiej siły nie ma nawet czas.14 stycznia 1990 roku urodziła się Paulinka, dwadzieścia siedem lat temu, nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego jak dzisiaj wyglądałoby nasze życie, jedynie jestem pewien tego, że nasze relacje nie uległyby zmianie, że dalej bylibyśmy przyjaciółmi jak zawsze.Znam ludzi, którzy mają to czego tak bardzo mi brakuje na wyciągnięcie ręki, którzy mają rodzeństwo, ludzi którzy znają się od urodzenia, ale nie potrafią wydobyć z tego prawdziwej, zdrowej relacji między sobą, uważam, że tracą coś co jest bezcenne.Zazdrość to zła cecha, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że im zazdroszczę, zazdroszczę im tego, że siebie mają, mimo, że traktują się czasem jak obcy ludzie, ale to wszystko mogą jeszcze naprawić, nigdy nie jest za późno, póki nikogo nie zabraknie, a ja nie mam już żadnej możliwości, mam tylko wspomnienia.Żałuję tego, że w mojej rodzinie nie było nas więcej, byłoby łatwiej mieć tę trzecią osobę, pewnie dzisiaj rozumielibyśmy się bez słów, ale to już nie jest kwestia wyboru, nigdy nie myślałem, że któregoś z nas może nagle zabraknąć, a jednak 2010 rok był najcięższym i najbardziej bezlitośnie zadanym ciosem w historii mojej rodziny.Od dłuższego czasu w moim domu pojawił się nowy znak zapytania. I nie potrafię sprecyzować czyja to zasługa, że mimo katastrofalnych prognoz, dzisiaj wszystko ułożyło się jak w filmie z happy end'em, to niewyobrażalne.Jak co roku, w tym dniu chcę podziekować swojej siostrze za wszystko, za absolutnie każdą jedną minutę którą mi poświęciła. Chciałbym jej dzisiaj ofiarować więcej niż te kilka słów, ale nie potrafię dobrać tych odpowiednich, czasem mam wrażenie, że brakuje mi w moim słowniku słów, które wyrażałyby to co czuję, jedynymi podobnymi słowami są żal, niesprawiedliwość, czas i te najsilniejsze słowo.... miłość. Tylko tyle dzisiaj mogę ofiarować, zwłaszcza w takim dniu.Nigdy cię nie zapomnę, to niemożliwe.
Zgłoś SPAM
Paulinka Pierwszego Listopada 2016
Równy rok temu pisałem o szóstym razie, dzisiaj nadszedł siódmy, siódmy raz. Tak jak każdego roku i tym razem tak samo, nie potrafię napisać inaczej, ładniej, lepiej. Ten dzień jest dla mnie dniem moim i bliskiej dla mnie osoby, której już nie ma, ten dzień jest dla mnie i dla Paulinki, dla nas i dla naszych wspólnych wspomnień. Jak co roku w tym dniu nachodzi mnie uczucie czegoś ważnego, podniosłego, czegoś co wymaga pielęgnacji, to są właśnie moje wspomnienia, moje refleksje. Nigdy tego nie liczyłem, nie przeliczałem, bo nie potrzeba tego liczyć, ale przez te sześć lat stałem przed ogrodem Paulinki dużo ponad dwa tysiące razy, jak nie ponad trzy, a każdego roku właśnie ten dzień, dzisiaj siódmy raz jest zupełnie czymś innym niż te dwa, trzy tysiące. Ktoś może pomyśleć, że to strata czasu, że to bez sensu, Ja się nie mogę z tym zgodzić, bo to ma duże znaczenie, przynajmniej dla mnie, wewnętrznie czuje taki obowiązek, taką potrzebę, nigdy nie wymuszaną, nigdy nie naciskaną. A w takim dniu jak dzisiaj łatwiej jest podsumować swoje życie, swoje cele i priorytety, zwłaszcza wieczorem, w nocy, kiedy można zaczerpnąć właśnie tego co w tym dniu najpiękniejsze, zwykłej, długiej ciszy. https://youtu.be/WqA-Jv_P6JE
Zgłoś SPAM
6 rocznica odejścia
Sześć lat temu, jak to brzmi! Jaka siła stoi za tymi słowami, czasu niestety nie można zatrzymać, cofnąć czy przewinąć. Trzeba przez to wszystko przejść. Chcąc czy nie chcąc znów dzisiaj mam przed oczami wydarzenia sprzed sześciu lat. Dwunasty maja, dzień który odmienił całe moje życie. Po raz kolejny zbliżając się do godziny osiemnastej, czuję tę gorycz, niepokój, niepewność i te nagłe trzęsienie ziemi jakie panowało w moim domu przez wiele kolejnych godzin i dni. Nie mogę zapomnięć o tym co działo się w moim domu sześć lat temu, po godzinie osiemnastej.... wszystko wyglądało jakby było nierealne, nieosiągalne w jakiś sposób. Ledwie co pamiętam tamten okres. Te pierwsze kolejne dni w domu już nie w czwórkę, lecz z całą rodziną, ale wciąż bez tej jedynej, znającej odpowiedź prawie na każde pytanie i zmartwienie. Nieszczęśliwy tragiczny wypadek.... wszystko co się wokół tego dnia działo ma wciąż tak wielką siłę, ten ból wciąż jest tak silny i bezlitosny jednocześnie, że przez te sześć lat nadal ciężko jest mi znaleźć słowa, którymi móżna by podsumować swoje uczucia, emocje. W Mojej głowie nadal tkwi ogromny żal i tęsknota.... żal uzasadniony, tęsknota jest oczywista. Paulinka i Kornelia nie zasłużyły na to co je spotkało, mimo, że być może takie było ich przeznaczenie, ale to wciąż niesprawiedliwe, niedobre. Nie tak powinna wyglądać dzisiejsza rzeczywistość. Nie powinno być "tego" dwunastego maja, nie powinno być tej strony i wszystkich filmów, które stworzyłem. To wszystko wydaje się być złym snem. Gdyby ktoś siedem lat temu powiedział mi o tym co nadejdzie, pomyślałbym, że to niemożliwe, że to nie może być prawdą. Jednak to prawda, te dwa wspaniałe życia odeszły i już nigdy nie wrócą do swoich domów i bliskich. Często patrzę na czas nieco inaczej i dochodzę do różnych wniosków. Biorąc pod uwagę 2010 rok i dzisiaj odlicząc od tego nieszczęśliwego roku, sześć lat, był rok 2004 Paulinka miała 14 lat, Kornelia 10. Mimo że obecnie mamy 2016 rok to mi w głebi serca wciąż bliżej do 2004 niż 2010.... tak już po prostu jest. Często odtwarzam wspólnie spędzone chwile w głowie żeby ich nigdy nie zapomnieć, żeby zapamiętać każdy szczegół. To jeden z fundamentów jaki mi został. Minęło 2192 dni ! czytając to, czuję się jak w jakimś filmie, ale to nie film tylko rzeczywistość. Jeszcze raz muszę o tym napisać, że naprawdę niewiele brakowało, mogło się to skończyć inaczej, Paulinka i Kornelia mogłby żyć dalej i mieć czas spełniać swoje cele, marzenia i ambicje, mogłyby być przy nas. Powinny być razem z nami. Jestem przy was codziennie.
Zgłoś SPAM
Paulinka - Najpiękniejsze Wspomnienia
Nie spodziewałem się tego, że życie któregoś z nas.... skończy się tak szybko i w tak przykry tragiczny sposób. Patrząc na młodszą Paulinkę, czuję sznur zaciśnięty wokół serca, ale jest w tym coś niezwykłego bo czuję też spokój, kiedy znów mogę ją zobaczyć w tych najpiękniejszych latach. Wciąż nie potrafię dobrać słów, którymi mógłbym przekazać to co chciałbym najbardziej, potrafię to jedynie pokazać, co robię za pomocą tego filmu, inaczej nie potrafię. Ten film jest jednym z wielu, dzięki którym napełniam garstką wspomnień tę pustkę w sercu, to jedyna forma mojej wdzięczności, tylko tyle mogę dla Paulinki zrobić. Oglądając ten film nabieram uczucia, którego nie potrafię obrać w jedno słowo. Widzę niewinną twarz Paulinki, ona mnie rozbraja, bo oglądając to dzisiaj wiem, że jej już nie ma, a mam taką dziwną chęć, że chcę jej powiedzieć o tym wszystkim, chciałbym wrzasnąć do tej drugiej strony telewizora, że to się źle skończy, ale przecież to jest niewykonalne. Paulinka kochała życie, kochała żyć i być... każdy tak ma, ale ona naprawdę czekała z niecierpliwością na jutro. Nieprawidłowe, niesprawiedliwe jest to, że nieświadoma niczego czekała na kolejny słoneczny dzień, a ten już nigdy nie nadszedł. Nie dostała tej szansy, żeby móc znów obudzić się w swoim domu, w swoim łóżku, w swoim pokoju tak jak przez te dwadzieścia lat swojego życia. Nie dostała szansy na którą zasługiwała najbardziej. Wydaje mi się, że miałaby żal, że czułaby się zawiedziona tym światem i tym, że w żaden sposób nie zasłużyła na taki tragiczny finał swojego życia. Z pewnością ciężko byłoby jej to zrozumieć, tak jak mi, rodzicom, wszystkim bliskim, czułaby to samo co my czujemy teraz.... niesprawiedliwość, wielki żal. Tak bardzo mi jej brakuje, ona znała lekarstwo na każdy ból. To oczywiste, ale o tym napiszę, że gdyby ta historia wygladała inaczej, gdyby to mnie miało któregoś dnia zabraknąć, Paulinka czułaby dokładnie to samo co Ja, bez chwili zastanowienia jestem o tym przekonany. Jeszcze za czasów kiedy byliśmy nastolatkami, wydawało mi się, że gdyby miało się stać coś złego mojej siostrze, to wiedziałbym o tym instynktownie, miałem takie wrażenie, że poczułbym coś niepokojącego, byłem o tym przekonany, że tak będzie. Tymczasem okazało się coś zupełnie innego. Dwunastego maja, sześć lat temu, około godziny 17:50, w momencie ostatniego tchu Paulinki, ostatniej sekundy jej pięknego życia, nie poczułem zupełnie nic, nie byłem świadomy tego, że te kilkanaście kilometrów dalej właśnie straciłem swoją jedyną siostrę, mojego największego przyjaciela od początku do końca, jakim była Paulinka. Przykre jest to, że każdego kolejnego dnia, każdego ranka i wieczoru, świat jest dla mnie czymś zupełnie innym niż sprzed 6 lat. I może ktoś powie, że każdego dnia ktoś odchodzi... Wiem o tym i przyznam rację, ale nie każdego dnia odchodzi moja siostra i zawsze byłem przekonany, że coś takiego nigdy nas nie dosięgnie, a jednak.... to stało się nam. Nigdy tego nie wybaczę, nie w taki spósób, nie tak szybko. Jeden mały fragment tego dnia, jedna chwila w tym dniu mogłaby zmienić cały obrót tej historii, nie musiałbym dzisiaj stać przed ogrodem Paulinki. Wystarczyłby jeden drobny szczegół, jakaś nagła potrzeba, która odmieniłaby wszystko, ale nikt nie daje gwarancji, że nie stałoby się nic innego. Może to po prostu przeznaczenie od którego ciężko uciec.... tylko gdzie jest tu sens i ta sprawiedliwość, skoro Paulinka chciała żyć. Jestem jej ogromnie wdzięczny, ogromnie! że przez tę całą wspólną drogę była dla mnie największym drogowskazem, najszczerszym i najwierniejszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek mogłem mieć przy sobie. Dziękuję raz jeszcze za te najpiękniejsze wczesne lata, że miała w sobie tyle siły i dobrej woli, żeby na każdym kroku nieść mi pomoc, niezwykle silne wsparcie i bezcenną miłość. Dziękuje jej za to, że mnie pokochała i, że mogłem stać się dla niej kimś najbliższym.
Zgłoś SPAM
26 lat temu
Jeszcze kilka lat temu miałem dość dziwny sen w którym wszystko co się wydarzyło to fikcja, że moja siostra jednak żyje, że z jakiegoś powodu postanowiła upozorować swoje odejście. Był to niemożliwy, ale piękny sen. Doskonale wiedziałem, że to niemożliwe, bo przecież pożegnałem siostrę. W tym śnie Paulinka któregoś dnia wróciła do domu, zmęczona tym wszystkim, stęskniona za nami. To był tylko sen, ale czuję te uczucie do dziś, płacz szczęścia, pękające serce, chaos, w tym śnie nie szukałem wyjaśnień dlaczego? po co? Tylko wspólnie z rodzicami zaczęliśmy pakować walizki i ze łzami szczęścia wyruszyliśmy samochodem w daleką podróż razem z Paulinką nikomu nic nie mówiąc, z nikim się nie żegnając. Czułem się wtedy tak mocno szczęśliwy, mimo, że zostawiliśmy wszystkich i wszystko bez pożegnania to wiedziałem, że jesteśmy razem, gdziekolwiek byśmy pojechali, czułem jak zrzucam ten ciężar noszony wewnątrz. Niestety rano było już tak samo jak przed snem. Często starałem się w snach szukać jakiejś odpowiedzi, ale ta nigdy nie nadeszła. Dwadzieścia sześć lat temu. W dniu dzisiejszym mija dwadzieścia sześć lat kiedy na świat przyszła Paulinka. W tych cyfrach ta szóstka jest przykra, przypominająca o tym, że od tych prawie sześciu lat Paulinki z nami nie ma. Dzisiejszy dzień po raz kolejny przypomina, że czas nie kłamie i, że codziennie przypomina tę przykrą prawdę. Mam wrażenie, że całkiem niedawno przeżywaliśmy wspólnie ostatnie urodziny Paulinki w naszym domu, ale jednak ta szóstka zwala z nóg, jest niewyobrażalna. Cały ten "czas" rośnie w siłę, każdego dnia wzrasta ta odległość, której nie można zatrzymać, której nie można było w żaden sposób przewidzieć i przeciwdziałać. Kiedyś już pisałem o tym, że każde jedno zdjęcie z wczesnego dzieciństwa Paulinki przyprawia mnie o dreszcze, chwyta za serce tak mocno, że czuję ten głęboki żal. Większy spokój czuję kiedy patrzę na te zdjęcia sprzed sześciu lat i nadal mam z tym problem, bo chciałem napisać, że czuje się spokojniej patrząc na aktualne zdjęcia, a przecież Paulinki nie ma już faktycznie od sześciu lat. Mimo upływu czasu z łatwością się przejęzyczam. Jak co roku, szczególnie w tym dniu chcę podziękować swojej siostrze za wszystko, absolutnie za wszystko, za każdy jeden szczegół w naszym życiu, za jej zaangażowanie i za dobre, wielkie serce. Za to, że dostarczyła mi tylu wspaniałych wspomnień i wskazała właściwą drogę już od samego początku. Tego się nigdy nie zapomni, to już będzie ze mną zawsze i właśnie to jest bezcenne tu i teraz, że duża cząstka Paulinki wciąż żyje we mnie i nie dałem sobie jej zniszczyć przez te lata bez niej. Jednak mimo tego wciąż jest mi potrzebna w moim życiu, potrzebna jak zawsze. Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć? Mając dwadzieścia sześć lat przychodzi moment kiedy każdy już układa sobie swoją ścieżkę w życiu. Paulinka wielu rzeczy niestety nie zdążyła zrobić, a ja dziś znów czuje się jak osiemnastolatek. Głęboko wierzę, że moja siostra zdaje sobie sprawę z tego ile znaczyła, a właściwie ile znaczy dla każdego z nas, nie tylko dla rodziny, ale i dla bliskich przyjaciół i też dzisiaj dla ludzi których w ogóle nie znała. Musi o tym wiedzieć, że do każdego z nas wniosła i pozostawiła coś po sobie, w moim przypadku jest to właściwie cały mój życiorys, odkąd tylko pamiętam, że żyję aż do dziś kiedy już prawie 6 lat jej tutaj nie ma, to będzie trwało do mojego ostatniego tchu, aż obudzę się w domu gdzie znów wszyscy jesteśmy razem.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2015
Szósty raz W tym dniu można by powiedzieć wiele.... Do ust napływa żal jak i chęć rozmowy o bliskich, których już nie ma, którzy nieodwracalnie odeszli. W tym dniu najlepszą alternatywą jest po prostu cisza, dzięki której ponownie można się zanurzyć chociażby w jakąś część wspaniałych wspomnień. Ta wspomniana cisza sprawia, że na jeden krótki moment można się zatrzymać i poddać się refleksji, zadumie i wspomnieniom. Nie potrzeba do tego Pierwszego Listopada, można to równie dobrze i dosadnie zrobić w wolnej chwili, o każdej porze, każdego dnia. Nie potrafię obrać w słowa tego uczucia, że to już szósty raz, to wciąż wydaje się być pomyłką, a jednak trwa już tak długo. Podkreślam to co roku i tym razem znów to zrobię.... tak być nie powinno, nie ten czas, nie ten wiek, nie ta kolejność. Dzisiaj jest twój dzień... dzień na który zasługujesz codziennie.
Zgłoś SPAM
5 lat temu

Pięć lat temu, sześćdziesiąt miesięcy temu, dwieście czterdzieści tygodni temu, tysiąc osiemset dwadzieścia pięć dni temu - niewiarygodne liczby, niepojęte... niezrozumiałe.
Ciężko dzisiaj powiedzieć, że to tylko liczby, że one nic nie znaczą, to nieprawda.
Pod każdą z tych cyfr kryją się silne emocje, kryje się tęsknota, rozpacz, bezsilność i brak akceptacji tego przykrego faktu, że te liczby są już tak duże i, że z każdym kolejnym dniem stają się silniejsze.
Czas jest nieubłagany, nieugięty...wciąż idzie naprzód, wciąż przynosi nowe wydarzenia w których chciałoby się waszej obecności. Czas przynosi nowe realia, nowe sytuacje przy których chciałbym usłyszeć wasze zdanie, podzielić się opinią, porozmawiać, to niestety niemożliwe, niemożliwe od pięciu lat.
Pięć lat temu straciłyście swoje cenne życie, straciłyście swoje domy, swoje rodziny, swoich najbliższych, swoich przyjaciół... za to my straciliśmy spory kawał swoich serc, straciliśmy pełen dom, straciliśmy pełną rodzinę, straciliśmy najbliższe osoby, straciliśmy najwierniejsze przyjaciółki, straciliśmy was... straciliśmy ostatnie pięć lat przy waszym boku.
Zastanawiam się czy rzeczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że minęło już tyle czasu, że te pięć lat to pół dekady, że za następne pięć lat przyjdzie nam zmierzyć się z dziesiątą rocznicą waszego odejścia, nie rozumiem tego, nie wiem kiedy ta piątka przeleciała mi przed nosem. Wciąż mam wrażenie, że 2010 rok był niedawno, że to nie było pięć lat temu, ale wiem, że zegar nie kłamie, że codziennie przypomina tę przykrą prawdę.


Może wydać się to całkiem dziwne, ale w moich oczach dzisiaj Paulinka ma dwadzieścia pięć lat, Kornelia dwadzieścia jeden, oglądając zdjęcia dziewczyn nie widzę dwudziestoletniej siostry i szesnastolatki, pewnie dzieje się to dlatego, że ja sam mam już więcej lat, że ten czas robi swoje i nadal nie akceptuje tego, że dla dziewczyn zegar się już zatrzymał, wciąż się z tym nie godzę, że jestem starszy od Paulinki i w dalszym ciągu mam wrażenie, że Kornelia jest młodsza ode mnie o te dwa lata, nie siedem. Wielokrotnie powtarzałem, że przez osiemnaście lat mojego życia to Paulinka była przecież zawsze starsza o dwa lata, które były dla mnie niezwykle istotne, które nadawały pewną harmonię. Dwunastego maja ta harmonia została zniszczona i w ten nienaturalny sposób z dnia na dzień aż po dziś dzieje się coś czego nie potrafię sprecyzować. Równy miesiąc temu skończyłem dwadzieścia trzy lata, żyję już trzy lata dłużej niż moja siostra, to bardzo dziwne uczucie, które trudno mi ubrać w słowa.


Chcąc nie chcąc... dzisiaj dwunastego maja znów mam przed oczami te najbardziej miażdżące wydarzenie w moim życiu. Dziś spoglądam na ten dzień z pięcioletnim dystansem, ale wciąż czuję to samo, ten sam rozdzierający ból i bezradność.
Zamykając oczy widzę twarz mamy, dokładnie pamiętam jej wyraz i przerażenie, widzę i słyszę tę gorycz, płacz, a jeszcze w tamtym momencie nie byliśmy świadomi, że Paulinki już nie ma. W tamtej chwili dostarczaliśmy sobie mnóstwa nadziei, po prostu instynktownie byliśmy pewni, że wróci do domu, albo w gorszym przypadku, że pojedziemy do szpitala i, że wszystko będzie dobrze. Cały czas mam przed oczami ten chaos, telefon rozgrzany do czerwoności... trwało to długo, aż do momentu w którym odebrałem ostatni telefon i przysięgam, że nawet przez moment nie dopuszczałem do myśli,

że usłyszę słowa które odmieniły nasze życia na zawsze. Nigdy nie zapomnę wyrazu twarzy mojej mamy, będę miał w pamięci ten widok już do końca.


Minęło pięć lat odkąd nie ma z nami mojej Paulinki i Kornelii... wciąż tęsknię i z przykrością patrzę na przyszłość bez nich. Chciałbym, żeby było inaczej, żebym jutro obudził się chociaż sześć lat wstecz, żebym mógł znów obudzić się w pełnej rodzinie, w przepełnionym spokojem i harmoni domu jak było to jeszcze kilka lat temu.
Wydaje mi się, że każdy z nas obudzi się kiedyś w takim domu, wtedy kiedy nadejdzie ta odpowiednia pora. Ja też się obudzę i mam nadzieje, że uda mi się nadrobić ten utracony czas...

tymczasem tęsknie i jestem przy was codziennie.

Zgłoś SPAM
25 Lat
Dwadzieścia pięć lat temu na świat przyszła Paulinka. Dzisiaj w dniu 25 urodzin, znów chcę przypomnieć jak pięknym i wyjątkowym człowiekiem była moja siostra. To dla mnie nadal wydaje się być czymś niemożliwym, że ostatni raz spędziliśmy razem ten dzień aż pięć lat temu... okrągłe pięć lat! Nie wiem jakich słów użyć, żeby opisać to co dzisiaj czuję. Nie wiem jakich słów użyłbym pięć lat temu kiedy byłbym świadomy tego, że to ostatni raz razem, że to ostatnie urodziny Paulinki. Bardzo lubiłem ten dzień, bardzo lubiłem urodziny Paulinki, lubiłem je nawet bardziej niż swoje. Paulinka w tym dniu była przepełniona uśmiechem, lubiłem sprawiać jej radość, przyjemność, lubiłem podziwiać ten szeroki uśmiech na jej twarzy składając życzenia i dając prezent. Lubiłem patrzeć na to jak z ogromnym zaangażowaniem przygotowywała swoje urodziny, wielokrotnie wspominałem już o tym, że piekła wtedy swoje pyszne ciasta... To wydaje się niemożliwe, ale wracając do tych wspomnień czuję ten intensywny zapach czekolady rozchodzący się po całym domu. Jest mi przykro kiedy pomyślę, że tak na prawdę już nigdy nie sprawię jej radości, że już nigdy jej nie przytulę w tym dniu, że nie usiądę z nią w nocy przy telewizorze i nie powiem "...to już 25..." Przez ostatnie pięć lat wieczór w moim pokoju przepełnia cisza. Bardzo brakuje mi naszych wieczornych rozmów, kiedy szczerości i dobrej rady nigdy nie brakowało. Dzisiaj to nie to samo. Mimo, że mam pod ręką przyjaciół z którymi można rozmawiać o wszystkim, ale to zdecydowanie zupełnie co innego, coś nieporównywalnego do tej aury, którą tworzyła Paulinka. Przez te osiemnaście lat naszej wspólnej wędrówki bezwarunkowo wypracowała sobie miano najwierniejszego, najpiękniejszego i największego przyjaciela jakiego mogłem kiedykolwiek mieć, wiem, że już nigdy nie spotkam się z takim człowiekiem jak Paulinka, to niemożliwe. Piszę o tym co roku w urodziny Paulinki, że nadal nie godzę się z tym, że jestem już starszy od Paulinki, że przekroczyłem naszą wiekową barierę to dla mnie wciąż jest niezrozumiałe, bo przecież przez te osiemnaście lat to Paulinka była ode mnie starsza, nie Ja od niej. Chciałbym zasnąć i obudzić się równe pięć lat temu, przeżyć, doświadczyć ponownie wielu miłych i niezapomnianych chwil, przyglądnąć się temu wszystkiemu jeszcze raz i zapamiętać najdrobniejsze szczegóły. Mogę to zrobić tylko poprzez wspomnienia, a to niestety nie wystarcza. Chciałbym dzisiaj spojrzeć na to jak przebiega życie Paulinki, jakby dzisiaj wyglądało nasze życie gdyby nie ten tragiczny dzień. Staram sobie to wyobrazić, to przykre, ale nie mogę, nie potrafię. Paulinki dzisiaj nie ma, jej urodziny po raz piąty są ciche. Nie ma tortu, ciasta i świeczek. Nie ma życzeń, nie ma tego przytulenia. Zamiast tego są kwiaty i znicze... pochylona głowa i w myślach ogromna wdzięczność i proste dziękuję, za to, że przez te osiemnaście lat mogłem być tak blisko, tak pięknej i wyjątkowej osoby jaką była moja siostra. Mam głęboką nadzieje, że Paulinka właśnie dzisiaj zdaje sobie sprawę z tego jak mocno za nią tęsknimy i jak bardzo jej potrzebujemy. Mam nadzieje, że jest świadoma tego jak jestem jej wdzięczny i jak wiele jej zawdzięczam, bez Paulinki byłbym dzisiaj kimś zupełnie innym.
Zgłoś SPAM
Cicha Noc
Po raz kolejny przychodzi nam się zmierzyć z tym niegdyś najpiękniejszym dniem w roku. To już piąty raz kiedy zapalamy świecę w ogrodzie Paulinki, zamiast zasiąść razem przy wigilijnym stole i zaczerpnąć wszystkiego tego co najcenniejsze w tym dniu. W pewnym stopniu jestem oswojony z tym przykrym faktem, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś, z drugiej strony zazdroszczę wszystkim tym ludziom, którzy mają szansę obchodzić ten dzień z całą rodziną w komplecie... ze wszystkimi bliskimi. W każde święta po 2010 roku czuję tak samo. Nie wyobrażam sobie i nie chcę świat w których nie ma Paulinki, tęsknię za świętami kiedy wszyscy byliśmy razem, kiedy była Paulinka. To oczywiste, że ten dzień w głównej mierze należy spędzić ze swoimi najbliższymi, to zdecydowanie czas dla rodziny, ale to wciąż jest tak niewyobrażalnie przykre, że nie ma już tej niezwykłej osoby, która była tym największym filarem całej rodziny. Jest mi przykro, że Paulinka już nigdy nie przystroi choinki, nie upiecze ciasta.... uwielbiała to robić. Paulinka kochała święta, a Ja kochałem święta z Paulinką. Dzisiaj pozostaje mi jedynie cicha noc. Życzę wam wszystkim udanych, spokojnych i rodzinnych świąt, takich jak te, które serwowano mi przez osiemnaście lat.
Zgłoś SPAM
Pierwszego Listopada 2014
To już piąty raz. Po dość długiej, mojej nieobecności spotykamy się znów w tym wyjątkowym dniu. Każdego roku ten dzień działa na mnie w inny sposób niż rok, czy dwa lata temu, jednak pewne uczucia się nigdy nie zmieniają i wciąż jest mi bardzo przykro i żal, że wszyscy znajomi, przyjaciele, rodzina i w tym Ja, zapalamy świece w ogrodach Paulinki i Kornelii. Te przykre i dziwne uczucie pozostanie już chyba na zawsze. Mimo upływu lat to nadal wydaje się być jakąś pomyłką, bo przecież powinniśmy dzisiaj razem zapalać świece naszym babciom i dziadkom, ale na pewno nie wam. To jest już wasze piąte święto, to niemożliwe, ale to niestety prawda... to już piąty raz. Ja nadal podkreślę swoje coroczne słowa, że w moim sercu codziennie doświadczam dnia "Pierwszego Listopada" bo tak już jest i nic nie zmieni tego, że tak bardzo tęsknię i, że tak bardzo mi brakuje mojej siostry. Nigdy nie pomyślałbym, że kiedykolwiek dojdzie do tak ciężkiej sytuacji w której przyjdzie mi Pierwszego Listopada zapalać świece dla was, dla mojej jedynej siostry, którą nadal kocham tak jak miało to miejsce wcześniej, no i dla tej wspaniałej, wyjątkowej Kornelii, która dała mi się wkraść w spory kawałek swojego życia. Dziś znów potrzebuję ciszy, właśnie dla was i dla tych wszystkich pięknych wspomnień, wszystkich pięknych chwil, które niegdyś były codziennością. Dziś jest mi wyjątkowo przykro, ale jednocześnie czuję dumę, że przez waszą krótką podróż miałem tę przyjemność być tym najbliższym kompanem. Zatrzymajmy się dzisiaj chociaż na chwilę, żeby przywołać kilka bezcennych wspomnień. To nie powinno być wasze święto, jeszcze nie teraz...
Zgłoś SPAM
Czwarta rocznica odejścia
Nie wierzę, że minęło już tyle czasu. Dokładnie cztery lata temu straciłem dwie najbliższe mi osoby. Każdego dnia przez te cztery lata jestem przy was, nie zapomniałem. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł o was zapomnieć, albo chociaż przez chwile być obojętnym, nigdy. Kolejny raz podkreślę swoje odczucia, że to nie ma najmniejszego znaczenia która to rocznica, że to wciąż ten sam ból, ta sama bezradność i coraz bardziej narastająca tęsknota. Ostatni raz widzieliśmy się 1460 dni temu. Często oszukuję sam siebie, oszukuję się na każdym kroku wmawiając sobie, że jeszcze nie tak dawno byliśmy razem, że razem żyliśmy. Wciąż nie potrafię poddać się tej prawdzie, że minęło już tyle czasu, że te 1460 dni to tak niewiarygodnie długo. Ile moglibyśmy jeszcze doświadczyć mając do wyczerpania te okrągłe cztery lata, to jest niemożliwe. Ponownie wspominając ten dzień czuję tę gorycz, chaos i rozpacz w moim domu. To bardzo ciężkie wspomnienie, które chcąc czy nie chcąc powraca właśnie w dzisiejszym dniu. Kiedy przypomnę sobie jak gwałtownie i bezlitośnie musieliśmy spojrzeć tym przykrym realiom w oczy, aż serce boli i znów uderza ta bezradność, bezsilność. Ten przykry dla mnie dzień dwunasty maja odebrał mi tak wiele. Niesłusznie odbierając życie dziewczyn, zauważam brakującą część mnie. Nie lubię kiedy ktoś pyta '...jak tam u Ciebie?' wtedy boję się odpowiedzieć, że jest dobrze, że już jest w porządku, bo wiem, że odpowiadam wbrew temu co wciąż czuję nieprzerwanie przez ostatnie cztery lata. Nie potrafię z czystym sumieniem odpowiedzieć, że wszystko jest normalnie, że wszystko powraca do normy, bo to wciąż się ze mną kłóci. Możliwe, że to moja wada, że nie potrafię stawić czoła całej tej przykrej sytuacji, że ciężko znaleźć mi tę odebraną część siebie, a z drugiej strony widzę piękną twarz mojej siostry której tak wiele zawdzięczam, dzięki której żyłem w taki sposób, że przez te cztery lata bez niej, nie zniszczyłem tej więzi i nie dałem sobie jej zniszczyć. Dzisiaj wspominając powitanie 2010 roku, czuję żal. Wiadomo jak każdy człowiek na wstępie nowego roku zastanawia się nad tym co takiego ten rok przyniesie. Ja głęboko byłem przekonany i wydawało mi się, że 2010 rok będzie rokiem wyjątkowym, że przed nami mnóstwo wspaniałych chwil, że nowy rok wniesie coś nowego, że wniesie kolejną dawkę dobrych wspomnień i z żalem będziemy go żegnać. Nie potrafię odpowiedzieć dlaczego tak optymistycznie byłem do tego nastawiony. Niestety jak się okazało niecałe pół roku później myliłem się. Czuję wyżej wspomniany żal, którego nie potrafię skierować do niczego innego jak losu. Nie wiem jak mogę sprecyzować pożegnanie najgorszego roku w moim życiu. Wydaje się, że to tylko cyfry, a dla mnie było to znacznie więcej. Z jednej strony czułem gniew i żal, że właśnie w 2010 roku odebrano mi siostrę i przyjaciółkę, a z drugiej strony żal było mi przeskoczyć dalej, ostatecznie zakończyć pewien etap, już bez obecności dziewczyn. Każdego dnia tęsknię za wszystkim tym co było. Tęsknię za Paulinką i Kornelią i też za przeszłością. Tęsknię za wszystkimi wspaniałymi chwilami, tęsknię też za tymi gorszymi, tęsknie po prostu za pięknymi czasami, kiedy byliśmy w komplecie, kiedy mieliśmy się na wyciągnięcie ręki, kiedy miałem tę przyjemność i zaszczyt uczestniczyć z wami w tych wyjątkowych chwilach, które dzisiaj są dla mnie pięknymi wspomnieniami. Tęsknię bardzo, na każdym kroku. Bardzo chciałbym zmienić bieg tej historii. Odwrócić do góry nogami czas i tego dwunastego maja uświadomić wam, że ten dzień nas zniszczy, że już nigdy więcej się nie zobaczymy, że to odmieni nasze życia na zawsze. Gdybym tylko mógł teraz cofnąć się w czasie... spojrzeć na kalendarz i zobaczyć tę dwunastkę, dwunastkę która zmiotła mnie z nóg. Zrobiłbym wszystko, poruszył niebo i ziemię, żeby tylko was zatrzymać w domu, nawet na kilka tygodni, miesięcy... to nie miałoby znaczenia. Byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, nie potrzebowałbym niczego więcej, tylko mieć was przy sobie. Z pewnością opowiedziałbym wam o tym jak bardzo wasze odejście odmieniło życie nie tylko moje, ale i wielu innych osób. Opowiedziałbym też o tym jak ciężko jest budzić się każdego dnia w tym smutnym już świecie w którym was nie ma. Zawsze w moim sercu będzie dla was miejsce, to się nigdy nie zmieniło.
Zgłoś SPAM
20 Urodziny Kornelii
Dzisiaj Kornelia ukończyłaby dwadzieścia lat. Znaliśmy się z Kornelią bardzo dobrze, rozumieliśmy się bez słów. Za każdym razem kiedy miałem gorszy dzień, Kornelia z łatwością potrafiła mnie rozgryźć i błyskawicznie poprawić mi nastrój, swoją osobą i niebywałym charakterem nadawała mi codziennej dawki energii. Jej codzienna obecność w moim życiu ciągnąca się przez dobre lata owocowała tym, że Kornelia stała się dla mnie kimś nad wyraz bliskim, bliższym niż koleżanka i jeszcze bliższym niż przyjaciółka. W tym wyjątkowym dniu, w dniu urodzin Kornelii głęboko wracam do wspomnień, wspólnych kilkugodzinnych spotkań, rozmów, zabawnie spędzonego czasu i tego jak jej osoba pozytywnie wpłynęła na moje życie. Za każdym razem towarzyszy mi uśmiech na twarzy, kiedy przypominam sobie jej chaotyczny styl bycia, jej barwę głosu, jej krzyki i zabawne "opierniczanie" w chwilach kiedy coś nie wychodziło po jej myśli, ten specyficzny sposób wypowiadania się i korzystania z sarkastycznych powiedzeń. Może zabrzmi to dziwnie, ale osobowość Kornelii łączyło szaleństwo, wspomniany chaos i jednocześnie była delikatna co budowało jej indywidualność... wszystkie te cechy potrafiła w sobie pogodzić i to było w niej piękne. Jak każdy młody człowiek w tym Kornelia miała swoje cele do których twardo dążyła i z których nie rezegynowała. Kornelia potrafiłaby w mniej niż minutę pogodzić największych wrogów, jednocześnie przegadać ich nawzajem, była sprytna, bystra, konkretna i miała też wielkie serducho. Kornelia którą znam była najbardziej wyjątkowa ze wszystkich znanych mi osób, była po prostu sobą. W dniu jej urodzin, nie chciałaby życzeń i prezentów, powiedziałaby - "...przestań już tyle gadać, tylko mnie przytul..." Właśnie taką była osobą, pełną życia, entuzjazmu, z każdego wydarzenia potrafiła wyrwać odrobinę miejsca na dobrą i zdrową dawkę śmiechu. Kornelii było wszędzie pełno. Uwielbiałem jej szalone pomysły, jeden za drugim, minuta po minucie. Jestem wdzięczny za te setki przegadanych godzin, za jej wspaniałe towarzystwo przy którym nie można było być niezadowolonym czy znużonym. Dziękuje jej za to, że była przy mnie codziennie, że wniosła w moje życie swój wyjątkowy chaos, że zakodowała mi w głowie ten śmieszny sposób wypowiedzi i posługiwania się sarkazmem. Jestem wdzięczny, że miałem szansę Ją poznać i, że tak szybko odnalazłem dla niej kawał miejsca w swoim sercu. Wydaje mi się, że wiedziała o tym, że pokochałem Ją prawie tak bardzo jak własną siostrę.
Zgłoś SPAM
Najpiękniejsze Wspomnienia
To zdjęcie jednoznacznie podsumowuje wszystko to co łączy mnie z moją siostrą od dnia moich narodzin aż do dzisiaj z tym, że Ja i Paulinka idziemy teraz oddzielną drogą, a być może idziemy drogą naprzeciw sobie. Mimo, że na tym zdjęciu nie widać twarzy Paulinki, Ja jednak widzę jej buzię i delikatny uśmiech który jej towarzyszył. Początkowo chciałem zachować to zdjęcie dla siebie, tylko dla siebie, ale przecież jest ono pewnym symbolem i czymś więcej niż tylko zdjęciem, dla mnie to naprawdę nie tylko zdjęcie. To kolejny fundament tego co budowaliśmy razem. Właśnie tak wspominam moje dzieciństwo. Nigdy nie byłem w nim osamotniony, we wszystkich wspomnieniach towarzyszy mi Paulinka. Istnieje wiele równie pięknych zdjęć, które z pewnością zostaną już tylko ze mną, z którymi nie mogę się podzielić, one muszą zostać tylko dla mnie, dlatego też nie mogę pokazać tych najbardziej emocjonujących i sentymentalnych dla mnie zdjęć, po prostu nie mogę. Mam nadzieję, że każdy z was potrafi to zrozumieć. Film, który zapowiadałem kilka miesięcy temu będzie nosić tytuł "Najpiękniejsze Wspomnienia" i będzie to forma przebłysku z dzieciństwa Paulinki. Zdecydowałem się na taki tytuł, ponieważ rzeczywiście zawarte w nim cegiełki są jednymi z moich najpiękniejszch wspomnień, są to wspomnienia bezcenne, silne, wyraźne i wyryte w pamięci już na zawsze. Wyobrażam sobie jak będzie prezentować się ten film, ale nie mam zielonego pojęcia jak tego dokonam. Na tę chwile przeglądałem jedynie garstkę zdjęć po których nie spodziewałem się aż tak silnych emocji. Zdjęcia z dzieciństwa działają na mnie o wiele silniej niż te sprzed czterech lat. Obawiam się tych wszystkich nagrań wideo i tego, że zablokują mnie jeszcze bardziej niż przypuszczałem. Nie potrafię jeszcze odpowiedzieć kiedy zacznę pracę nad tym filmem, a tym bardziej kiedy ukończę. Zdecydowanie przerosła mnie ta dawka emocji i wspomnień, a przejrzałem przecież tylko kilka zdjęć. Jak wspomniałem wybrałem już tytuł Paulinka - Najpiękniejsze wspomnienia
Zgłoś SPAM
Spojrzeć śmierci prosto w oczy
Spojrzeć śmierci prosto w oczy. Możliwe, że każdy z nas otarł się już o śmierć, świadomie lub bez świadomości, że dzieliły nas sekundy od utraty tchnienia. Niewiele brakowało, a dzisiaj nie było by na świecie mojej babci, dziadka, moich rodziców i jeszcze wtedy malutkiej Paulinki. Co za tym idzie, dzisiaj nie byłoby również i mnie. Znam tę historie z opowiadań rodziców oraz dziadków, którzy również uczestniczyli w tym zdarzeniu. Prawie dwadzieścia cztery lata temu, kiedy jeszcze nie było mnie na tym świecie, mojej całej rodzinie dane było spojrzeć śmierci w oczy. Poznałem tę historię już jako nastolatek, z relacji mojej mamy, która opowiedziała mi o tym jak pierwszy raz w życiu ujrzała całe swoje życie w przeciągu sekundy. Wszystko miało miejsce na pograniczu naszego miasta, kiedy to rodzice z malutką Paulinką w wózku wraz z dziadkami wracali od nieżyjących już dzisiaj pradziadków. Babcia siedziała w samochodzie niedaleko chodnika po którym wracali moi rodzice z Paulinką, dziadek prawdopodobnie jeszcze nie wsiadł do samochodu. O ile dobrze pamiętam to żegnali się i każdy miał udać się w swoją stronę. Jednak nagle wszyscy zamarli w bezruchu, skierowani wzrokiem w tym samym kierunku. Ujrzeli pędzącą ciężarówkę i przyczepę, która zaczęła bokiem wyprzedzać samą ciężarówkę. Przyczepa szorowała przeciwległy pas ruchu, ciągnęła się również chodnikiem na którym stała moja mama z wózkiem. Pamiętam z tych opowiadań, że dość trzeźwo w tej sytuacji zachował się mój tata wraz z dziadkiem i wiem też, że mamę zablokowało, po prostu stała w miejscu. Mój tata odepchnął wózek w którym była Paulinka całkiem na bok, z pewnością też odepchnął mamę. Dziadek natomiast w desperacji przepychał do tyłu samochód w którym siedziała babcia, ona również oniemiała. Dzieliły ich sekundy, metry od tragicznej śmierci. Z ich opowiadań wynika, że była to naprawdę kwestia kilku sekund. W ostatniej chwili kierowca ciężarówki, odzyskał panowanie nad przyczepą, która w ostatnim możliwym momencie wskoczyła na właściwy tor. Jak się później okazało kierowca ciężarówki gwałtownie wyminął pijanego rowerzystę, który nagle wyjechał z parku wprost na ulicę. Moja mama opowiadała mi, że w tych najszybszych sekundach w swoim życiu, odebrało jej głos, nie była zdolna do jakiejkolwiek reakcji. Wyobrażam sobie jak tragiczny w skutkach mógłby być ten dzień dla mojej rodziny, rozmiar tragedii byłby ogromny. Zginęłyby cztery dorosłe osoby i małe dziecko. Szczęśliwie nikomu nic się nie stało i było mi dane, niecałe dwa lata później przyjść na ten świat i poznać moją rodzinę, doświadczyć miłości od rodziców, babci i dziadka jak i szczerej miłości Paulinki, którą dzieliliśmy się przez kolejne osiemnaście lat, a przecież niewiele brakowało, żebym nie miał tej szansy. Jestem na prawdę wdzięczny, że mogłem uczestniczyć w życiu mojej siostry, ale patrząc na to z innej perspektywy, wciąż mam w sobie żal, że trwało to tak krótko, zdecydowanie za krótko!
Zgłoś SPAM
24 Urodziny Paulinki
Dziś Paulinka ukończyłaby swoje dwudzieste czwarte urodziny. Jednak dzisiejsze święto Paulinki jest dalekie od prawdziwej celebracji, bo przecież ponad trzy lata temu Paulinka odeszła na zawsze. Kim Paulinka byłaby dzisiaj? jak wyglądałoby jej życie? Nie do końca potrafię to podsumować, mogę jedynie zakładać i przypuszczać, że zakończyłaby wiele swoich niedokończonych spraw, że biegłaby dalej nie oglądając się za siebie i, że nadal byłaby przy nas, tego jestem pewien najbardziej na świecie. To wciąż dla mnie niezrozumiałe, niepojęte, że przekroczyłem wiekową granicę między mną a Paulinką. Nie potrafię zrozumieć tego, że mógłbym kiedykolwiek, a raczej już mam więcej lat niż moja siostra, która przecież zawsze była ode mnie o dwa lata starsza. W moim domu czas się zatrzymał w 2010 roku, a Ja mając dwadzieścia jeden lat wciąż czuję się osiemnastolatkiem, nie akceptuję tego, że jestem starszy od Paulinki. Śmierć została źle skonstruowana, źle dlatego, że niesłusznie zabierając czyjeś tchnienie, zniszczyła życie pozostałym, burząc i rozdzielając wszystko to co zbudowaliśmy. Jak teraz mieć zaufanie i starać się żyć dalej, skoro nikt nie zapewni i nie ubezpieczy przed tym, że to wszystko może się powtórzyć i runąć z jeszcze większym impetem. Jeśli dostałbym od jakiejś siły wyższej propozycję czy chcę teraz wyzerować swoje życie i obudzić się znów dwadzieścia jeden lat temu, zgodziłbym się tylko dlatego, że chciałbym przeżyć te wszystkie wartościowe i piękne chwile z Paulinką na nowo. Chciałbym się obudzić w tych najwcześniejszych latach, w tych w których poznałem prawdziwą definicję rodzeństwa. Chciałbym też przeżyć jeszcze raz te ostatnie lata spędzone z Paulinką, wiem, że byłbym przerażony, ogromnie lękałbym się przyszłości i tego, że ta traumatyczna tragedia mogłaby się powtórzyć. Nie jestem pewien czy przeżyłbym te okropne rozstanie po raz drugi. Wydaje mi się, że gdyby Paulinka dostała szansę tego tragicznego, dwunastego maja, Jej i nasze życia wyglądałoby jeszcze inaczej niż przed Jej odejściem i z pewnością inaczej niż teraz. Inaczej niż przed dwunastym maja pod względem tego, że doceniłaby życie jeszcze bardziej. Możliwe, że mógłby się nieco zmienić jej światopogląd. Nie wiem czy można by pogłębić nasze więzi jeszcze bardziej, ale Paulinka dałaby radę, byłoby pięknie, ale tylko wtedy kiedy dostałaby tę szansę, a przecież na nią zasługiwała najbardziej ze wszystkich osób które znam. Dzisiaj Paulinka piekłaby ciasta na swoje urodziny, miałaby starannie wszystko przygotowane i dopięte na ostatni guzik by godnie ugościć rodzinę, zresztą jak zawsze. Brakuje mi ogromnie naszych prawie codziennych długich rozmów w nocy, zwłaszcza tej szczerości i pewności, że jest obok w pokoju osoba na którą można zawsze liczyć, ufać i za którą można by skoczyć w ogień byleby była bezpieczna. Paulinka dotrzymała mojego bezpieczeństwa, Ja niestety nie mogłem nic zrobić, ale do ostatniej chwili miałem nadzieję, niech mi wybaczy.
Zgłoś SPAM
Najpiękniejszy dzień w roku.
Odkąd pamiętam w mojej rodzinie Wigilia zawsze była dniem wyjątkowym, w którym nigdy nie zabrakło serdecznego spotkania wszystkich bliskich osób. Nasze święta z roku na rok były coraz bardziej piękniejsze, zawsze spędzaliśmy je u babci i dziadka. To właśnie dzięki rodzicom, babci i dziadkowi, siostrze mojej mamy, doświadczyliśmy razem z Paulinką tę wspaniałą magię, którą to oni utworzyli wokół tych pięknych dni. Kiedy byłem jeszcze mały, pamiętam jak głęboko wierzyłem w Świętego Mikołaja, jak razem z Paulinką wyglądaliśmy przez okno czekając na jego przybycie, wspominając to dzisiaj... uśmiecham się. Z biegiem lat i kolejnych nadchodzących świąt, już nie jako dzieci lecz nastolatkowie, dostrzegliśmy na czym naprawdę polegają święta, to przecież najpiękniejszy dzień w roku dla całej rodziny, najpiękniejszy moment na najszczersze życzenia, wspólną kolację i obecność. Dzieląc się wspólnie opłatkiem nigdy nie zabrakło łez, dla Paulinki wigilia była bardzo emocjonująca, potrzebna. Jej życzenia były prawdziwe, płynące prosto z jej serca... właśnie dlatego, że za każdym razem tak bardzo się wzruszała. Nasza ostatnia wspólna Wigilia z Paulinką była inna niż te w latach poprzednich. Tym ostatnim razem postanowiliśmy urządzić ten piękny wieczór w naszym domu, właśnie wtedy Paulinka uszyła dla każdego gościa mikołajkową czapkę na krzesła, to były święta niezapomniane. Zresztą jak zawsze z Paulinką ubierałem choinkę najprędzej jak to możliwe, tylko żeby poczuć ten nadchodzący dzień. Z każdym rokiem wprowadzaliśmy drobne urozmaicenia na te szczególne dni, dlatego też w te ostatnie święta w naszym domu grane były typowo Amerykańskie kolędy, które sprawiły nam tyle radości i uśmiechu. Nasze ostatnie święta były też inne pod względem tej zmiany na jaką umówiliśmy się wszyscy kilka dni przed świętami, wspólnie doszliśmy do wniosku, że tym razem odpuścimy sobie robienie prezentów. Paulinka jednak nie potrafiła inaczej... dla każdego miała jakiś prezent, wszystkich zaskoczyła, co wprawiło i mnie w zakłopotanie. Moja siostra musiała to zrobić, ona właśnie w tamtym momencie czuła się jak ryba w wodzie, była szczęśliwa i spełniona, że zrobiła nam wszystkim niespodziankę. Nigdy nie myślała tylko o sobie i to w niej jest najpiękniejsze, że jej miłość była tak bezinteresowna bo nie liczyła nigdy na nic w zamian, tylko na to, żebyśmy byli szczęśliwi i wszyscy razem. Dlatego też dzisiejszy dzień jest dla moich najbliższych dniem takim jak każdy inny w roku, to niemożliwe, żeby zasiąść do stołu bez Paulinki, niemożliwe jest wspólne dzielenie się opłatkiem co przecież kiedyś było dla nas czymś najcenniejszym, niemożliwa jest radość z tego niegdyś pięknego dnia, to po prostu jest niemożliwe. Mogę wam jedynie życzyć tak pięknych i rodzinnych świąt jakich doświadczyłem Ja, bo są to wspomnienia które już na zawsze ulokowały się w mojej pamięci, życzę wam przede wszystkim, żeby nigdy nie zabrakło przy waszym stole najważniejszych dla was osób i żebyście wyczerpali z tego pięknego dnia właśnie takie momenty których już nigdy w życiu nie zapomnicie. Póki jest na to jeszcze czas.
Zgłoś SPAM
Też mam brata..nie byliśmy nigdy jakoś przywiązani do Siebie..Ale kiedy dowiedziałam się o Paulince i Kornelii zaczęłam doceniać to,że mam go obok siebie,że mogę go przytulić.Powiedzieć mu,że go kocham..Że mogę z nim porozmawiać..Mam tą świadomość jakie życie jest kruche..Że w jednej chwili może się skończyć to co najpiękniejsze..ŻYCIE..Nigdy chyba nie przeżyłabym gdyby nagle go zabrakło tu na Ziemii...Przepraszam Twojego brata Paulinko..Życie bywa cholernie nie sprawiedliwe;( Byłaś wyjątkowa..I te piękne niebieskie oczy,uśmiech..swoją wyjątkowością wkradłaś się w serca wielu ludzi..Nigdy Cię nie zapomnimy :* Spoczywaj w Pokoju kochany aniołku :* (*)(*)(*)
Zgłoś SPAM
Jutra może nie być.
Raczej żaden młody człowiek nie zagłębia się nad tym, że mógłby nagle odejść, opuścić ten świat. To nie jest jeszcze ten moment w życiu młodego człowieka, żeby się zastanawiać nad tak trudnym tematem. Żaden młody człowiek nie myśli o tym, że jutro może już nie zobaczyć swojej mamy, taty, rodzeństwa i przyjaciół, bo przecież dopiero co zaczyna przygodę z życiem, układa sobie swoje marzenia, plany i wyznacza sobie życiowe cele. Myślę, że to działa też na odwrót... żaden rodzic kochający swoją pociechę, nie wyobraża sobie, że jutro już nie zobaczy swojego dziecka, które przecież mocno kocha i wobec którego wiązał swoje dalsze życie. Żadne kochające się rodzeństwo nie wyobraża sobie tego, że nagle może odejść najważniejszy i najwierniejszy przyjaciel w życiu. Żaden młody człowiek nie myśli o tym, że może już nigdy nie wrócić do swojego domu. Paulinka i Kornelia nie były świadome tego, że zostawią wszystko to co najcenniejsze, jednak niesprawiedliwy los nie pozwolił im wrócić do swoich najbliższych i do swojego domu w którym przecież codziennie rano budziły się i żyły razem z nami. Nikt nigdy nas nie zapewniał, że wszystko będzie dobrze, ale nikt też nigdy nie mówił, że będzie tak niesprawiedliwie i tak ciężko.
Zgłoś SPAM
Dziś znów nastała cisza.

Dziś znów nastała cisza. Cisza która dla każdego z nas w indywidualny sposób oznacza coś więcej. Moją "ciszą" jest wspomnienie tych pięknych czasów kiedy Paulinka była z nami w naszym domu, kiedy w moim domu nie było tej ciszy która jest teraz. W ten ważny i jedyny w roku dzień poświęcony tym najbliższym którym odebrano już dar życia, warto wspomnieć te najpiękniejsze chwile, warto zachować w sobie ciszę żeby znów zanurzyć się w tych najbardziej wartościowych latach naszego życia. Kiedyś dla Paulinki ten dzień był dniem niewątpliwie ważnym, wyjątkowym... Z ogromnym szacunkiem i przyjemnością zapalała znicze bliskim, co przecież dla wielu może wydawać się czymś zwyczajnym i oczywistym, lecz dla Paulinki był to gest solidarności i tego, że wciąż pamięta, że wciąż jest. Kilka lat temu u boku Paulinki, zapalając znicze na grobach naszych bliskich nawet przez ułamek sekundy nie przypuszczałem, nawet nigdy bym nie pomyślał, że za te kilka lat to Paulinka będzie tą najbliższą osobą której zapalę płomień. Wciąż wydaje się to tak ciężkie do zaakceptowania, tak niesprawiedliwe i przykre. Wydaje się, że to miało miejsce niedawno, na wyciągnięcie ręki, jednak to już czwarty raz kiedy Paulinka nie towarzyszy nam w tym dniu. W moim sercu dzień Pierwszego Listopada przechodzę codziennie, przez cały rok.

Zgłoś SPAM
Siła wspomnienia.
Myślę, że nie muszę podkreślać mojej miłości w stosunku co do Paulinki,jednak chcę powiedzieć kilka słów o tym jak silnym uczuciem obdarzyła mnie siostra. Wspaniale jest móc wrócić do wspomnień, nawet do tych z kilkunastu lat wstecz. Opowiem coś więcej o tej niezwykłej więzi która pozwoliła nam budować tę wspólną miłość i troskę. Jeszcze jako dzieci, Paulinka pozwoliła mi poczuć na czym polega definicja prawdziwego rodzeństwa i to bardzo ciężko opisać, z pewnością w tamtych latach nie zdawałem sobie sprawy jak wielki prezent od niej otrzymałem. Jednak w następnych latach kiedy przyjmowałem realia świata o wiele dojrzalej, coraz bardziej doświadczałem tej niezwykłej relacji która z każdego roku na rok potęgowała tę ciężką do obrania w słowa więź. Nie zamieniłbym swojego dzieciństwa na żadne inne, nie wymazałbym nawet tych gorszych, ale równie pięknych wspomnień. Jak wiadomo w życiu dziecka, nastolatka potem dorosłej osoby nigdy nie jest idealnie, dlatego też kiedy pojawiała się między mną a Paulinką chwila nieporozumienia czy kłótni było to krótkotrwałe i mimo tych naturalnych spięć wspominam to z uśmiechem, bo przecież po kilku minutach tej słodkiej grozy wracał uśmiech i nawet żadne z nas nie zdążyło się wtedy przeprosić, ponieważ już za chwile wszystko wracało do tej niesamowitej i pięknej normy, Paulinka długo nie potrafiła się złościć. Nie mam takiego wspomnienia z Paulinką które chciałbym wymazać, po prostu taka chwila nigdy nie istniała. Ponownie zanurzając się w te piękne, wczesne lata dzieciństwa czuję te poczucie bezpieczeństwa i bezwzględnego zaufania jakim obdarzyli nas rodzice, być może dzięki temu udało się nam zapoczątkować ten najpiękniejszy życiowy fundament który budowaliśmy aż do Dwunastego Maja. Nawet jako dziecko Paulinka była niezwykle pomysłowa... miała w sobie taki specyficzny dryg organizowania i realizacji swoich pomysłów. Przy niej i jej osobowości wydawałem się dzieckiem spokojnym wręcz leniwym. W tych najwcześniejszych latach dzieciństwa nasz wspólny pokój był kolorowy, pełen zabawek. Przy naszych łóżkach znajdował się charakterystyczny stolik na którym widnieli bohaterowie Myszki Miki, pamiętam jak jedliśmy przy nim kolację oglądając kreskówki na niewielkim telewizorku. To się wydaje być wspomnieniem zwyczajnym, naturalnym... jednak kiedy do tego wracam chciałbym przenieść się z powrotem do tamtego etapu, to były najpiękniejsze lata mojego życia. Wszystko to zawdzięczam siostrze bez której nigdy nie byłbym człowiekiem jakim jestem teraz. Oddałbym tak wiele, żeby móc znów budzić się w tym niegdyś kolorowym i pełnym życia domu.
Zgłoś SPAM
Paulinka - Kiedy zamykam oczy
Czuję radość, że wreszcie mogę podzielić się z wami tym co udało mi się stworzyć, filmem nad którym pracowałem bardzo długo. Jest to wyjątkowy moment dla mnie, bo po raz kolejny dzielę się swoimi przemyśleniami, ale także przekazem który kryje się w filmie. Każdy z nas zamyka oczy, lecz co nadejdzie kiedy zamkniemy je ostatecznie.... Ja głęboko wierzę, że nasze ziemskie istnienie jest jedynie drobnym ułamkiem tego co czeka nas po odejściu. W moich wyobrażeniach i w moich snach niebo jest zielone z mnóstwem roślin, niebo w którym wyobraźnia staje się kluczem do dalszej przygody, niebo w którym odnajdziemy się ze swoimi bliskimi, niebo w którym wypiję tę długo wyczekiwaną kawę z siostrą. W moim niebie nie ma żadnego rodzaju ograniczeń. Paulinka na to zasługuje, wszyscy zasługujemy. Kiedy tworzyłem te piękne miejsca czy to z moich wyobrażeń czy snów poczułem pewnego rodzaju uczucie, które wymusiło na mnie głębokie przemyślenie. Wierzę, że w dniu mojego odejścia będzie mi łatwiej odnaleźć Paulinkę, odnoszę wrażenie, że te miejsca mogłyby stać się miejscami docelowymi naszego spotkania. Wierzę, że te wyjątkowe sny nie były przypadkowe i oznaczały coś więcej. Nie mam wątpliwości, że po naszym odejściu istnieje drugie życie na które zasługujemy. Jedynie nie mam tej stuprocentowej pewności jak to może wyglądać. To jest nasze niebo, to tylko mój piękny sen.
Zgłoś SPAM
gość
Wspomnienia czasem nie dają zasnąć, ale bez wspomnień nie ma czego śnić.
Zgłoś SPAM
Spoczywaj w pokoju Paulinko :(
Zgłoś SPAM
Ogromne Serce Paulinki
Nigdy nie wspominałem o ogromnym sercu mojej siostry, która nie była obojętna na cudze nieszczęście, cudzą krzywdę czy cudze niepowodzenie. Dziś przy bramie cmentarza spotkałem pewną specyficzną, starszą Panią, która w sezonie letnim sprzedaje kompozycje kwiatowe polnych kwiatów (zapewne z jej ogrodu). Kobieta ta swoim serdecznym spojrzeniem zapraszała do zakupu kwiatów za drobną opłatą. Znów zamykam oczy i widzę doskonale tę sytuacje... około cztery lata temu odeszła nasza ciocia, widzę jak przechodzimy przez tę bramę razem z mamą i Paulinką. Paulinka niewytrzymała... ona musiała się cofnąć, nie wybaczyłaby sobie gdyby choć trochę nie sprawiła radości tej staruszce. Moja siostra potrafiła się dzielić tym co miała, dlatego też wybrała jeden ze skromniejszych bukietów płacąc za niego kilkadziesiąt złotych kiedy należało się zaledwie kilka złotówek. Kobieta szybko zorientowała się, że dostała o wiele więcej niż się należało i widzę ten piękny, szczery, uprzejmy uśmiech oddalającej się Paulinki w której było widać wewnętrzne spełnienie , to ukazuje Ją w całości. Paulinka potrafiła oddać to co miała byleby sprawić komuś przyjemność. Pamiętam tę sytuację doskonale... tak samo jak starszą Panią. Około tygodnia po odejściu Paulinki ta Pani znów stała przy bramie ze swoimi kwiatami, zorientowała się po naszych straconych twarzach, że Paulinka odeszła... widziałem w jej oczach silne wzruszenie. Paulinka czuła się potrzebna w tym świecie, wyciągała pomocną dłoń do przyjaciół, znajomych, ale także do obcych ludzi. Taka jest jej natura, nigdy nie była obojętna, to nawet kłóciłoby się z jej osobowością. Któregoś dnia rozpoznałem bukiet tej Pani w ogrodzie Paulinki, to jest piękne i przykre zarazem.
Zgłoś SPAM
Nasz aniołek najpiękniejszy . Tak bardzo cię kocham ciągle tęsknie Dlaczego właśnie Ty musiałaś odejść ? Paulinka i Kornelcia Tęsknie za wami [*]
Zgłoś SPAM
Pamiętamy o tobie Paulinko [*]
Zgłoś SPAM
Dlaczego Bóg zabiera tak wyjątkowe osoby jak Paulinka ? Myślę że Paulinka jest teraz w niebie i jest jej dobrze . Damianie podziwiam cię za to co robisz dla Paulinki jesteś wyjątkowym człowiekiem to piękne co robisz dla swojej siostry . Współczuję ci i twojej całej rodzinie straty Paulinki . Musisz być silny Paulinka jest na pewno w bezpiecznym miejscu i jest z ciebie dumna . [*]
Zgłoś SPAM
Najpiękniejszy prezent
Najpiękniejszy prezent dla mojej mamy. Wiem doskonale co sprawiłoby ogromną euforię radości, wielkie łzy szczęścia. Z pewnością nie byłaby to żadna materialna rzecz. Nawet nie muszę się nad tym zastanawiać, że ogromną radością i szczęściem dla mojej mamy byłaby obecność Paulinki. Potrafię sobie wyobrazić Paulinkę, która dzisiaj dzwoni do drzwi naszego domu i wchodzi z walizkami. Te olbrzymie zaskoczenie i uczucia które by temu towarzyszyły były by tak silne, że przez pierwsze kilka godzin byłby to płacz szczęścia. Gdyby Paulinka dzisiaj przytuliła moją mamę... jak niesamowity byłby ten uścisk. Jak pięknie byłoby zwyczajnie wypić kawę, porozmawiać i poczuć tę ulgę, że już wszystko jest w porządku. Jestem przekonany, że żadne z nas nie zmrużyłoby oczu przez kilka dni... balibyśmy się, że to tylko sen. Wspominając wcześniejsze święta dnia mamy nie zabrakło łez u naszej mamy... były to łzy radości, że wciąż jesteśmy wszyscy razem. Dzisiaj najpiękniejszym prezentem dla mojej mamy (dla nas) byłaby Paulinka, albo chociażby sama myśl, że jest bezpieczna. Piszę teraz o tym i mimo tego, że wiem, że ta sytuacja jest całkowicie nierealna, bardzo życzyłbym takiego wydarzenia mojej mamie i samemu sobie. To byłoby piękne...
Zgłoś SPAM
Strata połowy serca jest jak strata połowy świata… Ból w sercu jest ciężarem prawie nie do uniesienia… Łzy są tak gorzkie…Dzień jest tak długi… Noc bezsenna…Tęsknota tak WIELKA.
Zgłoś SPAM
Paulinko Spoczywaj w Pokoju:* (*) Damianie nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam tak poruszona oglądając Twoje filmiki..To piękne co robisz..Dzięki Tobie pamięć o Paulince i Korneli nie zginie nigdy..
Zgłoś SPAM
Paulinko Spoczywaj w Pokoju:* (*) Damianie nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam tak poruszona oglądając Twoje filmiki..To piękne co robisz..Dzięki Tobie pamięć o Paulince i Korneli nie zginie nigdy..
Zgłoś SPAM
Paulinka na pewno jest teraz w niebie i patrzy na nas z góry . Śpij spokojnie aniołku :(
Zgłoś SPAM
" ja nie umarłam.Ja żyję! " i tak będzie dzięki Twojemu wspaniałemu braciszkowi! Dodawaj mu siły tak jak dotychczas to robisz.Wczoraj minęły 3 lata;( Dlaczego tak musiało się stać;( Śpij spokojnie Paulinko(*)
Zgłoś SPAM
O ten porze Paulinki już z nami nie było Nigdy losowi tego nie wybaczę że zabrał nam tak wspaniałą i wyjątkową osobę . Ta szczerość i dobroć bijące z Paulinki oczów było nie do opisania była piękna zawsze pomocna i wesoła dlaczego tak musiało się stać zadaje sobie te pytanie i nie potrafię na nie odpowiedzieć . Paulinka ma wspaniałego brata Damiana dzięki niemu pamięć o Niej nigdy nie wygaśnie . Tak bardzo boli odejście bliskiej osoby . Tyle bym chciała jej powiedzieć przytulić ją i już nigdy nie pozwolić odejść . Te rozstanie zdecydowanie za długo trwa . Paulinka jest na pewno teraz w pięknym niebie jest jej dobrze Ale My wciąż o Niej Pamiętamy , tęsknimy i Bardzo ją kochamy Tęsknić i pamiętać będziemy do końca życia . Dwunasty maj był okropnym dniem nienawidzę tej daty . Dwunasty maj zabrał nam na zawsze naszą Kochana Paulinkę którą bardzo kochamy Nigdy losowi tego nie wybaczę że zabrał nam Paulinkę Mam nadzieje że spotkamy się w niebie i moje marzenie się spełni ... Tęsknię Paulinko [*]
Zgłoś SPAM
w trzecią rocznicę odejścia
W moim zyciu zawsze wydawało mi się, że wszyscy bliscy mi ludzie (szczególnie najbliżsi) są zwyczajnie i po prostu nieśmiertelni. Co jakiś czas tragicznie czy po ciężkiej chorobie odchodzili ludzie co skłaniało do głębszego zastanowienia się nad swoim życiem, swoimi piorytetami i przede wszystkim nad rodziną i przyjaciółmi. Wtedy za każdym razem jakiś głos w mojej głowie powtarzał - ''To nigdy nie będzie dotyczyć twojej rodziny, twoich najbliższych ludzi których kochasz''. Ja wierzyłem w ten głos, głęboko w niego wierzyłem i byłem stanowczo przekonany, że to prawda, że moja rodzina i przyjaciele są bezpieczni. Znaczenie słowa jakim jest ''śmierć'' było mi obce, lecz nigdy nie obojętne. Żyjąc z przekonaniem, że moim najbliższym nigdy się żadna krzywda nie stanie mogłem odetchnąć i całkiem zwyczajnie żyć nie zatrzymując się i brnąć dalej. Wszystko zaczęło się odkąd zacząłem rozumieć co to znaczy umrzeć, odejść już na zawsze. Z każdym kolejnym rokiem wciąż żyłem z przekonaniem o nieśmiertelności moich bliskich, wydawało mi się to już tak oczywiste i prawidłowe. Kiedy teraz o tym myślę... widzę to jak na filmie, jak na taśmie ktora się przewija w momentach w których upewniałem się, że moja rodzina jest nieśmiertelna czyli w obliczu jakiś pobliskich tragedii. Na końcu tego filmu widzę naszą życiową tragedię, taką ogromną, kulminacyjną, która w sporej mierze podsumowała i moje życie, moje ślady i wszystkie dobre chwile jak i błędy. Film się kończy i jest już tylko cisza, brakuje już tego głosu który zapewniał o bezpieczeństwie moich bliskich. Czuję się oszukany wobec tego świata i w pewnym sensie wobec samego siebie bo w tym momencie kiedy faktycznie podsumowujesz i analizujesz swoje życie doszedłem do wniosku, że przecież ani Ja, ani Paulinka i Kornelia nie zrobiliśmy niczego złego co rzeczywiście miałoby zadecydować o cenie jaką jest nasze życie. Dla wielu ludzi śmierć drugiego człowieka wydaje się być czymś zwyczajnym, naturalnym, albo ktoś potrafi powiedzieć, że trzeba się z tym pogodzić. Przecież to niemożliwe! Jak można pogodzić się z utratą swojego kochanego dziecka, które wniosło do życia rodziny tyle pociechy, radości, miłości i też tej przygody jaką jest wspólne życie. Jak można pogodzić się z utratą swojego dziecka które starało się wychować w jak najlepszy sposób. Jak można pogodzić się z utratą dziecka o które przez dwadzieścia lat się troszczyło i dbało. Nie można pogodzić się z utratą kochanego dziecka, kochanej siostry. Można jedynie przyzwyczaić się tylko i wyłącznie do tego, że życie już wygląda zupełnie inaczej. Dwunasty Maj odmienił wszystko. Odnoszę wrażenie, że ta data, a w szczególności cyfry 12.5.2010 towarzyszą mi od zawsze, tak jakbym od bardzo dawna wiedział, że te cyfry(data) może coś oznaczać. Tymczasem w ten bolesny dzień życie wydawało się zwyczajne, normalne i takie proste w prozaicznym znaczeniu. Dobrze pamiętam co robiłem przed tym jak wydawało mi się 'zwyczajnym' telefonem. Potrafię sobie odtworzyć te kilka minut przed podniesieniem słuchawki i sama myśl o tym, że te kilka minut przed... nasze życia były takie piękne, tak sielankowe i, że mieliśmy szanse być może jeszcze coś odwrócić czy zmienić albo chociaż ostatecznie się pożegnać. Nie potrafię opisać emocji które towarzyszą mi kiedy wracam do tego dnia. Chciałoby się jeszcze tyle dziewczynom przekazać, podziękować. Jestem jedynie pewien tego, że obie swoimi krótkimi życiami zasłużyły na tak piękne i zielone niebo jakie można sobie tylko wymarzyć.
Zgłoś SPAM
Odejście bliskiej osoby jest nie do opisania . Bardzo boli . [*]
Zgłoś SPAM
Paulinko za 4 dni jest twoja rocznica śmierci dokładnie 12.05.2013r . Nie ma cię z nami już 3 i pół roku tak szybko czas leci a my wciąż tęsknimy i pamiętamy o tobie Zawsze będziemy o tobie pamiętać Brakuje nam Cię ;(
Zgłoś SPAM
Najblizszym skladam najszczersze wyrazy wspolczucia.. Wiem co to znaczy stracic bliska osobe, tego bolu nie da się opisać. Trzeba zyc dla nich, wierzyc ze kiedys sie spotkamy choc zycie juz nie takie samo, pozbawione sensu... Bardzo wzruszające jest to nagranie, ciarki przechodzą jak idealnie pasuje do sytuacji... Trzymajcie się kochani
Zgłoś SPAM
Tamte spędzone chwile z Paulinką nie wrócą nigdy ;(
Zgłoś SPAM
Pamiętam tamte chwile, śpiew ptaków i radosne melodie. Pamiętam tę radość, której wokół było tyle... Teraz Cię zabrakło, to jak zgasić wszystkie gwiazdy na niebie. Zostały tylko wspomnienia, jak bardzo jestem daleko od Ciebie. Pamiętam życie, które snem było, jakże było krótkie, i tak szybko się skończyło. Pamiętam smutek i łzy, kiedy skończyły się sny, dopóki moje serce bić nie przestanie, i kiedy słońce już więcej nie wstanie.
Zgłoś SPAM
Wiosna 22 04 2013rok
Za oknem jest piękna wiosna .Słoneczko tak pięknie świeci ptaszki śpiewają .Ty też Paulinko bardzo lubiłaś tę porę roku W lesie jest po prostu wspaniale .To jest idealne miejsce do spacerów nie tylko wiosną ,Mam nadzieję , że tam jesteś szczęśliwa widząc taką piękną i śliczną wiosnę
Zgłoś SPAM
Będziemy Pamiętać o Tobie Paulinko [*]
Zgłoś SPAM
Znów nadeszły święta
Kiedyś były tak głośne, tak oczywiste, tak wyczekiwane. Paulinka bez chwili wahania śpieszyła z pomocą jeśli chodzi o przygotowanie potraw i wystroju. W towarzystwie całej rodziny potrafiła sprawić, że za każdym razem były to udane, wesołe i wspaniałe święta. To oczywiste, że jako córka pomagała mamie w przygotowaniach, ale niezwykłe jest to jak bardzo szczera i bezkompromisowa była ta pomoc. Dzisiaj jest zupełnie odwrotnie, nie ma wspólnego śniadania, jest tylko cisza. Nie każdy potrafi zrozumieć to, że dni świąteczne takie jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc potrafią być jednymi z najbardziej niepożądanych dni w roku. Być może nie każdy jest w stanie zrozumieć, że ciężko niegdyś pełnej rodzinie usiąść wspólnie przy stole i poczuć tę przykrą prawdę, że brakuje córki, siostry w tak ważnym dniu. To nic przyjemnego. Te fatalne zderzenie z rzeczywistością jest porównywalne do spoliczkowania i w pewnym stopniu wydaje się nieco egoistyczne bo przecież jak można wspólnie spożywać świąteczne potrawy zdając sobie sprawę z tego, że jeszcze kilka lat temu jedliśmy i spędzaliśmy te święta razem. Czy święta są "obchodzone" czy nie to mimo tego nie da się wyrzucić z siebie tych głębszych myśli i bolesnych reali, ale dzięki wszystkim pięknym wspomnieniom można odtworzyć chociażby przebłysk tych cudownych, lekkich i przede wszystkim wspólnych chwil. Problem w tym, że to wciąż za mało.
Zgłoś SPAM
Bardzo żałuje, że nie mogłam Cię poznać osobiście.... Dzięki Twojemu wspaniałemu bratu mogłam się dowiedzieć o Twoim istnieniu.. Bardzo mnie poruszyło to co się stało, często oglądam filmiki i nie potrafię zrozumieć dlaczego takie osoby odchodzą... osoby pełne ciepła, dobroci... Podobno oczy są odzwierciedleniem duszy.... Musiałaś być wspaniałą osobą...Nie potrafię powstrzymać łez patrząc na Twoje zdjęcia czy oglądając filmiki - które są zrobione przepięknie, nie ma słów żeby je opisać.Paulinko czuwaj Nad swoją Rodziną.... kiedyś wszyscy się spotkamy... nawet nie potrafię sobie wyobrazić co czuje Twoja rodzina, pomodlę się za Ciebie i za Nich.... Spoczywaj w spokoju.
Zgłoś SPAM
Czuwaj nad nami...
Zgłoś SPAM
Życie jest okrutne Dlaczego zabiera tak wspaniałe i piękne osoby :(
Zgłoś SPAM
Śmierć przydarza się każdemu, nieodwracalnie. Wpisana w życie z pierwszym oddechem, dopada nas bezlitośnie. Przyczyny są różne. I wtedy wszystko znika, codzienne kłopoty, nabrzmiałe emocje. Pozostają żywi, rozpaczliwie bezsilni, i płacz najprawdziwszy....
Zgłoś SPAM
Nie zapomnimy o tobie nigdy [*]
Zgłoś SPAM
Miłości nie opiszesz w słowach
W moim przekonaniu człowiek nie potrafi i nie jest w stanie opisać w słowach prawdziwej, szczerej miłości. Kiedy zamknę oczy i przypomnę sobie ułamek sekundy wspomnienia z Paulinką to czuję coś ciepłego uderzającego wprost w moje serce. Nie znam słów którymi potrafiłbym to wszystko spójnie objąć. Wspominając chociażby zwykłą rutynową codzienność związaną z Paulinką czuję tę potęgę emocji, tęsknoty i dochodzę do wniosku, że właśnie wtedy głośno krzyczy i tęskni moja dusza, która byłaby z pewnością gotowa już teraz na drogę do domu w którym jesteśmy wszyscy razem. Nie ma takich słów które tworzyłyby harmonię z uczuciem prawdziwej braterskiej miłości, bo miłości najzwyczajniej nie opiszesz w słowach.
Zgłoś SPAM
Paulinka 14.01.1990 - 12.05.2010

Dziś twoje 23 urodziny. Przez ten cały czas zadaje sobie pytanie dlaczego przyszło nam obchodzić tak wesoły i szczęśliwy dzień w smutku, ciszy i żalu. Jest mi źle z tą świadomością, że Ja już przekroczyłem granice naszego wieku. Zawsze były to dwa lata, w każdym momencie naszego życia dzieliły nas dwa lata bo przecież byłaś dwa lata starsza, dwa razy szybsza, dwa razy bystrzejsza byłaś po prostu we wszystkim pierwsza. Cyfry się zmieniają lata upływają lecz Ja wciąż czuję tę wiekową różnicę, mentalnie wciąż czuję się osiemnastolatkiem. Każde jedne twoje urodziny były wyjątkowe, odkąd pamiętam nigdy nie zabrakło śmiechu i czasami wzruszenia, te czasy kiedy byłaś z nami były tak magiczne i tak lekkie. Pamiętam jak na ostatnich urodzinach całkiem nieświadomie umiejscowiłaś swoje zdjęcie które otrzymałaś w prezencie pośród wszystkich kwiatów, pamiętam jak wielu osobom przez ułamek sekundy mignęło złe skojarzenie i pamiętam też moje myśli które przepełzły mi przez kilka sekund, kiedy zdałaś sobie sprawę z tego jak to wygląda szybko odłożyłaś zdjęcie na bok. Nasze złe skojarzenie było tak obce i tak dalekie, że nawet nikt szczególnie się w to nie zagłębiał. Dzisiaj wydaje się to czymś co mogło być jakimś znakiem, jakimś przesłaniem, ale kto w tamtych wspaniałych czasach zdawałby sobie sprawę, że za prawie cztery równe miesiące już nigdy nie wrócisz do domu. Każdy z nas w tamtych czasach nie przypuszczałby nawet na chwilę tej myśli, że Paulinka odejdzie, że to są jej ostatnie miesiące życia, że następnych urodzin już nie będzie, że stracimy ją bezpowrotnie. Potrafię sobie wyobrazić jak dziś wyglądałby Twój dzień, to piękne uczucie. Żałuje, że nie mogę sprawić aby to była prawda.

http://www.youtube.com/watch?v=Q_oBh8O3Jak

Zgłoś SPAM
Kiedy zamykam oczy
Od dłuższego czasu pracuję nad czymś co wyzwala moją wyobraźnię, nad czymś co jest dla mnie bardzo ważne i niezwykle wyjątkowe. Za kilka miesięcy ukończę to na co tak bardzo czekałem. To tylko mój piękny sen, ale za to jak bardzo rzeczywisty, realny i tajemniczy. Potrafię zapamiętać każdy szczegół i odwzorować go prawie identycznie jak we śnie. Być może jest to dla mnie jakaś wiadomość, jakiś przekaz albo po prostu sygnał, że Paulinka jest w swoim wymarzonym miejscu. To wszystko jest jedną wielką zagadką która powoli składa się w kompletny obraz. Mam ogromną wyobraźnię i wiarę w to, że tak właśnie jest i nikt ani nic już tego nie zmieni.
Zgłoś SPAM
Pamięć niezawodzi...
Pamięć nie zawodzi, przywołuje dawne wspomnienia. Często rozmawialiśmy o przyszłości i o wspólnych planach, rozmawialiśmy o tym, ale nie potrafiłem sobie tego po prostu wyobrazić, była jakaś blokada tak jakby wymazany obraz przyszłości. Cieple wspominam wczesne lata dzieciństwa niedzielne obiady i spotkania u dziadków, święta, urodziny i inne ważne wydarzenia w roku. Nigdy nie zapomnę naszej wspólnej troski, miłości i solidarności, przecież byliśmy gotowi oddać za siebie swoje życia, to ciężko opisać. Z uśmiechem na twarzy wspominam nasze kłótnie, sprzeczki bo przecież po kilku minutach wrogości z powrotem wszystko wracało do normy. Bardzo chciałbym Cię odzyskać chociaż na jeden zwykły dzień, ale wiem, że nie dotrzymałbym słowa i nie pozwoliłbym ci już nigdy więcej odejść.
Zgłoś SPAM
Codziennie jest tak samo....
Tak wiele potrafiłbym zmienić i oddać tylko żebyś była tu ze mną. Nie było jeszcze takiego dnia żebym o Tobie nie pomyślał, nie wspomniał. Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że byliśmy dobrymi ludźmi i mimo tego zostaliśmy rozdzieleni na zawsze. Nikt z nas na to nie zasłużył i nikomu nie życzę tego uczucia, że los zabierając tych których kochasz zabrał też pewną część Ciebie bez której czujesz pustkę w swoim życiu i sercu. Chciałbym żeby moje teraźniejsze życie było tylko koszmarem. Wiem, że to nie możliwe, ale chciałbym się obudzić któregoś dnia i Cie spotkać. To prawdopodobnie nadejdzie dopiero kiedy przestanie bić mi serce, a ja przecież żyję i tak bardzo Cię potrzebuję.
Zgłoś SPAM
Paulinka - Pierwszego Listopada 2012
Pierwszy Listopada. Po raz trzeci zostałaś otulona mnóstwem zniczy i kwiatów. Wieczorne promienie ognia znów pokazały twoją niekończącą się pamięć i wzbudziły na nowo chwile zadumy i wspomnienia. Wystarczy się dobrze przyjrzeć żeby zobaczyć twój szczery uśmiech. Zagłębiając się wciąż dochodzę do wniosku, że nie musiało być to twoje święto. http://www.youtube.com/watch?v=ukc00i7APg4
Zgłoś SPAM
w drugą rocznicę odejścia (12.05.2012)
Dziś mija drugi rok kiedy wygasły wasze serca. Jeszcze dwa lata temu w godzinach porannych i popołudniowych życie toczyło się zwyczajnie prosto i bezproblemowo. Dla każdego z nas dzień wydawał się lepszy niż wczoraj, zawitało słońce, pierwszy powiew ciepła i ogólnie cała sceneria wydawała się dość letnia. Nic nie zapowiadało tak tragicznego finału dnia. Dwa lata minęły odkąd ostatni raz mogliśmy na siebie spojrzeć czy się przytulić albo dać buziaka, nigdy wcześniej nie mieliśmy tak długiego rozstania. Tęskniłem już po pierwszym dniu, aż do dziś i zapewne tęsknić będę już do końca swojego życia. Los okazał się okrutny i pozbawił nas dalszych zapewne pięknych wspólnych chwil. Przeraża mnie ta myśl, że to naprawdę już koniec, że to nie żaden koszmar tylko rzeczywistość z którą niestety trzeba się zmierzyć. Odnoszę wrażenie, że nie ma żadnej różnicy w odczuciach pomiędzy pierwszą rocznicą a drugą, to nie ma żadnego znaczenia która to rocznica. Wydaje mi się nawet, że im dłużej trwa ta rozłąka tym jest nam ciężej i jeszcze bardziej boleśnie. Z tą sytuacją nie można się pogodzić a nawet sobie tego w żaden sposób nie wyobrażam bo jak można wymazać te wszystkie piękne wspólne chwile?! To niemożliwe. Ciągle jest tak samo... tak pusto i cicho, brakuje rytmu życia i przede wszystkim tych dwóch najważniejszych osóbek. Nigdy wcześniej nie wyobrażałem sobie życia bez którejś z nich, nawet jeśli kiedykolwiek przyszła mi taka myśl to szybko od niej uciekałem. Doskonale pamiętam większość chwil i niesamowitych przeżyć związanych z wami, nigdy tego nie zapomnę. Na okrągło odtwarzam sobie te chwile w głowie, w pewnym sensie przeżywam je na nowo, ale to zupełnie nie to samo. Cofając się ze trzy lata wstecz i żyjąc z dnia na dzień z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc każdemu z nas wartość i samo brzmienie okropnego słowa jakim jest „śmierć" była zupełnie obca i całkowicie nas niedotycząca. Nikt z nas nigdy nawet nie przypuszczałby, że któregoś dnia to wszystko co wspólnie przez tyle lat konserwowaliśmy i budowaliśmy może po prostu od tak runąć w ciągu sekundy i już nigdy nie powrócić. Nie potrafię opisać tego co odczuwam wspominając dzień dwunastego maja, nie potrafię się do tego w żaden sposób odnieść. Wiem jedynie, że człowiek sam siebie oszukiwał a jednocześnie za wszelką cenę nie dopuszczał do świadomości tego, że stracił właśnie dwie naprawdę bardzo bliskie osoby, które sprawiały, że nasze życie miało jakiś szczytniejszy cel, że było piękniejsze i wypełnione braterską i przyjacielską wspólną miłością. Myślę, że każdy z nas w tamtym okropnym czasie poczuł to jak gwałtownie spadł nam sufit na głowę i jak diametralnie i bezpowrotnie zmienią się nasze życia. Doskonale wiem, że już nigdy nie poczuję tej lekkości na sercu, która towarzyszyła nam kiedy byliśmy wszyscy razem, to przykre, ale niestety prawdziwe. Wyobrażam sobie co robilibyśmy dzisiaj, jutro, za tydzień. Pewnie jak zawsze chwytalibyśmy dzień i cieszyli się z niego najbardziej jak się da. Z pewnością nie zabrakłoby przy tym śmiechu, żartów i czasem ironicznej powagi, która tak bardzo nas wszystkich śmieszyła. Z dnia na dzień człowiek uświadamia sobie, że to już nie wróci i najbardziej nurtujące w tym wszystkim jest to, że nic nie można na to poradzić, ani nikt nie jest w stanie pomóc. Kiedy zamykam oczy widzę was na moich ostatnich wspólnie spędzonych urodzinach, widzę wasze roześmiane buzie, słyszę wasze śmiechy, głosy i żarty, chciałbym już wtedy uświadomić was jak bardzo was kochamy, jak niewiele dni wam pozostało i jak wielkim ciosem dla nas będzie wasze odejście, ale przecież to nierealne. Już dzisiaj chciałbym żebyście wróciły, chciałbym wam wszystko pokazać i opowiedzieć wam jak bardzo za wami tęsknimy, jak bardzo was kochamy i jak bardzo was potrzebujemy bo ja mimo wszystko nadal nie wyobrażam sobie dalszego życia bez was. Chciałoby się jeszcze tyle wam powiedzieć i jeszcze tyle dla was zrobić, ale czasem już brak na to wszystko tchu.
Zgłoś SPAM
w pierwszą rocznicę odejścia (12.05.2011)

Jakże szybko nadszedł ten dzień. Tak bardzo się go obawialiśmy, tego uczucia, że to już okrągły rok. Nic tak bardzo nie boli jak ta myśl, że już nie ma cię wśród nas te całe 365 dni. Odrzucałem tę datę, nie chcemy przechodzić przed to po raz drugi, ale niestety musimy. Podobno czas leczy rany?! zastanawiam się tylko w jakich przypadkach, bo w tym nie ma o tym mowy. Człowiek tylko trzyma fason i udaje, że wszystko jest w porządku, a zupełnie inne emocje towarzyszą w środku. Prawda jest taka, że czas pogłębia te rany i nieustannie oddala nas od siebie fizycznie. Myślami jestem z tobą! Wspomnieniami wracam do wszystkich wspólnie spędzonych chwil i doświadczam przy tym emocji których nie potrafię opisać. Wspominając ten ostatni wspólnie spędzony dzień uświadamiam sobie, że spędziliśmy go razem lecz nie tak jak oboje chcielibyśmy. Czasem słuchając starszych piosenek przypominają mi się stare dobre czasy, kiedy jeszcze byliśmy wszyscy razem i było wszystko w porządku... to takie pozytywne uczucie. Nadeszła ta godzina... wielki chaos, panika i nieporozumienie, szok i niedowierzanie no bo przecież jak inaczej można dopuścić myśl, że najbliższa ci osoba nagle odchodzi?! Przecież to niemożliwe! Nagle ujrzałem w myślach obraz, którego nigdy nie chciałem zobaczyć. Obraz który przedstawiał sytuacje, której w ogóle nie dopuszczałem do myśli i która była dla mnie po prostu niemożliwa i niewiarygodna. A jednak los nie był łagodny i odebrał nam bezlitośnie reszte wspólnych lat i chwil. Zabierając was zabrał także dużą część nas i w tym mnie przez co wszystko w życiu stało się szare, nostalgiczne i przykre. Przez ten rok tyle już straciliśmy... to najdłuższa rozłąka jaka kiedykolwiek nas dzieliła. Już dziś tak wiele chciałoby się tobie pokazać, wszystko to co się zmieniło i to co pozostało tak jak to zostawiłaś. To wszystko wciąż czeka na Ciebie, nie zapominaj, że wciąż jest dla ciebie miejsce. Widząc po raz pierwszy miejsce w którym to wszystko się skończyło doświadczyłem dziwnego uczucia a raczej wrażenia jakbym znał dokładnie to miejsce od bardzo dawna. Nadal się odwracam na ulicach i wciąż staram się Ciebie odnaleźć lecz pod wpływem refleksji wydaje się to desperackie i bezskuteczne. W dalszym ciągu nie wierzę w to co się stało i się już z tym nigdy nie pogodzę. Gdy przypomnę sobie ten okres pomiędzy waszym odejściem a pogrzebem to stwierdzam zdecydowanie, że był to najbardziej bolesny i ciężki czas dla mnie jak i dla bliskich, ale mimo wszystko do dziś towarzyszą nam w środku bardzo podobne emocje, których nikt z nas nie potrafi wypuścić i za wszelką cenę staramy się tuszować te uczucia, aby nie pogrążać się w to bardziej. Tęsknie niesamowicie! wszyscy tęsknimy! tak bardzo brak twoich zabawnych powiedzeń, tak bardzo brak twojej fizycznej obecności, bardzo nam brak Ciebie, ale ty o tym doskonale wiesz. Bylibyśmy w stanie oddać wszystko byleby cię odzyskać i cieple przytulić. Sny są dla mnie ukojeniem, są niesamowite i emocjonujące. Kontaktujemy i widzimy się, uwielbiam to uczucie... mogę cię dotknąć, porozmawiać i przytulić, sny te są bardzo rzeczywiste podczas nich mam wrażenie, że ten sen to moje życie, tracę w nich poczucie czasu i taki sen wydaje mi się wiecznością, rozpływam się w nich i spada mi ten ciężar z serca, ale kiedy się budzę to wszystko wraca i przygnębia mnie ten fakt, że żyje w tym świecie w którym Ciebie już nie ma. Pisałem ci kilka miesięcy temu o przyjaciołach, którzy są wspaniali, lecz nie każdy chyba rozumie znaczenie słowa "przyjaciel". Byli też i ludzie przez których przemawiała niebywała nienawiść i pogarda tylko za co? i dlaczego?. Nikt z nich nie rozumie jak wspaniałą i dobrą osobą byłaś i jakie wartości reprezentowałaś, ale to ich strata, że Cię nie znali. Mogą tylko żałować. Wciąż nie potrafię zrozumieć jak w ogóle doszło do czegoś takiego, ale tylko nieliczni w tym i Ty wiesz co było tego przyczyną. Tak bardzo chciałbym z Wami porozmawiać, powygłupiać się i popłakać. Przerasta mnie myśl o następnych latach bez Was! zastanawiam się jedynie ile to wszystko jeszcze potrwa i kiedy się w końcu zobaczymy. Brakuje Was!

Zgłoś SPAM
-
Powiadom znajomych
Imię i nazwisko:
Adres e-mail:
-
-
Damian Sosnowski
28.09.2012